W piątek o godz. 6.30 zadzwonił telefon Olivera Bearmana. Wtedy też rezerwowy Haasa dowiedział się, że ma zastąpić Kevina Magnussena podczas piątkowych sesji, gdyż Duńczyk zmaga się z chorobą. Kilkanaście godzin później okazało się, że stan 32-latka jest na tyle poważny, że Bearman na Interlagos pojedzie pełny weekend wyścigowy.
- Szef Haasa zadzwonił o godz. 6:30 i mnie obudził. Gdy zobaczyłem jego nazwisko, nie byłem zły. Gdyby to była moja mama albo ktoś inny, niezdający sobie sprawy z różnicy czasu, to byłbym wściekły! - powiedział młody Brytyjczyk, cytowany przez motorsport.com.
Dla podopiecznego akademii talentów Ferrari nie jest to nowa sytuacja. Na początku roku podobny telefon obudził go w Arabii Saudyjskiej. Tam, już po zakończeniu piątkowych treningów, okazało się, że Carlos Sainz trafił do szpitala z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Dlatego 19-latek zastąpił Hiszpana już w trakcie trwania weekendu wyścigowego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"
Tak jak w Arabii Saudyjskiej nastolatek udowodnił, że potrafi szybko zaadaptować się do sytuacji, tak samo było w Brazylii. Już w pierwszym piątkowym treningu uzyskał trzeci rezultat. Równie dobry wynik wywalczył w kwalifikacjach do sprintu, w których był dziesiąty.
- Bolid spisywał się naprawdę dobrze przez cały dzień. Od pierwszego okrążenia w piątkowym treningu miałem świetne odczucia. Cieszę się, że dotarłem do czołowej dziesiątki kwalifikacji, ale popełniłem drobny błąd w pierwszym sektorze. Tam straciłem sporo czasu. Reszta "kółka" była naprawdę dobra, więc jestem nieco zawiedziony - dodał Bearman.
Dla Bearmana będzie to trzeci występ w F1. Po marcowym GP Arabii Saudyjskiej, pół roku później młody kierowca dostał szansę w Haasie podczas wyścigu w Azerbejdżanie. Zastąpił tam Magnussena, który musiał pauzować z powodu nagromadzenia zbyt dużej liczby punktów karnych.