Do tej pory kariera Charlesa Leclerca rozwija się wzorowo. Po tym jak Monakijczyk sięgał po sukcesy w mniejszych kategoriach, nadszedł czas na starty w Formule 1. 20-latek może liczyć na wsparcie Ferrari. Włosi widzą w nim ogromny potencjał i stoją za jego transferem do ekipy Alfa Romeo Sauber.
Leclerc utrzymywał bardzo bliskie relacje z Julesem Bianchim, chociaż dzieliło ich aż osiem lat. Francuz pod koniec 2014 roku brał udział w fatalnym wypadku na japońskim torze Suzuka, w wyniku którego doznał skomplikowanych obrażeń głowy. Zmarł kilka miesięcy później, nie odzyskawszy przytomności.
20-latek w zeszłym sezonie, gdy zdobywał tytuł mistrzowski w Formule 2, miał wsparcie Bianchiego. Korzystał z jego urządzenia HANS. To specjalny ochraniacz kręgów szyjnych i głowy, który kierowcy zakładają przed założeniem kasku. - Jules dał mi go przed moim pierwszym testem samochodem F1. Chyba chciał mnie w ten sposób chronić. Od tego momentu z niego korzystam. Jules był moim sportowym mentorem. Śledził moją karierę od małego, gdy tylko pojawiłem się na gokartach po raz pierwszy. Nosząc jego HANS, staram się oddać mu hołd i uczcić jego pamięć - powiedział Leclerc w rozmowie z "La Gazetta dello Sport".
Kierowca urodzony w Monte Carlo znajduje się na świeczniku, bo jest pierwszym członkiem akademii talentów Ferrari, któremu udało się dotrzeć do królowej motorsportu. Oznacza to ogromną szansę, ale też presję. Już teraz niektórzy eksperci wskazują, że Leclerc w sezonie 2019 trafi do stajni z Maranello. Miałby tam zająć miejsce Kimiego Raikkonena.
- To dopiero mój pierwszy sezon w F1. Wciąż muszę się sporo uczyć. Staram się robić to jak najszybciej. F1 bardzo różni się od tego, z czym miałem do czynienia w przeszłości. Jest trudniej, ma się więcej zobowiązań. Posiadanie zespołu, który stoi za tobą murem to w tej sytuacji atut. Trzymając się retoryki szkolnej, można to nazwać sprawdzianem. Jednak nadal to ja muszę zdać wszystkie egzaminy - dodał Leclerc.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"