Daniel Ricciardo miał w tym roku walczyć o powrót do Red Bull Racing w sezonie 2025, a swoimi występami chciał przyćmić Sergio Pereza. Jednak to nad Australijczykiem zbierają się czarne chmury. W trzech dotychczasowych Grand Prix nie zdobył on ani jednego punktu, a lepszym tempem może się pochwalić Yuki Tsunoda.
Po wyścigu Formuły 1 w Australii pojawiły się plotki, że przyszłość kierowcy Visa Cash App RB stoi pod znakiem zapytania. 34-latek miał usłyszeć ultimatum - albo szybko poprawi swoją dyspozycję, albo jego bolid przejmie rezerwowy Liam Lawson.
W późniejszych rozmowach z mediami Helmut Marko zaprzeczył, jakoby doświadczony kierowca usłyszał ultimatum. Do ciekawych ustaleń dotarł też ESPN. Amerykańska stacja telewizyjna ustaliła, że Daniel Ricciardo może być spokojny o swoją przyszłość w F1. Zawdzięcza to przede wszystkim sponsorom.
ZOBACZ WIDEO: Nie ma wątpliwości. Jego zdaniem to początek katastrofy żużla
O interesy kierowcy z Antypodów dba agencja menedżerska CAA Sports, która pośredniczyła też w załatwianiu sponsorów dla zespołu z Faenzy. To właśnie ona sprowadziła do drugiej ekipy Red Bulla takie firmy jak Visa i CashApp, które rocznie przelewają 35 mln dolarów. Wpływ na wysokość kontraktu sponsorskiego miała obecność Ricciardo w zespole.
Australijczyk należy do najpopularniejszych kierowców w F1. Ze względu na swoje poczucie humoru stał się jedną z gwiazd serialu "Drive to survive". Tylko na Instagramie obserwuje go ponad 9 mln osób. To liczby zbliżone do tych, jakie generuje trzykrotny mistrz świata Max Verstappen (11,6 mln obserwujących), ale znacznie lepsze niż chociażby Yuki Tsunoda (2 mln obserwujących).
Dlatego też Ricciardo może spać spokojnie i nawet jeśli nie będzie notował dobrych wyników na torze, to nic nie wskazuje na to, aby wyleciał z F1 przed końcem sezonu 2024. Australijczyk jest zbyt ważny dla sponsorów Visa Cash App RB.
Czytaj także:
- Wydali 4 mld dolarów. Właśnie powstał nowy gigant sportowy
- Chcą na nowo podbić F1. Ważny ruch giganta