Roszady transferowe w F1. To będzie gorące lato

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo (po lewej) i Andreas Seidl
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo (po lewej) i Andreas Seidl

Za nami ledwie pięć wyścigów F1 nowego sezonu, a zespoły już podejmują decyzje odnośnie składów na rok 2023. Wynika to z faktu, że sporej części kierowców kończą się umowy. Dlatego czeka nas gorące lato pod kątem negocjacji i transferów.

Pięć wyścigów Formuły 1 w sezonie 2022 wystarczyło, aby kilku kierowców mogło poważnie obawiać się o swoją przyszłość w królowej motorsportu. Przede wszystkim dotyczy to Nicholasa Latifiego, który nie jest w stanie podjąć rękawicy w Williamsie i regularnie zamyka stawkę w F1. Dlatego Kanadyjczyk może stracić miejsce w zespole z Grove jeszcze w trakcie trwania obecnej kampanii.

Wśród potencjalnych następców Kanadyjczyka w Williamsie wymienia się Oscara Piastriego i Nycka de Vriesa. Australijczyk niemal na pewno będzie obecny w F1 w sezonie 2023, niewiadomą pozostaje jedynie nazwa zespołu. Wynika to z faktu, że kierownictwo Alpine jest świadome ogromnego potencjału 21-latka, a równocześnie wyniki nie bronią Fernando Alonso.

Alonso może jednak spać spokojnie, bo nic nie wskazuje na to, by miał pożegnać się z F1. Zainteresowany 40-latkiem jest Aston Martin, który widzi w nim kandydata na lidera zespołu i równocześnie mentora dla Lance'a Strolla. Pozyskanie Hiszpana byłoby równoznaczne z końcem kariery Sebastiana Vettela, bo o takiej decyzji Niemca robi się coraz głośniej w F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk

Zagrożeni mają być też Daniel Ricciardo oraz Yuki Tsunoda. Australijczyk podpisał wieloletni kontrakt z McLarenem, ale jego starty w sezonie 2023 są uzależnione od spełnienia określonych wytycznych, a do tego daleka droga. Biorąc pod uwagę wysoki kontrakt 32-latka, stajnia z Woking może postawić na nim krzyżyk. Zwłaszcza że w dłuższej perspektywie liderem zespołu ma być Lando Norris, a z roli kierowcy numer dwa mógłby się wywiązać chociażby Colton Herta. Równocześnie Formuła 1 po latach w końcu miałaby reprezentanta USA.

Z kolei Tsunoda trafił do F1 ze względu na współpracę Hondy z Red Bull Racing i Alpha Tauri. Chociaż Japończycy opuścili stawkę po sezonie 2021, to młody kierowca z Azji zachował miejsce w ekipie z Faenzy, bo był to jeden z elementów rozliczenia obu stron. Obecne rezultaty nie bronią 22-latka, ale też "czerwone byki" nie mają naturalnego kandydata do jazdy w F1 w swojej akademii.

Znak zapytania widnieje też przy Guanyu Zhou. Chińczyk świetnie zaczął przygodę z F1 i Alfą Romeo, bo zdobył punkt w debiucie. Od tego momentu kierowca z Państwa Środka nie finiszował w czołowej dziesiątce, ale miał przy tym sporo pecha. Jednak nagła poprawa występów może nie poprawić jego sytuacji, bo świetnie w F2 spisuje się Theo Pourchaire. Młody Francuz należy do akademii prowadzonej przez Frederica Vasseura i szef Alfy Romeo będzie chciał go mieć w swoim zespole w sezonie 2023.

Sytuacja kontraktowa w F1:

Lp.ZespółSkład (data końca umowy)
1. Mercedes Lewis Hamilton (2023), George Russell (wieloletnia)
2. Red Bull Racing Max Verstappen (2028), ?
3. Ferrari Charles Leclerc (2024), Carlos Sainz (2024)
4. McLaren Lando Norris (2025), ?
5. Alpine Esteban Ocon (2024), ?
6. Alpha Tauri Pierre Gasly (2023)*, ?
7. Aston Martin Lance Stroll (wieloletnia), ?
8. Williams ?, ?
9. Alfa Romeo Valtteri Bottas (wieloletnia), ?
10. Haas ?, ?

* - Gasly posiada umowę bezpośrednio z Red Bullem

Czytaj także:
Alfa Romeo sprawiła niespodziankę. Robert Kubica ma w tym swój udział
Lewis Hamilton jest wściekły. Wszystko przez najnowsze plotki

Źródło artykułu: