Sprint Formuły 1 w Austrii rozgrywany był na mokrym torze, a warunki do jazdy zwłaszcza na początku pozostawiały sporo do życzenia. Wykorzystał je Sergio Perez, który na pierwszych metrach wyprzedził Maxa Verstappena po zdecydowanym ataku. Meksykanin po chwili ratował się przed wypadnięciem z toru, co wykorzystał jego kolega z Red Bull Racing.
Następnie Perez zdecydował się na kontrę, a Verstappen lekko przejechał po trawie, aby uniknąć kontaktu. - Wypchnął mnie! Co jest do cholery?! - pytał przez radio aktualny mistrz świata, a po zakończeniu sprintu podsumował dosadnie całe zdarzenie przez radio.
- Wyjście z pierwszego zakrętu nie było zbyt przyjemne. To mogło być naprawdę duże zderzenie. Musimy o tym porozmawiać. To nie było w porządku - powiedział Verstappen w momencie zjazdu do alei serwisowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak bawi się Milik z partnerką. Na wakacjach
Verstappen i Perez odbyli gorącą dyskusję w parku zamkniętym, jeszcze przed rozmowami z dziennikarzami. Wydaje się, że obaj zakopali topór wojenny, bo później przed kamerami Holender i Meksykanin byli dość spokojni. - Było trochę walki, co wykorzystał Hulkenberg, którego trudno było później wyprzedzić. Max był zły o zachowanie z drugiego zakrętu, ale nie widziałem go tam - przyznał Perez w Sky Sports.
- Kiepsko pojechałem pierwszy zakręt. Próbowałem ratować sytuację, ale gdy zdałem sobie sprawę, że on tam jest, to zostawiłem mu otwartą przestrzeń. Wszystko jest w porządku. Rozmawialiśmy o tym. Chociaż byliśmy na pierwszym i drugim miejscu, to widoczność w tym miejscu toru była bardzo kiepska - dodał Perez, zwracając uwagę na pióropusze wody unoszące się za bolidami.
Ostatecznie Verstappen wygrał sprint z ponad 21-sekundową przewagą nad Perezem, dlatego też Holender nie rozpamiętywał całej sytuacji. - To był trudny moment w pierwszym zakręcie. Zwłaszcza, gdy jesteś zmuszony pojechać po trawie, która jest bardzo śliska. Udało mi się utrzymać bolid, a potem mieliśmy już dość spokojny wyścig - powiedział aktualny mistrz świata.
Czytaj także:
- Groźny incydent w alei serwisowej. Kolejna kara w F1
- Bob Fernley nie żyje. Padok F1 w żałobie