Sergio Perez odpowiada na plotki. Meksykanin pewny swego

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez

Daniel Ricciardo powrócił do F1, a zdaniem części ekspertów jest to element większej układanki, która zakończy się angażem Australijczyka w Red Bullu. Co na to Sergio Perez? Meksykanin ma ważny kontrakt do końca sezonu 2024 i zapewnia, że go wypełni.

Przed GP Węgier mieliśmy do czynienia z pierwszymi ruchami transferowymi w Formule 1 w sezonie 2023. Miejsce w Alpha Tauri stracił Nyck de Vries, a jego fotel wyścigowy przejął Daniel Ricciardo. Ten ruch może wywołać efekt domina, bo w barwach Red Bull Racing zawodzi Sergio Perez. W padoku F1 nie brakuje opinii, że Ricciardo już w przyszłym roku może zastąpić Pereza w głównej ekipie "czerwonych byków".

- Z mojej strony ten ruch niczego nie zmienia, bo reprezentuję Red Bulla. W Alpha Tauri jest nie tylko Daniel, ale też Yuki. Zresztą, ponad połowa stawki F1 z chęcią ścigałaby się w barwach Red Bulla - powiedział meksykański kierowca, którego cytuje motorsport.com.

- Jestem w F1 od 13 lat, więc nie jestem gościem, który myślałby daleko do przodu. Miałem swoje spotkania z inżynierami, więc nawet nie miałem czasu, by porozmawiać o tym, co dzieje się z Danielem. Dla niego powrót w tym momencie to wielka szansa. To tyle - dodał Perez.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym Messi

33-latek przyznał, że obecnie nie myśli o ewentualnym przedłużeniu umowy i sezonie 2025, bo byłoby to "nonsensem". - Na pewno żal mi Nycka, bo jego przygoda z F1 była krótka. Pod tym względem ten sport znów okazał się dość brutalny. Jednak nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Taka już jest Formuła 1 - skomentował kierowca z Meksyku.

- Czy Nyck zasłużył na więcej czasu? Trudno to ocenić. Czasem pojawiają się kierowcy, którzy dostają więcej możliwości na zaprezentowanie swoich możliwości, z różnych powodów. Nyck miał tego pecha, że Daniel akurat był dostępny na rynku - przyznał Perez.

Wymiana de Vriesa na Ricciardo jest kolejną w historii Red Bulla. W ostatnich latach "czerwone byki" regularnie zwalniają kierowców, jeśli tylko ich wyniki pozostawiają wiele do życzenia. To kolejny sygnał ostrzegawczy dla Pereza. - Wszystko jest w moich rękach. Jestem typem zwycięzcy, nie lubię mieć kiepskich weekendów. Nie jestem w F1 po to, by przegrywać. W innym razie wolałbym siedzieć w domu i robić coś innego. Jestem tutaj, bo wiem, na co mnie stać i pokazywałem to wcześniej - podsumował 33-latek.

Czytaj także:
- Koniec Pereza w Red Bullu jest bliski? "Jego dni są policzone"
- F1 w sporze z milionerami z Las Vegas. Chodzi o ogromną kwotę

Komentarze (0)