"Farsa". Gromy na sędziów w F1

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Oscar Piastri w alei serwisowej
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Oscar Piastri w alei serwisowej

Kwalifikacje do GP Kataru po raz kolejny pokazały, jak dużym problemem są limity toru dla kierowców i sędziów w F1. Po zakończeniu "czasówki" trzeba było długo czekać na wyniki sesji, bo Lando Norris i Oscar Piastri ewidentnie wyjechali poza tor.

Od jakiegoś czasu sędziowie w Formule 1 skrupulatnie przyglądają się wyjazdom kierowców poza tor i kasują ich najlepsze czasy, jeśli bolid chociaż minimalnie znajdował się poza białymi liniami. Prowadzi to do kuriozalnych zachowań, jak kilka miesięcy temu w GP Austrii, gdzie w trakcie wyścigu usunięto aż 275 wyników okrążeń.

Problem powrócił przy okazji GP Kataru, gdzie nietypowe krawężniki sprawiają, że kierowcom trudno wyczuć limity toru. Już po zakończeniu kwalifikacji najlepszych wyników pozbawieni zostali m.in. Lando Norris oraz Oscar Piastri.

Brytyjczyk stracił drugie miejsce w "czasówce", a Australijczyk awansował w ten sposób z czwartej pozycji na trzecią, by po chwili dowiedzieć się o skasowaniu czasu. W efekcie debiutant z McLarena spadł w wynikach kwalifikacji do GP Kataru na szóstą lokatę. - Nasz sport nie radzi sobie z tym najlepiej - przyznał wprost Frederic Vasseur, szef Ferrari.

ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"

- Takie kasowanie czasów nie wygląda najlepiej, ale teraz bardziej martwię się o wyścig. Porywy wiatru są tutaj spore i sprawiają, że kierowcy mają problem, by zmieścić się w torze i nie przesadzić o te 5 centymetrów w newralgicznym zakręcie. Ważne jest też, by informacje od sędziów były przekazywane na bieżąco. Wiem, że to skomplikowane, ale oby nie powtórzyła się sytuacja z Austrii - dodał Vasseur w Sky Sports.

Ogrom pracy sędziów przy kasowaniu czasów okrążeń sprawił, że po GP Austrii protest na ich pracę złożył Aston Martin. Brytyjska ekipa dowodziła, że stewardzi nie uwzględnili wszystkich wyjazdów poza tor i powinni byli anulować więcej "kółek", nakładając przy tym kary na część kierowców. Ekipa z Silverstone miała rację i na oficjalne wyniki wyścigu musieliśmy czekać kilkanaście godzin.

- Musi istnieć lepsze rozwiązanie. Wyniki zmieniają się co kilka minut - dodał w niemieckim Sky Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.

Część osób w padoku martwi się, że GP Kataru może zamienić się w "farsę", jeśli sędziowie będą tak skrupulatnie podchodzić do limitów toru. Obawy te podziela kluczowa osoba w Red Bull Racing. - Może ułożymy betonowe płyty w żwirze? Co zrobimy następnym razem? Jeśli w sobotę albo niedzielę będzie tak samo, to sędziowie będą mieli do skasowania tyle czasów, że wyniki wyścigu poznamy w poniedziałek rano - dodał 80-latek.

Czytaj także:
- "Idą drogą Rosji". Głośno o działaniach saudyjskiego Aramco
- Nowy zespół w F1? Opinia Hamiltona nie wszystkim się spodoba

Komentarze (0)