Ferrari traci 21 punktów do McLarena przed ostatnim wyścigiem sezonu w Abu Zabi. Włosi marzą o pierwszym tytule mistrzowskim w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1 od sezonu 2008. Jednak po kwalifikacjach na torze Yas Marina szanse ekipy z Maranello znacząco zmalały.
Lando Norris i Oscar Piastri zapewnili sobie pierwszy rząd startowy, a Carlos Sainz wywalczył dla Ferrari trzecią pozycję, ale za to "czasówka" nie ułożyła się po myśli Charlesa Leclerca. Monakijczyk rozpoczynał ją ze świadomością, że otrzymał karę przesunięcia o dziesięć miejsc.
Dodatkowo w Q2 kierowca Ferrari popełnił błąd, który poskutkował skasowaniem jego najlepszego czasu i uzyskaniem dopiero czternastego rezultatu. W związku z karą, oznacza to rozpoczęcie GP Abu Zabi z niemal samego końca stawki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ posłał "bombę"! Bramkarz był bez szans
- Wierzę w cuda. Czasem sami utrudniamy sobie życie. Kara na starcie sprawiła, że ten tytuł stał się trudnym zadaniem do wykonania. Jednak widzę szansę na zrobienie czegoś bardzo specjalnego i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby to osiągnąć. Będę w to wierzył aż do ostatniego okrążenia - wszystko może się zdarzyć - powiedział Leclerc w Sky Sports.
W piątek Leclerc był najszybszym kierowcą w pierwszym treningu F1 przed GP Abu Zabi. Wtedy wydawało się, że Ferrari może powalczyć o coś więcej na Yas Marina. - Tempo wyścigowe było w porządku, ale McLaren wydawał się być znacznie silniejszy - dodał kierowca z Monako.
- Zmieniliśmy dość sporo w samochodzie od trzeciego treningu, więc myślę, że poszliśmy w dobrym kierunku. Degradacja opon w naszym bolidzie jest na lepszym poziomie niż u innych. Dlatego spodziewam się, że w niedzielę będę w lepszej pozycji - podsumował Leclerc.
GP Abu Zabi będzie też wyjątkowe dla Sainza, którego przygoda z Ferrari dobiega końca. 30-latek liczy na udane pożegnanie z włoskim zespołem i zrobi wszystko, aby pokonać McLarena. - Myślę, że poczyniliśmy spore postępy przez weekend. McLaren natomiast pokazał, że są o krok przed wszystkimi - ocenił.
- Byliśmy tuż za nimi, jakieś 0,2-0,3 s. Kiedy rozgrywano Q1 i Q2, wyglądało na to, że zbliżamy się trochę. Pokonałem kilka naprawdę dobrych okrążeń w Q1 i Q2, ale potem w Q3, kiedy w McLarenie wszystko poszło idealnie, nadal mieli tę małą przewagę nad nami. Wyścig jest przed nami i damy z siebie wszystko - podsumował Sainz.