Kilka tygodni Mohammed ben Sulayem udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że wyścigi Formuły 1 "to nie muzyka rap" i kierowcy nie powinni przeklinać w kokpicie. Prezydent FIA swój pogląd argumentował tym, że rywalizację w królowej motorsportu śledzą również dzieci.
Następnie Max Verstappen przeklnął na konferencji prasowej, nazywając tegoroczny bolid Red Bull Racing "sp****m". Holender otrzymał za to karę od FIA - musi odbyć dzień prac społecznych na rzecz światowej federacji. Teraz podobna grzywna grozi Charlesowi Leclercowi. Wszystko przez to, co działo się zaraz po GP Meksyku.
Reprezentant Ferrari ukończył wyścig F1 w Mexico City na trzecim miejscu, ale był bliski tego, by wypaść z toru na ostatnich okrążeniach. Monakijczyk przy dużej prędkości cudem uratował się od zderzenia z bandą. Dziennikarze chcieli dowiedzieć się od 27-latka co czuł, gdy zbliżał się do bariery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
- Miałem moment nadsterowności, który opanowałem, potem pojawiła się kolejna chwila nadsterowności i wtedy pomyślałem sobie: "o k***a!" - powiedział Leclerc zgromadzonym dziennikarzom, po czym od razu się zreflektował. - Och, przepraszam! Nie, nie, nie! Nie chcę dołączyć do Maxa! - dodał na oficjalnej konferencji prasowej zorganizowanej po GP Meksyku.
Zaraz po zakończeniu konferencji delegat FIA ds. mediów przesłuchał Leclerca. Kierowca Ferrari miał ponownie przeprosić za użycie wulgarnego języka, ale najprawdopodobniej światowa federacja rozpocznie dochodzenie przeciwko Monakijczykowi. Zobowiązuje ją do tego art. 12.2.1.K Międzynarodowego Kodeksu Sportowego.
W przytoczonym przepisie czytamy, że "jakiekolwiek słowa, czyny lub wpisy, które powodują szkodę moralną lub wywołują jakikolwiek uszczerbek dla FIA, jej organów, członków lub kadry kierowniczej, albo też uderzają w ogół interesów sportów motorowych, stanowią złamanie regulaminu".
Być może Leclerc zostanie potraktowany łagodniej niż Verstappen, gdyż reprezentant ekipy z Maranello od razu przeprosił za swój czyn, tymczasem kierowca Red Bulla idzie w zaparte i od kilku tygodni bojkotuje oficjalne sesje medialne organizowane pod egidą FIA. Holender stwierdził nawet, że może przedwcześnie odejść z F1, jeśli będzie otrzymywał kary za takie błahostki.