Przepisy wprowadzone w roku 2022 miały jeden cel - uczynić Formułę 1 ciekawszą. Nowy wygląd bolidów sprawił, że łatwiej podążać zaraz za rywalem, co z kolei zwiększa szanse na skuteczne przeprowadzenie manewru wyprzedzania. Udało się przy tym wyrównać stawkę F1, bo różnica między najlepszym a najgorszym zespołem nie jest już tak ogromna.
Jednak Formuła 1 wraz z FIA myśli już nad kształtem nowych przepisów, które wejdą w życie w roku 2026 wraz z nowymi silnikami. Nakreślono przy tym dwa strategiczne cele - zmniejszenie masy bolidu oraz zmniejszenie jego rozmiarów. To odpowiedź na postulaty wielu kierowców, którym nie podobają się coraz cięższe i dłuższe samochody F1.
Bolidy mają być lżejsze i krótsze
Plan minimum, zdaniem Nikolasa Tombazisa, to odchudzenie pojazdów o co najmniej 35 kg. - To realistyczne. Jeśli porównamy sytuację do początku XXI wieku, to bolidy zyskały nawet 200 kg. To ogromna liczba. Połowę z tego stanowi cięższy silnik. W jednostce napędowej doszły bowiem takie elementy jak dodatkowy akumulator, turbosprężarki, silnik elektryczny - wyjaśnił szef FIA ds. technicznych w podcaście "The Race F1 Tech".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Katarczycy się wściekli, gdy ją zobaczyli. To miss mundialu?
Tombazis podkreślił, że F1 musi zmierzać w kierunku wskazanym przez społeczeństwo, dlatego niemożliwy jest powrót do silników V10 w miejsce ciężkich jednostek hybrydowych. Można jednak pracować nad tym, aby obecne maszyny były lżejsze i nad tym chcą się pochylić eksperci z FIA i F1.
- Kolejne 50 kg to kwestie bezpieczeństwa. W bolidach doszedł system Halo, znacznie mocniejsze podwozie, itd. Z tego raczej też nikt nie chce rezygnować. Zatem okazuje się, że mamy jeszcze jakieś 15-20 kg ze względu na różne systemy w samochodach i 30-35 kg ze względu na wymiary bolidów. Skoro one są dłuższe i szersze, to muszą mieć większe opony, itd. - powiedział Tombazis.
- Skrócenie bolidów to nasza szansa. Chcemy, aby samochody w roku 2026 były znacznie krótsze i węższe. To ograniczy wzrost masy. Z drugiej strony, nastawiamy się bardziej na elektryczność, więc wzrosną rozmiary baterii - dodał szef FIA ds. technicznych.
Tak rosły bolidy F1. Kubica porównał je do autobusu
W roku 2009, ostatnim z tankowaniem podczas wyścigów F1, minimalna waga bolidu wynosiła 605 kg. Było to ledwie 5 kg więcej względem sezonu 2000. W roku 2013 masa minimalna wzrosła już dość znacząco - do 642 kg. Rewolucja nadeszła w kolejnym sezonie wraz z większymi i cięższymi jednostkami hybrydowymi. Wtedy maszyny zyskały kolejnych kilkadziesiąt kilogramów.
Dlatego nie powinno dziwić, że gdy Robert Kubica w roku 2017 wsiadał do bolidu Renault po kilkuletniej przerwie, nie znając maszyn wprowadzonych od sezonu 2014, przeżył szok. - Samochody mają jakieś 60 kg nadwagi. W wolnych zakrętach pojazd zaczyna przypominać autobus. W szybkich łukach brakuje mu za to zwrotności. Dlatego trzeba obierać inne linie do jazdy - mówił Kubica.
- Moja sugestia jest jedna. Musimy pozbyć się tego ciężaru. Wtedy wiele problemów w F1 się rozwiąże - dodawał polski kierowca, zwracając uwagę na to, że przy tak ciężkich bolidach, zupełnie inaczej zachowują się opony.
W sezonie 2022, przy okazji kolejnych zmian w przepisach, wagę podniesiono do 790 kg. Gdy okazało się, że większość zespołów zbudowała bolidy z masą przekraczającą 800 kg, po kilku wyścigach pułap podniesiono do 798 kg. W przyszłym roku zostanie on obniżony do 796 kg.
Sam Tombazis nie ma wątpliwości, że nie ma szans, aby powrócić do sytuacji z początku XXI wieku, gdy bolidy ważyły nieco ponad 600 kg. Skrócenie ich wymiarów i chociaż minimalne obniżenie masy będzie jednak informacją, na którą kierowcy F1 czekają z utęsknieniem.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Kto skusi Roberta Kubicę? Nowy kierunek dla Polaka
Koniec swobody w Red Bullu? Zmiany po śmierci miliardera