GP Kanady jest bardzo ciekawie umiejscowione w kalendarzu, mianowicie bezpośrednio po Monako. Oba tory są bowiem obiektami ulicznymi, ale ich charakter jest tak bardzo odmienny. W Montrealu, nietypowo da torów ulicznych kluczowym aspektem jest prędkość na prostej. Bardzo ważne są również hamulce jednak przede wszystkim tor oferuje spore możliwości do wyprzedzania. Zawsze oczywiście ważna jest strategia, ale pod tym względem, dzięki niepewnej pogodzie było dużo loterii. Przed startem wszyscy spodziewali się deszczu. Cały wyścig był jednak suchy z tym, że problemem była niska temperatura. Odczuwalne zimno przekonało niektóre teamy do podjęcia ryzyka jednej wymiany opon w wyścigu.
Od początku weekendu widać było bardzo mocną determinację Ferrari. Dużo mówiący był komentarz radiowy Vettela, bezpośrednio po kwalifikacjach, które skończył na trzecim miejscu, tuż za Mercedesami. Niemiec przepraszał i tłumaczył się z drobnych niedociągnięć na swoim decydującym okrążeniu. W zeszłym sezonie, czy nawet na początku aktualnego, trzecie pole startowe zostałoby uznane w Maranello za dobry punkt wyjścia do wyścigu. Jak widać poprzeczka we włoskim zespole bardzo szybko została podniesiona. Ferrari wie jaki jest potencjał ma ich samochód, zdaje sobie sprawę z dobrego w tym sezonie tempa rozwoju, a jednocześnie ma świadomość braku wykorzystania tego potencjału w ostatnich wyścigach. Bardzo wyraźnie czuć presję. Pole position wywalczył Hamilton, ale z minimalną przewagą nad Rosbergiem. Tak więc pierwsza trójka była wręcz maksymalnie zmotywowana i ta determinacja przełożyła się na emocje na starcie.
Vettel wystartował genialnie. Na pewno był to jeden z lepszych startów tego sezonu. Idealnie wykorzystał dość słaby start Hamiltona, co zdarza się Lewisowi nie pierwszy raz i na hamowaniu do pierwszego zakrętu był już na czele stawki. Dodatkowym ułatwieniem dla Vettela była rywalizacja pomiędzy kierowcami Mercedesa. Hamilton był tak skoncentrowany na tym co robi Rosberg, że niespodziewany atak Vettela zupełnie go zaskoczył. Co więcej, próbując zablokować swojego kolegę z zespołu zrobił miejsce dla manewru kierowcy Ferrari. Rosberg również był na starcie szybszy od Hamiltona, ale nie na tyle, aby wyprzedzić go przed pierwszym zakrętem. Jego szanse w dużej mierze determinowało wywalczone pole startowe. Podczas konkretnie tego Grand Prix, paradoksalnie trzecia pozycja Vettela była bardziej korzystna niż zewnętrzne, drugie miejsce Rosberga. Nico był minimalnie z przodu na wejściu w pierwszy zakręt, ale nie zdołał wykorzystać dobrego startu. Problemem była sekwencja lewego i prawego zakrętu bezpośrednio po starcie. Pierwszą część oba Mercedesy przejechały równolegle. Jasne było, że w prawym zakręcie priorytetową pozycję będzie miał Rosberg. Reakcja Hamiltona była więc natychmiastowa. Po prostu nie zostawił koledze z zespołu miejsca, doprowadził do lekkiego kontaktu i wysłał Niemca na trawę. Rosberg powrócił na tor dopiero na 10. miejscu z niemal zerowymi szansami na walkę o zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: Kapustka jest dla mnie bohaterem meczu
Zachowanie Hamiltona na torze jest dyskusyjne i kontrowersyjne. Trzeba to przyznać, ponieważ takie sytuacje nie są niestety jednostkowe. W ramach jednego zespołu na pewno nie jest to zachowanie pożądane. Trzeba też jednak podkreślić, że Hamilton ma ogromny talent do natychmiastowej, intuicyjnej reakcji w trakcie wyścigu i to przeważnie on z tego typu sytuacji wychodzi zwycięsko.
Pomimo odpadnięcia Rosberga z czołówki, walka o prowadzenie od pierwszych okrążeń była ostra. Tempo narzucone przez Vettela okazało się na tyle wysokie, że Hamilton miał spore problemy z jego utrzymaniem. Różnica oscylowała w granicach jednej sekundy. Na 7. okrążeniu Vettel po raz pierwszy był w stanie "wyrwać się" z oznaczającej ryzyko strefy DRS.
Bardzo dobrze wystartował Verstappen jadąc w pierwszej fazie wyścigu na trzecim miejscu. Jednak już na 10. okrążeniu dużą presję zaczął na niego wywierać drugi kierowca Red Bulla Daniel Ricciardo. Holender nadspodziewanie szybko, niemal natychmiast dostał polecenie z boksów, aby nie blokował i przepuścił swojego kolegę z zespołu. To w mojej ocenie dość dyskusyjne zachowanie teamu będące wyraźnym przykładem wpływu atmosfery w zespole na podejście do kierowców. Przypomnę, że Ricciardo był skrajnie niezadowolony z przebiegu zarówno GP Hiszpanii, jak i Monako, i miał w ramach tych wyścigów uzasadnione pretensje do zespołu. Jednocześnie Verstappen po rewelacyjnym zwycięstwie w Barcelonie trzykrotnie rozbił samochód na wąskich ulicach Monako, poważnie podminowując tym samym swój status w zespole. Z tych względów uważam, że tak szybka reakcja zespołu w Kanadzie była decyzją pod wpływem pewnych okoliczności i bardzo dobrze, że Verstappen się do niej nie zastosował. Merytorycznie bowiem niewiele uzasadniało tak pospieszną decyzję.
Do dwójki kierowców Red Bulla dość szybko dołączył Vettel, po wczesnym, pierwszym pit stopie. Bez większych problemów uporał się zarówno z Ricciardo, jak i Verstappenem, ale i tak wyraźnie stracił w stosunku do prowadzącego w tym momencie Hamiltona. Tego typu drobne straty decydowały o wyniku tegorocznego Grand Prix Kanady. Stracił również Ricciardo, który po starciu z Vettelem nie był w stanie nawiązać bezpośredniej walki z Verstappenem.
Vettel jechał na tym etapie dużo szybciej od Hamiltona. Miał o wiele młodsze opony. Jednak zespół Mercedesa nie dał się sprowokować topniejącą przewagą Hamiltona i z dużą konsekwencją realizował założony plan. Lewis zjechał na pierwszą wymianę opon około 10 okrążeń później niż Vettel. Faktycznie trochę stracił jadąc na mocno zużytym ogumieniu, ale jednocześnie uzyskał sporą przewagę na drugą część wyścigu.
Połowa dystansu oznacza spore problemy dla Daniela Ricciardo. Na wiele okrążeń utknął za wolniejszym Raikkonenem. W efekcie dogonił i wyprzedził go Bottas.
Na 25 okrążeń przed metą jadący na czwartej pozycji Bottas ma tuż za plecami Rosberga, który coraz bardziej dobija się do czołówki, a z kolei zaledwie cztery sekundy przed Bottasem jedzie Verstappen. Na tym etapie Rosberg miał zapewne duże i wydawałoby się realne nadzieje na podium. Był bowiem szybszy zarówno od samochodów Williamsa jak i Red Bulla. Te nadzieje zostały dodatkowo podbudowane zmianą taktyki Red Bulla w stosunku do Verstappena. Początkowe wyraźne przymiarki do jednego pit stopu okazały się nierealne i Verstappena ściągnięto na drugą wymianę. Plusem dla Holendra były świeże opony ultrasoft w końcówce wyścigu.
Ważnym momentem wyścigu było okrążenie 57. To właśnie wtedy na szykanie przed prostą startową Vettel popełnił drobny błąd tracąc kolejne półtorej sekundy w stosunku do Hamiltona. Tego typu incydenty okazały się decydujące i pozwoliły Hamiltonowi dowieźć prowadzenie do mety. Jego sposób jazdy zaraz po starcie nie był do końca czysty, ale pewność siebie z jaką kontrolował wyścig będąca tradycyjnym atutem Hamiltona robiły duże wrażenie. Ferrari po raz kolejny nie zdołało optymalnie wykorzystać swojego potencjału. Szef zespołu przyznał, że taktyka na dwa pit stopy nie była dla czerwonych bolidów optymalna. Team przesadził z oceną poziomu degradacji opon jakby trochę zapominając o warunkach atmosferycznych. Trudno sobie wyobrazić jak tego typu błędy mogą się pojawiać w tak profesjonalnym środowisku.
Na uwagę zasługuje też walka na ostatnich okrążeniach pomiędzy Rosbergiem, a Verstappenem. Holender w genialny sposób był w stanie odpierać ataki dużo szybszego Mercedesa, a na jedno okrążenie przed metą zmusił Rosberga do błędu.
Po Grand Prix Kanady rywalizacja kierowców Mercedesa wraca niemal do punktu wyjścia. Przewaga Rosberga została ograniczona raptem do 9 punktów. Trzeba jednak pamiętać, że wykorzystanie limitowanych regulaminowo podzespołów jest dużo wyższe w przypadku bolidu Hamitona, co najprawdopodobniej będzie oznaczać kary dla Brytyjczyka w drugiej części sezonu.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.