Przyjaciel Putina dostał zadanie. Ma stworzyć rosyjską F1

Getty Images / Mikhail Svetlov / Na zdjęciu: od lewej Władimir Putin, Boris Rotenberg i Arkadij Rotenberg
Getty Images / Mikhail Svetlov / Na zdjęciu: od lewej Władimir Putin, Boris Rotenberg i Arkadij Rotenberg

Od soboty Rosyjska Federacja Samochodowa ma nowego prezesa. Został nim Boris Rotenberg, przyjaciel Władimira Putina i jeden z oligarchów wspierających Kreml. Przed miliarderem ambitne wyzwanie, którego realizacja ma zadowolić dyktatora z Moskwy.

To przełomowy moment dla Rosyjskiej Federacji Samochodowej (RAF), która po 20 latach ma nowego prezesa. W ostatnią sobotę ze stanowiska ustąpił Wiktor Kirjanow, a jego następcą został Boris Rotenberg. Wybór oligarchy jest najlepszym dowodem na postępującą putinizację kraju. Miliarder zna się z Władimirem Putinem od czasów dzieciństwa, za jego zgodą zbudował wart ok. 1,4 mld dolarów majątek.

Do 67-latka należy m.in. SMP Bank, który od lat finansuje program wyścigowy SMP Racing. Rotenberg dorobił się też fortuny na budowie gazociągów i ropociągów - wszelkie kontrakty otrzymywał za zgodą zbrodniarza wojennego rządzącego Kremlem. Awans na stanowisko prezesa RAF oznacza, że Rotenberg będzie miał jeszcze więcej do powiedzenia w rosyjskim motorsporcie - zauważył serwis sports.ru.

Przyjaciel Putina "szefem wszystkich szefów"

Oligarchę nazwano "szefem wszystkich szefów", który będzie mógł realizować wszelkie zachcianki Putina. Tak jak w 2018 roku, gdy moskiewski dyktator koniecznie chciał mieć Rosjanina w Formule 1. Wtedy SMP Racing w mig wyłożyło Williamsowi 15 mln dolarów, by Siergiej Sirotkin zajął miejsce Roberta Kubicy, choć Polak miał już podpisany kontrakt.

ZOBACZ WIDEO: "Mam co robić w życiu". Interesujące słowa Rusieckiego na temat zmiany prezesa Fogo Unii

- Pierwszy punkt to stworzenie rosyjskiego bolidu F4 - mówił Rotenberg w inauguracyjnym przemówieniu po wyborze na stanowisko prezesa. Miliarder chce wykorzystać do tego własną firmę BR Engineering, która w przeszłości opracowała samochód zdolny rywalizować w wyścigach długodystansowych.

Do momentu wybuchu wojny w Ukrainie oligarcha chętnie finansował starty Rosjanom poza granicami kraju. SMP Racing rozlokowało po całej Europie obiecujące talenty z Rosji. Po 24 lutego 2022 roku sytuacja uległa zmianie. Oficjalnie Rotenberg sprzeciwia się konieczności rywalizacji pod neutralną flagą. Nieoficjalnie miliarder z powodu sankcji stracił dostęp do części swoich funduszy, przez co jego firma nie może sponsorować młodych kierowców.

Stworzenie rosyjskiej wersji bolidu F4 dałoby Rosjanom możliwość odbywania treningów i zawodów na terenie własnego kraju. Już teraz SMP Racing organizuje mistrzostwa Rosji w kartingu. Formuła 4 jest naturalnym krokiem po wyrośnięciu z gokartów. Tymczasem obecnie w kraju Putina jest ledwie kilkanaście samochodów F4, jakie firma Rotenberga nabyła ok. 10 lat temu. Ubiegłej zimy, ze sporym trudem - ze względu na sankcje gospodarcze, udało się je wyremontować.

Rosyjska F1 marzeniem

Krótko po rosyjskiej agresji na Ukrainę, Rosjanie odgrażali się, że stworzą konkurencję dla F1 i nie martwią się sankcjami uderzającymi w kierowców. Po ponad dwóch latach z propagandowych wypowiedzi niewiele wyszło. Portal sports.ru zauważa, że teraz sytuacja może ulec zmianie, bo Rotenberg jako szef federacji "otrzymuje znaczące środki administracyjne na kluczowy projekt" i "znacznie łatwiej mu wejść do ministerstw, udowadniając sensowność pewnych pomysłów".

Rosjanie twierdzą, że Boris Rotenberg mógłby wykorzystać dawnych podopiecznych, takich jak Witalij Pietrow czy Siergiej Sirotkin, do testowania prototypu bolidu wyścigowego. Zapominają jednak, że Formuła 1 nieprzypadkowo znajduje się na szczycie motorsportu i jest znacznie bardziej zaawansowana technologicznie niż inne serie wyścigowe.

Rotenberg miał zresztą szalony plan. Umowa sponsorska z Williamsem zakładała, że zespół z Grove po zakończeniu sezonu 2018 wyśle do Moskwy swój bolid. Najprawdopodobniej Rosjanie chcieli skopiować użytą w nim technologię. Współpraca Williamsa z SMP Racing zakończyła się jednak w atmosferze skandalu, a samochód brytyjskiego zespołu nigdy nie dotarł do Rosji.

Przyjaciel Putina w swoim programie wyborczym obiecał też "wzmocnienie współpracy międzynarodowej z krajami partnerskimi z Azji i grupy BRICS". Realizacja tego punktu może być trudna, bo obecnie nawet Chińczycy zdają się wycofywać ze współpracy z Rosją. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że tegoroczny Silk Way Rally, rosyjska odpowiedź na Rajd Dakar, nie odbędzie się na terenie Chin.

Co więcej, SMP Racing już w 2021 roku, a więc jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie, ogłosiło zorganizowanie mistrzostw Eurazji w Formule 4. Ostatecznie nowa seria nigdy nie ruszyła. Trudno też oczekiwać, aby sportowcy z państw BRICS (m.in. Brazylia, Chiny, Indie, RPA) zgłaszali się do zawodów w Rosji, skoro mogą bez przeszkód startować na Zachodzie, z którego łatwiej się dostać do upragnionej F1.

Ludzie Putina zdominowali federację

Zagrożeniem dla Rosyjskiej Federacji Samochodowej może być to, że Rotenberg obsadził kluczowe stanowiska swoimi ludźmi, którzy nie ukrywają swojej miłości do Putina. Dyrektorem wykonawczym RAF został Siergiej Sirotkin, czyli były kierowca F1 i członek programu SMP Racing. Andriej Brusnikin, który nadzorował wyścigowe mistrzostwa Rosji, został szefem komisji ds. motorsportu.

Portal sports.ru zauważył, że SMP Racing stara się zmonopolizować rosyjskie wyścigi. Program finansowany przez oligarchę przejął zespół z wyścigów długodystansowych, dotychczas utrzymywany przez Lukoil. Wraz z nim objął opiekę nad jego kierowcami - w tym gronie znaleźli się m.in. Aleksandr Smolar i Kirył Smal. Pod skrzydła SMP Racing trafiła też ekipa Capital Racing Team.

Przeciwnikiem Borisa Rotenberga w wyborach był Aleksiej Titow, który do niedawna szefował GP Rosji. Rosjanin jest dyrektorem firmy Rosgonki, która organizowała wyścig F1 w Soczi i zarządza torem wyścigowym Igora Drive w Sankt Petersburgu. Titow po wyborczej porażce może być marginalizowany, co będzie sprzyjać monopolowi Rotenberga i jeszcze bardziej uzależniać rosyjskie wyścigi od Putina.

"Chciałbym wierzyć, że do tego nie dojdzie" - napisał dziennikarz Eryk Rasulew, zdaniem którego największym problemem Rosji jest obecnie brak wykwalifikowanych inżynierów. Sprawia on, że pod znakiem zapytania stoi stworzenie rosyjskiego bolidu F4, a tym bardziej F1.

"Dlatego rozwój programów studenckich, takich jak 'Formula Student', gdzie młodzież uczy się budowania samochodów i tworzenia czegoś na wzór zespołu wyścigowego, jest kluczowy. Bez tego wyścigi w Rosji może czekać stopniowy regres, którego nie będzie można zastopować importem zagranicznych samochodów i bolidów" - zauważył rosyjski dziennikarz.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Hołd dla zmarłej legendy F1. Tak będzie wyglądał McLaren w GP Monako
- "Oferta przyjęta". Głośny transfer w F1 o krok