Poczuł krew po zwycięstwie w F1. "Jesteśmy faworytami"

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris

Lando Norris ewidentnie czuje się mocny po wygraniu w Australii inauguracji nowego sezonu F1. Gwiazdor McLarena zgadza się, że jego zespół przewodzi stawce. Teraz niewątpliwie będzie chciał przekuć to w mistrzostwo świata.

W tym artykule dowiesz się o:

McLaren już zeszłego roku zwyciężył po wielu latach klasyfikację konstruktorów w Formule 1. Lando Norris mimo starań nie zdołał jednak powalczyć o indywidualne mistrzostwo świata, bo stracił za dużo punktów w początkowych wyścigach, gdy jego ekipa jeszcze ustępowała Red Bull Racing. Teraz, w sezonie 2025, stajnia z Woking jest najlepsza od razu. To zmienia sytuację.

Norris w GP Australii wystartował z pole position i finiszował pierwszy, chociaż wyścig nie był dla niego spacerkiem ze względu na zmienne warunki pogodowe. Przez deszcz nawet wypadł z toru, ale zdołał utrzymać się przed broniącym tytułu Maxem Verstappenem, który tym samym pierwszy raz od dawna nie przewodzi klasyfikacji generalnej kierowców.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła

Po pierwszym tegorocznym wyścigu Norris ma fotel lidera tabeli łącznej i najszybszy bolid w stawce. Przewaga McLarena wydaje się wyraźna. W kwalifikacjach było to prawie 0,4 s. Nowy lider "generalki" poczuł krew i już nawet nie studzi oczekiwań. - Jesteśmy faworytami, jesteśmy najlepszym zespołem - przyznał w rozmowie ze Sky Sports.

- Zacząć sezon w ten sposób... Nie tylko wygraliśmy, co już byłoby wystarczające, ale my zwyciężyliśmy w tak stresujących zawodach, gdzie tak łatwo o błąd, tak łatwo jest szybko wszystko zaprzepaścić. Wszystko mogło obrać zły kierunek w jednej sekundzie, w dowolnym momencie wyścigu - wskazywał.

Norris jednocześnie nie chce, aby McLaren osiadł na laurach. Aby utrzymać się na prowadzeniu do końca sezonu, zespół bez dwóch zdań musi dalej rozwijać pomarańczowo-czarny samochód. Wszak konkurenci będą poprawiali swoje maszyny.

- Wiemy, że nadal mamy dużo do zrobienia przy tegorocznym bolidzie. Uważam, że jeśli się rozluźnisz w naszej pozycji, to przegrałeś. Jeżeli w Formule 1 zaczniesz myśleć, że jest fajnie, odlotowo, to w tym momencie zaczynają cię doganiać. (...) Gdybyśmy zaczęli się ścigać w Bahrajnie, to nie sądzę, że wygralibyśmy pierwsze zawody - tłumaczył kierowca z Wysp.

Norris przekonywał też, że jego wyniki w Australii nie są wyłącznie zasługą bolidu. Docenił przy tym zespołowego kolegę Oscara Piastriego, który na torze Albert Park deptał mu po piętach. Przewaga McLarena ma bowiem wynikać częściowo właśnie z wzajemnego napędzania się jego kierowców. - Mamy dwóch zawodników, którzy się naciskają i to pomaga - mówił.

- Czy sądzę, że nasza współpraca z Oscarem polegająca na napędzaniu się wzajemnie umożliwiła nam wyciągnięcie z samochodu 0,1-0,15 s więcej niż zrobili to inni kierowcy, bo ich partnerzy nie są tak wyposażeni i tak doświadczeni? Potwierdzam. Weźcie pod uwagę również ten aspekt. Nie mówcie, że chodzi tylko o nasze auto - podkreślał.

Piastri ostatecznie zajął dopiero dziewiąte miejsce, ponieważ popełnił na mokrej nawierzchni bardziej brzemienny w skutkach błąd niż Norris. Mimo tego McLaren objął prowadzenie w klasyfikacji konstruktorów, choć drugi Mercedes ma tyle samo punktów.

Komentarze (1)
avatar
enigmato14
5 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zgłoś nielegalne treści