Biorąc pod uwagę, że na torze Spa-Francorchamps bardzo łatwo o manewry wyprzedzania, od kilku tygodni spekulowano, że podczas GP Belgii część kierowców otrzyma kary za wymianę elementów silnika. Nikt nie spodziewał się, że sankcje obejmą aż sześciu zawodników, co mocno wpłynie na układ pól startowych w niedzielę.
Karę otrzyma Max Verstappen. Kierownictwo Red Bull Racing postanowiło wymienić w bolidzie Holendra wszystkie elementy jednostki napędowej. 24-latek otrzyma nowy silnik spalinowy, turbosprężarkę, MGU-H, MGU-K, baterię i elektronikę sterującą. Tym samym aktualny lider klasyfikacji Formuły 1 spotka się na tyłach stawki z Charlesem Leclercem.
Główny rywal Verstappena do tytułu mistrzowskiego otrzymał nowy silnik oraz skrzynię biegów. Dla kierowcy Ferrari to kolejna kara w sezonie 2022. Wcześniej Leclerc musiał nadrabiać straty w GP Kanady, gdzie również ruszał do wyścigu z końca stawki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Nowe elementy jednostki napędowej otrzymają też Lando Norris, Esteban Ocon, Valtteri Bottas i Mick Schumacher. W przypadku Norrisa i Ocona doszło do wymiany silnika spalinowego, turbosprężarki, elektroniki sterującej i MGU-H. Francuz dodatkowo otrzymał nowe MGU-K i baterię.
Z kolei Bottas otrzymał świeży silnik spalinowy, MGU-H i turbosprężarkę, a także nową skrzynię biegów. Schumacher w ten weekend skorzysta z nowej skrzyni biegów i elektroniki sterującej.
Niewykluczone, że do grona ukaranych dołączy Kevin Magnussen. Kierowca Haasa nie ukończył pierwszego treningu F1 przed GP Belgii z powodu awarii silnika.
Kary dla Verstappena i Leclerca to bez wątpienia dobra wiadomość dla Mercedesa, który przy okazji GP Belgii chce poszukać pierwszej wygranej w F1 w sezonie 2022. Niemiecka ekipa w tym roku nie dysponuje najszybszym bolidem w stawce, ale jest on niezawodny. W efekcie Lewis Hamilton i George Russell nie muszą się obawiać o kary związane z przesuwaniem na polach startowych.
Czytaj także:
Zła wiadomość dla Fernando Alonso. Syn miliardera ważniejszy dla zespołu?
McLaren bierze winę na siebie. Rozstanie z kierowcą najlepszym wyborem