W poniedziałek Robert Kubica pojawił się w Warszawie na Sportowym Podsumowaniu Roku w wykonaniu Orlen Teamu. Dla krakowianina miniony sezon był słodko-gorzki. Wprawdzie stanął on na podium w 24h Le Mans, ale większość występów Prema Orlen Team w długodystansowych mistrzostwach świata WEC pozostawiała nieco do życzenia. Dlatego Kubica ma opuścić włoską załogę z końcem 2022 roku.
38-latek podczas poniedziałkowej wizyty w Warszawie nie chciał ujawniać nazwy nowego pracodawcy. Potwierdził za to, że nadal będzie się ścigał w zawodach długodystansowych. - Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł oficjalnie zakomunikować, gdzie dokładnie będę startował i z kim - powiedział Kubica w rozmowie z dziennikarzami.
Obecnie ważą się też losy dalszej obecności Orlenu w Formule 1. Polski gigant paliwowy chce kontynuować promocję swojej marki przez królową motorsportu, bo jak podkreślał prezes Daniel Obajtek, w ten sposób buduje swoją wiarygodność. Pozostanie Orlenu w F1 oznaczałoby również pracę Kubicy w roli rezerwowego. Czy w Alfie Romeo?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!
- Nie wiem. Muszę poczekać. Tego mnie życie nauczyło, że póki pewne rzeczy nie są pewne na sto procent, to lepiej nie zapeszać. Muszę zobaczyć, jak się losy potoczą i jakie umowy zostaną podpisane. Dla mnie prowadzenie bolidu F1 to zawsze zaszczyt i przyjemność. Dlatego będę bardzo zadowolony, jeśli będzie mi dane znów wsiąść do samochodu - skomentował Kubica.
W zespole z Hinwil, w którym Kubica jest rezerwowym od roku 2020, doszło ostatnio do sporych zmian. Frederic Vasseur zakończył pracę w roli szefa Alfy Romeo, zaś stanowisko dyrektora generalnego objął Andreas Seidl. To on będzie miał za zadanie poszukać nowego szefa ekipy F1. - Mogę powiedzieć tyle, że Andreas to mój dobry znajomy. Był ze mną w BMW Sauber i pełnił rolę inżyniera w czasach, gdy ja ścigałem się dla tej ekipy. Prywatnie to jest człowiek, którego bardzo lubię, a współpraca z nim była przyjemnością - dodał Kubica.
Jeśli Kubica pozostanie na kolejny rok w F1 i WEC, będzie to oznaczało dla niego kolejny pracowity sezon. Polski kierowca podkreślił jednak, że nie stanowi to dla niego problemu. - Ciężką pracę ma ktoś, kto wstaje o godz. 5 rano, idzie na kilka godzin do pracy i nie ma pewności, czy będzie miał co włożyć do lodówki. Nie nazwałbym swojego zajęcia ciężką pracą. Po prostu życie sportowca jest specyficzne, inne. Mam ten przywilej, że robię to, co kocham. Mam możliwość kontynuowania pasji z dzieciństwa i uważam się za szczęściarza - podsumował.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Żona Toto Wolffa szefową ekipy F1? Huczy od plotek
"Tak bardzo się myliliśmy". Schumacher daleki poziomem od ojca