W poniedziałek minie tydzień od momentu, w którym FIA potwierdziła, że Red Bull Racing przekroczył limit wydatków Formuły 1 w sezonie 2021 i złamał tym samym przepisy. Sprawa nie jest rozwiązana, bo nie wiadomo, o ile zespół przesadził z kosztami. Nie poznaliśmy też wymiaru kary, bo "czerwone byki" nie zgadzają się z werdyktem federacji i najprawdopodobniej złożą od niego odwołanie.
Złamanie przepisów przez Red Bulla wywołuje wściekłość wśród szefów Mercedesa i Ferrari, czyli ekip zamieszanych w walkę o tytuł mistrzowski w sezonach 2021 i 2022. Przekroczenie pułapu finansowego pomogło w przygotowaniu szeregu części dla bolidu Maxa Verstappena w zeszłym roku, ale też wpłynęło na proces budowy tegorocznej maszyny.
"Metody FIA nigdy nie były przejrzyste. Od sezonu 2021 zespoły są zobowiązane do przestrzegania limitu wydatków. A teraz, praktycznie rok później, federacja zadała sobie trud i opublikowała wyniki audytów finansowych. To jest absurd. Włoska policja podatkowa działa szybciej niż federacja!" - napisał na swoim blogu ceniony dziennikarz Leo Turrini, który ma dobre dojścia do kluczowych osób w Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze
Turrini przypomniał słowa Mattii Binotto. Szef Ferrari już w marcu mówił o tym, że FIA powinna zatrudnić więcej osób w dziale finansowym, aby sprawniej zarządzać limitem wydatków.
Zdaniem cenionego dziennikarza, nikt we Włoszech nie oczekuje, aby Verstappen stracił tytuł mistrzowski wskutek złamania przepisów przez Red Bulla. Ferrari ma jednak naciskać na surową karę dla rywala. "Czy można odebrać tytuł Verstappenowi? Nie znamy tak naprawdę dokładnych liczb dotyczących tego przewinienia. Red Bull to sprytny zespół, więc to naruszenie nie doprowadzi do poważnych konsekwencji" - ocenił Turrini.
"To wszystko prowadzi do jednego wniosku. Jak do cholery zostały napisane przepisy finansowe? Czy audyt zespołu F1 naprawdę musi trwać dziewięć miesięcy?" - zapytał na blogu włoski dziennikarz.
Turrini ocenił, że sytuacja z Red Bullem i przekroczeniem wydatków jest wyraźną rysą na wizerunku FIA i F1. Wywołuje bowiem niepotrzebną dyskusję i może prowadzić do oskarżeń o oszustwach. To z kolei może sprawić, że część nowych kibiców Formuły 1 odwróci się od tego sportu.
Czytaj także:
Mercedes gotów złamać przepisy F1. Czeka na karę dla Red Bulla
Szejkowie oferują miliony F1. Oto, czego chcą w zamian