Wzrost popularności Formuły 1 sprawił, że królowa motorsportu organizuje obecnie maksymalną możliwą liczbę Grand Prix w sezonie (24). W kalendarzu nadal brakuje rundy w Afryce, co nie podoba się m.in. Lewisowi Hamiltonowi. Rozmowy ws. organizacji GP RPA utknęły w martwym punkcie, ale sytuację chce wykorzystać Rwanda.
- Nadszedł czas, aby Afryka w końcu została uwzględniona w kalendarzu F1. Nasze zainteresowanie Formułą 1 jest zgodne z narodową strategią wykorzystania sportu jako dźwigni zmian gospodarczych i formy promocji - powiedział Christian Gakwaya, prezes Rwandyjskiej Federacji Samochodowej, cytowany przez agencję prasową DPA.
Pomysł organizacji GP Rwandy budzi jednak oburzenie w samej F1. Mowa o kraju, który zmaga się z potężną biedą, a 40 proc. jego PKB składa się z pomocy finansowej i humanitarnej Zachodu. - Takie państwo nie powinno mieć wstępu do Formuły 1 - powiedział "Bildowi" jeden z szefów zespołu F1, który wolał pozostać anonimowy.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Woźniak, Holder i Korościel
- Pieniądze trafią do wybranych, do ludzi trzymających władzę, a nie do tych, którzy ich potrzebują - dodał kolejny rozmówca z padoku F1, który jest przeciwny organizacji GP Rwandy.
Formuła 1 obecnie znajduje się w dobrej sytuacji, bo chętnych do organizacji wyścigów jest więcej niż miejsc w kalendarzu. Również Panama zgłosiła akces do królowej motorsportu. Kraj chce wykorzystać swoją lokalizację i być pomostem dla kibiców z Ameryki Północnej i Ameryki Południowej. Obecnie powstaje tam tor Autodromo Panama.
- Będziemy mogli zaprosić do siebie każdą kategorię wyścigową, w tym również F1. To nasze marzenie. To projekt, który porusza cały kraj - powiedział Pablo Otero, dyrektor generalny powstającego toru.
Rozmowy ws. organizacji wyścigu F1 na ulicach Bangkoku prowadzi rząd Tajlandii, a zainteresowanie królową motorsportu wyraziła też Argentyna. Ma to związek z wybuchem talentu Franco Colapinto. Młody kierowca w świetnym stylu zadebiutował w Williamsie i porwał tłumy rodaków.