Od wielu lat kierowcy Formuły 1 mogą czerpać mnóstwo wiedzy od inżynierów wyścigowych, którzy informują ich o stanie opon, stracie do kolejnego kierowcy albo innych wydarzeniach na torze. Zdarza się też, że wskutek komunikacji radiowej dochodzi do zmian w strategii, bo dany kierowca chce dłużej korzystać z wskazanego kompletu ogumienia.
Efekt jest taki, że niejednokrotnie to inżynier "prowadzi" kierowcę przez wyścig, mocno ułatwiając mu zadanie. To nie podoba się Johnny'emu Herbertowi, zdaniem którego w takiej sytuacji umiejętności danego zawodnika schodzą na dalszy plan.
- Szczerze mówiąc, zakazałbym komunikacji radiowej podczas niedzielnych wyścigów. Teraz zespoły dysponują fantastycznym sprzętem, który pozwala obliczyć różne opcje strategiczne. Jednak osobiście wolałbym, aby decyzje były podejmowane nie przez komputery, a przez ludzi. Tak jak to było w czasach moich, Senny czy Hilla - powiedział były kierowca F1 w "Evening Standard".
ZOBACZ WIDEO: Bolid F1 jechał w tłum dziennikarzy! Absurdalna sytuacja w trakcie Grand Prix Azerbejdżanu
Zdaniem Brytyjczyka, w dawnych czasach kierowca mógł w większym stopniu zrobić różnicę na torze poprzez odpowiednie wyczucie bolidu i warunków. Teraz często inżynier podaje mu wszystko na tacy. - Było tak, że przed startem wyścigu omawialiśmy strategię. Był plan, ale w większości decyzje podejmowaliśmy sami - dodał.
Ekspert telewizyjny ma świadomość, że taki zakaz wywołałby problemy wielu kierowcom, którzy przywykli do pomocy z zewnątrz. - Nie lubię, gdy kierowcy mówią przez radio, że ich opony się przegrzewają. Niech to poczują i sami zareagują! Teraz zawodnicy bazują tylko na radiu i tym, co tam usłyszą - zauważył Herbert.
- Kiedyś w piątek i sobotę mogliśmy robić wszystko, a w niedzielę dawali nam bolid i mówili: "Zrobiliśmy wszystko, teraz reszta zależy od ciebie" - podsumował były kierowca F1.
Czytaj także:
- Lewis Hamilton obawia się nudnej F1. Czy Red Bull szkodzi dyscyplinie?
- Coraz gorsze nastroje w Ferrari. Kierowcy mają dość bolidu