Losy Logana Sargeanta wydawały się przesądzone już w sobotę. Wtedy Amerykanin w błahej sytuacji rozbił bolid Williamsa w ostatnim treningu Formuły 1 przed GP Holandii. Irytacja szefów zespołu z Grove była ogromna, bo w ostatnich tygodniach mechanicy i inżynierzy ciężko pracowali nad tym, aby przygotować nowe części do modelu FW46. Tymczasem samochód Sargeanta rozpadł się na drobne kawałki i stanął w płomieniach. Kosztowało to Brytyjczyków kilka milionów dolarów.
O możliwym wyrzuceniu Sargeanta z F1 zaczęto plotkować jeszcze w niedzielę. Williams brał pod uwagę wypożyczenie Micka Schumachera z Mercedesa albo Liama Lawsona z Red Bull Racing. Obie opcje były dość problematyczne.
Niemiec na co dzień rywalizuje w długodystansowych mistrzostwach świata WEC w barwach Alpine, a wyścigi tej serii kolidują z F1. Z kolei Red Bull w warunkach wypożyczenia chciał umieścić zapis, zgodnie z którym Nowozelandczyk musiałby wrócić do macierzystej ekipy, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Williams nie chciał słyszeć o takim rozwiązaniu. Dlatego stajnia z Grove postawiła na inną opcję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pudło roku już znamy. Niewyobrażalne!
Do końca sezonu 2024 w F1 oglądać będziemy Franco Colapinto. Argentyńczyk należy do akademii talentów Williamsa i ściga się w Formule 2, gdzie zajmuje szóste miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw. 21-latek wygrał dotąd wyścig F2 na włoskiej Imoli. Stawał też na podium w Barcelonie i Austrii.
Colapinto jest 49. kierowcą w historii Williamsa, równocześnie pierwszym Argentyńczykiem w F1 od 23 lat.
"Zespół chciałby podziękować Loganowi Sargeantowi za jego ciężką pracę i wkład w rozwój zespołu w ciągu ostatnich dwóch sezonów. Wystartował łącznie w 36 wyścigach i w zeszłym roku podczas GP USA został pierwszym amerykańskim kierowcą, który zdobył punkt w F1 od czasów Michaela Andrettiego 30 lat wcześniej" - napisano w komunikacie Williamsa.
Już wcześniej było jasne, że Logan Sargeant nie będzie się ścigał w Williamsie w roku 2024, gdyż zespół w jego miejsce zakontraktował Carlosa Sainza. Dlatego też przygoda Franco Colapinto z F1 póki co potrwa tylko dziewięć weekendów.
Czytaj także:
- Kubica zmierza po mistrzostwo Europy. Polak komentuje wygraną w Belgii
- Ojciec Verstappena znów atakuje Red Bulla. "Niech zespół spojrzy w lustro"