Max Verstappen na ostatnich okrążeniach GP Austrii toczył zacięty pojedynek z Lando Norrisem, którego stawką było prowadzenie w wyścigu Formuły 1. Holender raz za razem twardo bronił się przed atakami Brytyjczyka, co ostatecznie zakończyło się kolizją w trzecim zakręcie.
Kierowca Red Bull Racing ze zniszczoną oponą dojechał do alei serwisowej i spadł z pierwszego miejsca na piąte. Większego pecha miał jego rywal z McLarena, który musiał wycofać się z rywalizacji. Zamieszania można było uniknąć, gdyby lepiej zachowała się ekipa Verstapena, co zauważył Helmut Marko.
Norris w momencie walki z Verstappenem był objęty dochodzeniem sędziów w związku z regularnymi wyjazdami poza tor. Brytyjczyk ostatecznie otrzymał 5 s kary, więc nawet gdyby wyprzedził Holendra, ale nie zbudował sobie nad nim odpowiedniej przewagi, to przegrałby wyścig. Kierowca Red Bulla o tym nie wiedział.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Co z Lewandowskim w reprezentacji? "To byłoby ukoronowaniem"
- Straciliśmy zwycięstwo z kilku powodów. Drugi pit-stop Verstappena był nieudany i Lando zbliżył się do niego na tyle, że mógł korzystać z DRS. Błędnie też założyliśmy, że twarde mieszanki będą lepsza w upalnych warunkach, a tak nie było. Temperatura nieco się obniżyła, więc Lando zyskiwał na świeższych oponach - powiedział Marko w Servus TV.
- Obaj jechali niepotrzebnie ostro. Być może sami powinniśmy mieć o to pretensje do siebie. Przecież wiedzieliśmy, że przeciwko Lando toczyło się dochodzenie ws. przekraczania limitów toru. Nie wiedzieliśmy jednak, czy aby na pewno zostanie ukarany. Dlatego z perspektywy czasu można teraz powiedzieć: "ok, przepuść go" - dodał 81-latek.
Pocieszeniem dla Red Bulla może być to, że Verstappen po raz kolejny powiększył przewagę nad rywalami w "generalce" F1. Holender finiszował jako piąty, a będący za nim w klasyfikacji Norris w ogóle nie dojechał do mety. - To jest plus tej sytuacji. Nasza przewaga, w klasyfikacji kierowców i zespołów, znów wzrosła - stwierdził Marko.
Austriak pochwalił jednak Verstappena i Norrisa za stworzenie świetnego show, które było "wielką bitwą". - Przerodziła się ona w to, kto na kogo będzie bardziej naciskał, kto będzie częściej wyjeżdżał na tor. W tym wszystkim obaj kierowcy zapomnieli, by skoncentrować się na dojechaniu do mety zgodnie z zasadami - podsumował doradca Red Bulla.
Czytaj także:
- Nowa inwestycja Lewisa Hamiltona. Chce kupić czołowy zespół
- Verstappen w ogniu krytyki w F1. "Lekkomyślny" i "desperacki" atak Holendra