W Brazylii napadnięty został personel Mercedesa, Williamsa, Saubera oraz FIA. Osoby te wracały z toru Interlagos do swoich hoteli. Swojej złości nie ukrywał Lewis Hamilton. - Byłem przerażony - powiedział kierowca w rozmowie z dziennikarzami.
- Najsmutniejsze jest to, że jestem w F1 od dziesięciu lat, a co roku w Brazylii ktoś z padoku pada ofiarą rabunku. To obowiązek władz F1, aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo - dodał.
Ostatnie zdarzenia skomentował również Toto Wolff, szef Mercedesa. - Brazylia to piękny kraj, ale nie powinno być tak, iż potrzebujemy pancernych samochodów, aby bezpiecznie podróżować z hotelu na tor - oświadczył.
O sytuacji wypowiedział się także Felipe Massa, który pochodzi z Sao Paulo. Brazylijczyk przyznał, że nie zamierza wracać do tego miasta wraz z rodziną. - To smutne, nie tylko dla tych, którzy padli ofiarą napadów, ale także dla Brazylijczyków. To pokazuje, jak ten kraj musi jeszcze ewoluować - przyznał kierowca Williamsa.
Od kilku lat przyszłość GP Brazylii stoi pod znakiem zapytania. Jednak Massa uważa, ze ostatnie incydenty nie powinny mieć wpływu na zakończenie współpracy F1 z Brazylią. - Ścigamy się w Meksyku, ścigaliśmy się w Indiach. Nie wiem czy tu w Brazylii jest bardziej niebezpiecznie niż tam. To jest problem dla odpowiedzialnych osób, które muszą zapewnić bezpieczeństwo każdemu, który jest tutaj - dodał.
Massa przyznał, że na razie nie chce wrócić na stałe do swojego kraju. - Uwielbiam Brazylię, ale w tej chwili nie chce tu wracać. Mój syn uczy się w Monako, mówi w trzech językach, co jest ważne dla jego przyszłości. Jeżeli miałbym wrócić, to do lepszego i bezpieczniejszego kraju - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Nico Rosberg: Wsparcie całego kraju jest bardzo ważne dla powrotu Kubicy do Formuły 1 [ZDJĘCIA ELEVEN]