Do zdarzenia pomiędzy dwójką kierowców doszło podczas jednej z niedzielnych neutralizacji. Sebastian Vettel uderzył w tył bolidu Lewisa Hamiltona, który w jednym z zakrętów jadąc za samochodem bezpieczeństwa znacząco zwolnił. Zawodnik Ferrari był wyraźnie zniesmaczony postawą lidera wyścigu, co pokazał zjeżdżając na zewnętrzną i uderzając w prawy bok samochodu Brytyjczyka.
Sędziowie przyjrzeli się incydentowi jeszcze w trakcie trwania rundy i nałożyli na czterokrotnego mistrza świata 10-sekundową karę stop & go. Otrzymał także dodatkowo trzy punkty karne. Stewardzi nie zdecydowali się na podobne posunięcie względem Hamiltona, co nie spodobało się Vettelowi.
- To było całkowicie oczywiste - rozpoczął 29-latek. - Uszkodziłem moje przednie skrzydło i myślę, że on także doznał pewnych uchybień. Tak się nie robi. Wykonał to samo już wcześniej kilka razy. Później jego restart był naprawdę dobry. Zaskoczył mnie i nie sądzę, że było to konieczne.
- Problem polegał na tym, że dla mnie - jako kierowcy jadącego z tyłu - jak i zarówno innych samochodów wywiązała się reakcja łańcuchowa. Wykonał coś podobnego kilka lat temu po restarcie w Chinach - powiedział na antenie Channel 4.
Były kierowca Red Bull Racing odmówił odpowiedzi na pytanie dziennikarzy dotyczące drugiego kontaktu, podczas którego wyraził swoje emocje gestykulując. - Myślę, że to było jasne. W końcu ścigamy się jak mężczyźni. Nie skarżyłem się na niego przez radio. Myślę tylko, że skoro dostałem karę, to powinniśmy otrzymać ją obaj.
Mimo wyraźnego zgrzytu pomiędzy tą dwójką w walce o tytuł Vettel zapewnił, że ich relacje nie ulegną pogorszeniu. - Nadal mamy do siebie szacunek, nie mam z nim problemu.
ZOBACZ WIDEO Rajd Polski: Czas poczuć prędkość