George Russell ogłosił, że odwołuje swój lot powrotny z Las Vegas, aby świętować zwycięstwie w wyścigu Formuły 1, w którym Lewis Hamilton zajął drugie miejsce, zapewniając tym samym Mercedesowi dublet w "mieście grzechu".
Młodszy z Brytyjczyków wygrał swój drugi wyścig F1 w sezonie, podczas gdy uwaga była skupiona na Maxie Verstappenie, który utrzymał Lando Norrisa za swoimi plecami, zdobywając czwarty z rzędu tytuł mistrza świata. Rozstrzygnięcia GP Las Vegas sprawiają, że w mieście znanym z luksusowych kasyn i hoteli odbędą się dwie imprezy - jedną zorganizuje Russell, drugą Verstappen.
- Planowałem wylecieć stąd za kilka godzin - powiedział w wywiadzie po wyścigu Russell. - Ale na pewno nie wsiądę na pokład tego samolotu! Będę się cieszył tym wieczorem z całym moim zespołem. To był wymarzony weekend. Nie wiem, jak byłem tak szybki, ale po prostu cieszę się tą jazdą - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada
- Las Vegas to po prostu szalone miejsce. Nie potrafię nawet opisać tego miejsca. Zdobycie pole position, zwycięstwo i dublet z Lewisem, nie mogliśmy wybrać lepszego miejsca na coś takiego. Czekałem tylko na coś, co się wydarzy! Dwa wyścigi, w których byłem na pole position wcześniej, były chaotyczne. Tutaj wygrana przyszła mi łatwo, było spokojnie od samego początku - podsumował.
Russell nie ukrywał swojej radości zaraz po mecie. Gdy tylko ukończył wyścig jako zwycięzca, zaczął krzyczeć przez radio. - Vegas, kochanie! Wohooo! Vegas! Viva! Chłopaki, jedziemy dalej! - mówił w szale radości kierowca Mercedesa.
Dla Russella to drugie zwycięstwo w F1 w sezonie 2024. Wcześniej Brytyjczyk wygrał GP Austrii, gdzie skorzystał na kolizji Verstappena z Norrisem. Reprezentant Mercedesa minął też linię mety jako pierwszy w GP Belgii, ale został później zdyskwalifikowany. Jazda na jeden pit-stop poskutkowała tym, że opony w jego bolidzie były nadmiernie zużyte, przez co nie mieścił się on w limicie wagowym.