Jak będzie wyglądać skład Ferrari od sezonu 2025? To pytanie zadają sobie od kilku miesięcy fani ekipy z Maranello, biorąc pod uwagę wygasające kontrakty Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza. Monakijczyk ma brać pod uwagę zmianę pracodawcy, bo jest zawiedziony brakiem postępu Ferrari w walce o tytuł mistrzowski. Hiszpan z kolei na początku przyszłego roku chciałby wiedzieć, jaka czeka go przyszłość w Formule 1.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że kwestia Leclerca została rozstrzygnięta. Włoskie media podały informację, iż 25-latek uzgodnił warunki nowego kontraktu, który miałby mieć formułę 2+3. Pierwsze dwa sezony byłyby obowiązkowe (2025-2026), a trzy kolejne uzależnione od wyników kierowcy i zespołu.
Sam Leclerc zaprzeczył doniesieniom, jakoby już podpisał nowy kontrakt z Ferrari i zdradził, że "rozmowy jeszcze się nie rozpoczęły". Potwierdza to też serwis formu1a.uno. Z jego ustaleń wynika, że włoski zespół w najbliższym czasie nawet nie planuje rozpoczynać negocjacji ze swoją gwiazdą.
ZOBACZ WIDEO: Tylko spójrz, co zrobili przed meczem z Realem Madryt. "Ojcze nasz"
Doniesienia Włochów mogą dziwić, ale nie są niczym zaskakującym w obliczu słów Frederica Vasseura z początku roku. Nowy szef Ferrari powiedział, że chce najpierw skupić się na zmianach w fabryce i dostosowaniu struktury zespołu do własnych upodobań.
Serwis Formu1a.uno twierdzi, że Vasseur chce w pierwszej kolejności prowadzić rozmowy z inżynierami zainteresowanymi pracą dla Ferrari, dokonując transferów z Mercedesa i Red Bulla. Wzmocnienie działu technicznego ma być koniecznością, aby czerwone bolidy ponownie walczyły o tytuł mistrzowski w F1. Na dodatek pozyskanie utytułowanych specjalistów powinno przekonać Leclerca do zawarcia nowej umowy.
Mniej pewna jest przyszłość Sainza w Ferrari. Hiszpan niekoniecznie widzi siebie w roli kierowcy numer dwa, ale nie ma też umiejętności i prędkości, by podążać za tempem Leclerca. 28-latek nie powinien jednak narzekać na brak ofert. W swoich szeregach widzą go m.in. Alpine oraz Audi.
Czytaj także:
- Pozew na 100 mln dolarów w F1. Afera z romansem w tle
- Były kolega krytykuje Schumachera. Burzy idealny obraz Niemca