Nie spodziewał się wyrzucenia z Ferrari. Kierowca mocno przeżył transfer Hamiltona

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Ferrari SF-24
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Ferrari SF-24

Carlos Sainz był długo przekonany, że podpisanie nowej umowy z Ferrari jest kwestią czasu. Decyzja Włochów o postawieniu na Lewisa Hamiltona zszokowała kierowcę z Madrytu. - Wszyscy w świecie F1 byli tym zaskoczeni - mówi 29-latek.

W tym artykule dowiesz się o:

Ferrari zimą rozpoczęło rozmowy kontraktowe, gdyż umowy Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza wygasały po sezonie 2024. Spodziewano się, że Włosi przedłużą współpracę z obecnym duetem kierowców. Z czasem w negocjacjach z Sainzem pojawiły się jednak przeszkody. Hiszpan upierał się przy wieloletniej umowie, podczas gdy stajnia z Maranello oferowała mu porozumienie na rok z opcją na kolejny.

29-latek z Madrytu najwidoczniej poczuł się za mocny w negocjacjach, bo Ferrari w styczniu miało zerwać rozmowy i skierowało się do Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk dość niespodziewanie zgodził się na transfer i odejście z Mercedesa. W sezonie 2025 to właśnie siedmiokrotny mistrz świata zasiądzie w czerwonym bolidzie.

Wiadomość o odejściu z Ferrari była dla Sainza szokiem, podobnie jak i transfer Hamiltona. - Wszyscy w świecie F1 byli tym zaskoczeni. Sam dowiedziałem się o transferze Lewisa kilka tygodni wcześniej niż reszta. Miałem kilka tygodni na refleksję, na przetrawienie tego i przygotowanie się do prezentacji nowego bolidu i inauguracji sezonu - powiedział hiszpański kierowca, którego cytuje motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zjawiskowa bramka w meczu kobiet. Co za "piętka"!

- Mogłem wyciągnąć swoje wnioski z tej sytuacji i skupić się na sezonie 2024. Fakt jest jednak taki, że przenosiny Hamiltona do Ferrari były zaskoczeniem dla całego świata F1, więc również i dla mnie - dodał Sainz.

Sainz zdradził też dziennikarzom, że otrzymał multum wiadomości ze wsparciem od osób z padoku. Część z nich była zaskoczona decyzją Ferrari o rezygnacji z usług kierowcy. - Mój telefon w ostatnich tygodniach był dość zajęty. Dostałem wiele wiadomości z wyrazami wsparcia. Chciałbym za nie podziękować osobom z padoku, a także przyjaciołom i domownikom - skomentował kierowca z Madrytu.

Hiszpan już w zeszłym roku mówił, że chce rozpocząć sezon 2024 ze świadomością, co będzie robił w kolejnych latach. Dlatego też Sainz naciskał na Ferrari, by przedłużyć umowę jeszcze przed pierwszym wyścigiem nowej kampanii. Kierowca wychodzi bowiem z założenia, że brak wiedzy na temat przyszłości wpływa na jego pewność siebie za kierownicą.

Sainz nie zrealizował tego celu i raczej prędko nie dowiemy się, do której ekipy trafi w sezonie 2025. Hiszpan ma znajdować się na radarze m.in. Audi, Alpine i Williamsa. Jego decyzja będzie jednak uzależniona od innych ruchów transferowych, bo może się okazać, że czekać na niego będzie miejsce w Red Bull Racing albo Aston Martinie.

- Mówiłem, że chcę uporządkować swoją przyszłość przed pierwszym wyścigiem, ale w tym scenariuszu pewne rzeczy uległy zmianie. Czeka mnie dłuższy proces. Przede mną najprawdopodobniej najważniejsze trzy, cztery lata mojej kariery. Dlatego chcę mieć pewność, że jestem we właściwym miejscu. Chcę mieć gwarancję, że dobrze wybrałem kolejny cel podróży - zadeklarował Sainz.

- Poświęcę czas na przemyślenie wszystkiego, wysłuchanie wszystkich opcji, tak abym mógł czuć się komfortowo. Chcę mieć pewność, że miałem wystarczającą ilość informacji przed podjęciem decyzji. Mam dobry sztab menedżerski, który się tym zajmuje i potrafię to oddzielić od ścigania się na torze - podsumował Sainz.

Czytaj także:
- Mobbing w najlepszym zespole F1? Szef Red Bulla narobił sobie "wielu wrogów"
- "Nie je i nie śpi". Fatalne doniesienia na temat żony szefa Red Bulla

Źródło artykułu: WP SportoweFakty