Worlds 2019. Wnioski po porażce G2 Esports. Czas przypomnieć sobie formę z LEC

Materiały prasowe / RIOT Games / Na zdjęciu: Fabian GRABBZ Lohmann (w środku)
Materiały prasowe / RIOT Games / Na zdjęciu: Fabian GRABBZ Lohmann (w środku)

G2 Esports miało przejść przez fazę grupową jak burza. Pierwsza wygrana nad Griffin, tylko podsyciła te oczekiwania. W rewanżu jednak nastąpiło zderzenie ze ścianą. Czego dokładnie dowiedzieliśmy się po tym starciu?

[b]

1. G2 musi zacząć zwracać uwagę na kompozycję rywali
[/b]

Jedną z rzeczy, która najbardziej rzucała się w oczy w dwumeczu z Griffin były dwa boleśnie przegrane drafty. W pierwszej potyczce, wolna, skalująca się kompozycja G2, była całkowicie zniszczona agresją Griffin. Co jednak bardziej wymowne, G2 nie zostało skontrowane. To Europejczycy sami podłożyli głowy pod topór. Koreańczycy bowiem wybrali Akali oraz Qiyanę na samym starcie. Mimo to, mistrzowie LEC zdecydowali się na Kayle oraz Ryze'a, którzy potrzebują znacznie więcej czasu i co za tym idzie, nie byli w stanie odeprzeć ataków we wczesnej fazie gry.

Tie-breaker? Tutaj aż chciałoby się zażartować, że G2 widząc jak świetnie sprawdziła się kompozycja rywali, postanowiło ją po prostu podkraść. "Skoro my na nią przegraliśmy, to musi być OP" mogli pomyśleć podopieczni "Grabbza". Pierwsze trzy wybory Europy? Qiyana, Shen oraz Jayce, czyli dokładnie to, na co właśnie przegrali. Problem w tym, że G2 nie za bardzo przejmowało się tym, co robią rywale. Ci natomiast rozpoczęli od bardzo mocnego wyboru jakim jest Xayah + Rakan, a w dwóch ostatnich wyborach zapewnili parze kochanków ochronę przed agresją ze strony ekipy "Jankosa". Galio oraz Ornn skutecznie uniemożliwiły jakiekolwiek próby eliminacji "Vipera". Efekt? Koreański AD Carry zakończył grę z wynikiem 9/0/6, deklasując rywali.

Czytaj także: HS. "Xeno" najlepszym z Polaków. Za nami pierwszy dzień Masters Tour Bukareszt

2. Marcin "Jankos" Jankowski musi odnaleźć formę z Europy

Niestety, jak na razie jednym ze słabszych punktów G2 jest polski leśnik. Dotychczas "Jankos" na 7 potyczek zaliczył jedną wybitną. Pierwszy mecz mistrzostw przeciwko Griffin był naprawdę dobry w wykonaniu gracza znad Wisły. Im dalej w las, tym jednak bywało gorzej. Ok, w rewanżu na HKA swoim Olafem także imponował, jednak zaimponowanie na tle HKA nie należy do zadań najtrudniejszych. Bardzo bolesne natomiast było starcie z "Tarzanem" we wspomnianym już dwumeczu z Griffin. Koreańczyk dwukrotnie zdeklasował swojego rywala i co jeszcze bardziej wymowne, po obu stronach jednego matchupu. Najpierw jako Quiyana wyłączył z gry Lee Sina, a później, już jako Lee, zrobił to samo Quiyanie. "Tarzan" doskonale czytał kolejne ruchy Polaka, raz za razem uprzykrzając mu życie i gasząc w zarodku jego próby ganków.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Niezwykły wyczyn wioślarki. Joanna Dorociak najlepsza w maratonie

Nie da się oprzeć wrażeniu, że "Jankos", który przed turniejem był wybrany najlepszym graczem mistrzostw przez portal ESPN, nie pokazał jeszcze pełni możliwości. Polskim fanom pozostaje mieć nadzieje, że zrobi to zanim będzie za późno.

Czytaj także: Worlds 2019: grupa B. FanPlus Phoenix i Splyce pierwszymi drużynami w play-offach!

3. Zespół musi wspomóc "Capsa" oraz "Perkza"

O ile dominacja "Tarzana" nad "Jankosem" była najdobitniej widoczna, o tyle nie można o całe zło obwiniać Polaka. Jankowski bowiem kilka razy pokazał już przebłyski dobrej gry. "Wunder" oraz "Mikyx" natomiast gra w grę pokazują, jak dalecy są od optymalnej formy. "Wunder", pomimo tego, że "Jankos" poświęca mu naprawdę sporo uwagi podczas turnieju, w zasadzie ani razu nie zdominował swojej linii, a co za tym idzie, nie był wiodącą postacią w późniejszych fazach gry. Również "Mikyx" nie jest tym samym supportem, który w Europie momentami potrafił prowadzić swój zespół do zwycięstw.

Gdy Słoweniec chciał zacząć błyszczeć w starciu z Hong Kong Attitude, wykonując niekonwencjonalne, ryzykowne zagrania, to rywale boleśnie sprowadzili go na ziemię i już po 15 minutach mógł "pochwalić się" statystykami 0/5.

W drużynie "Samurajów" imponują jak na razie wyłącznie "Caps" oraz "Perkz", na których barkach raz za razem spoczywa odpowiedzialność za pociągnięcie zespołu do zwycięstwa. Na lepsze ekipy, co pokazał już choćby dwumecz z Griffin, to jednak za mało. Jeżeli Europejczycy nie chcą okazać się największym rozczarowaniem turnieju, to muszą bardzo szybko sprawić, że reszta drużyny dorówna poziomem do midlanera oraz ADC.

[i]

[/i]

Źródło artykułu: