Lewis Hamilton podczas wyścigu na torze Yas Marina w Abu Zabi, próbował za wszelką cenę uprzykrzyć życie Nico Rosbergowi, który bronił 12-punktowej przewagi nad Brytyjczykiem w klasyfikacji generalnej. Postawa byłego mistrza świata wywołała jednak sporo kontrowersji.
Wyraźnie spowalniający całą stawkę Hamilton liczył na to, że rywale dogonią w ten sposób Rosberga i urwą mu punkty, potrzebne do zdobycia mistrzostwa. Pod koniec wyścigu najszybszym kierowcą na torze był Sebastian Vettel, który wyprzedzał kolejnych zawodników, aż wreszcie znalazł się za dwójką Mercedesów. Zespół nie miał zamiaru stracić wygranej i mimo iż już dawno zapewnił sobie tytuł, ponaglał Hamiltona, by ten przyspieszył.
Potrójny mistrz świata zignorował jednak polecenia zespołu. - W tej chwili tracę mistrzostwo świata, więc nie obchodzi mnie, czy wygram, czy przegram ten wyścig - wypalił przez radio Hamilton.
Prasa na Wyspach Brytyjskich donosi, że w Mercedesie zawrzało i kierowca wpadł w poważne kłopoty. - Podarł na naszych oczach wewnętrzny regulamin zespołu i przyjął bezwzględną taktykę - powiedział szefujący Mercedesowi Toto Wolff.
- Anarchia nie działa w żadnym zespole. W takiej sytuacji nie wykluczamy żadnego rozwiązania - dodał.
Hamilton za swoją postawę w Abu Zabi może zapłacić wysoką cenę. Według mediów zawodnikowi grozi zawieszenie a nawet zwolnienie z zespołu! Kierowca straciłby wówczas lukratywny kontrakt gwarantujący mu rocznie blisko 40 milionów dolarów.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob znów z nagrodą za wyścig sezonu: "Sam się dziwię, jak ja to robię"
Lewis robił wszystko żeby zwiększyć swoje szanse i robił to po mistrzowsku
Najpierw mówią że nie Czytaj całość