W tym artykule dowiesz się o:
Data: 09.02.1996 Rywal: Rustico Torrecampo (ówczesny bilans: 11 zwycięstw, 4 porażki, 5 remisów) Wynik: Porażka przez nokaut w 3. rundzie
To była dwunasta zawodowa walka Manny'ego Pacquiao. 18-latek boksował wtedy w ojczyźnie, a Rustico Torrecampo miał być kolejną przeszkodą w dalekiej drodze na szczyt. Rodak nie był wirtuozem pięściarstwa, jego rola w dużej mierze ograniczała się do bycia dostarczycielem zwycięstw, choć zdarzały mu się przebłyski. [ad=rectangle] Ten największy miał miejsce w 1996 roku. W trzeciej rundzie Torrecampo przepuścił atak faworyzowanego młokosa i wystrzelił piorunującym lewym sierpowym, który spadł idealnie na szczękę dzisiejszej gwiazdy boksu. Pacquiao ciężko padł na matę i przez kilkanaście sekund nie mógł się pozbierać. Tak bolesne porażki potrafią złamać nawet charakternych wojowników, ale "Pac Man" błyskawicznie się pozbierał i już dwa miesiące później rozpoczął mozolny proces odbudowy kariery.
Data: 17.09.1999 Rywal: Medgoen Singsurat (18-0) Wynik: Przegrana przez techniczny nokaut w 3. rundzie
Pacquiao po raz trzeci zdecydował się opuścić ojczyznę, by w Tajlandii zmierzyć się z miejscową gwiazdą, niepokonanym Singsuratem. Filipińczyk był wtedy mistrzem świata WBC w wadze muszej (z limitem 50,8 kg). Nikt z jego obozu nie spodziewał się spacerku, ale pełna dominacja Taja była niespodzianką.
Gospodarz niesiony dopingiem kibiców za wszelką cenę chciał błyskawicznie rozbić rywala i założony cel osiągnął w trzeciej rundzie. Mocne ciosy na korpus zastopowały Pacquiao, który ponownie upadł.
Data: 19.03.2005 Rywal: Erik Morales (47-2) Wynik: Jednogłośna przegrana na punkty
Wojownik z Genaral Santos City w wielkim stylu pozbierał się po drugiej przegranej i w kolejnych 15 pojedynkach był niepokonany, nokautując aż 13 rywali. Gromadził wtedy mistrzowskie pasy IBF i WBO w kategorii junior piórkowej. Po drodze pokonał legendarnego Marco Antonio Barrerę i zremisował ze swoim odwiecznym konkurentem, Juanem Manuelem Marquezem. W marcu 2005 roku nastał czas wielkiego meksykańskiego wyzwania. Pacquiao w MGM Grand w Las Vegas, a więc hali luksusowego kasyna, w którym będzie rywalizował w sobotę z Floydem Mayweatherem Juniorem, mierzył siły z Erikiem Moralesem. "El Terrible" i "Pac Man" stworzyli ciekawe widowisko, pełne akcji, szybkich ciosów i technicznej maestrii. Sędziowie po dwunastu rundach jednogłośnie i jednomyślnie wskazali na Meksykanina, punktując 115-113, 115-113 i 115-113. Ekspert transmitującej tamto wydarzenie telewizji HBO, Harold Lederman na swojej karcie miał wynik 116-112 dla Moralesa.
Jasne stało się, że po wyrównanej i twardej batalii na pełnym dystansie, dojdzie do rewanżu. W następnym roku podopieczny Freddiego Roacha dwukrotnie zwyciężył przed czasem (techniczny nokaut w 10. rundzie i nokaut w 3. rundzie), raz jeszcze udowadniając, że każde wcześniejsze niepowodzenie czyni go jeszcze silniejszym, podpisując się pod słynnym cytatem z filmu "Rocky" - "Nieważne ile ciosów zadasz, ważne ile jesteś w stanie przyjąć i iść dalej do przodu".
Data: 09.06.2012 Rywal: Timothy Bradley (28-0) Wynik: Niejednogłośna przegrana na punkty
W 2012 roku Pacquiao miał już status wielkiego mistrza, żywej legendy i króla Filipin. Zwycięstwa nad Oscarem de la Hoyą, Rickym Hattonem i Miguelem Cotto uczyniły go jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców na świecie. Bradley co prawda był niepokonany, ale większość obserwatorów była zdania, że "Pustynna Burza" nie zagrozi sławnemu rywalowi, bo nigdy nie był na topowym poziomie i pierwszy raz na głębokiej wodzie nie wyjdzie mu na dobre.
Amerykanin dał z siebie wszystko, dumnie podjął wyzwanie, ale nie był skuteczniejszy. Na przestrzeni dwunastu rund trafił 159, przy 253 celnych ciosach Pacquiao. Tym bardziej szokujący był ostateczny wynik, bowiem w oczach dwóch sędziów niejednogłośnie zwyciężył Bradley (116-112, 115-113,113-115) i był to jeden z największych skandali ostatnich latach.
Niezależni eksperci nie pozostawiali suchej nitki na "złodziejach z ołówkami". Harold Lederman punktował 119-109 na korzyść Pacquiao,podobnie ekspert ESPN Dan Rafael.
Data: 08.12.2012 Rywal: Juan Manuel Marquez (54-6-1) Wynik: Porażka przez nokaut w 6. rundzie
Rywalizacja Marqueza z Pacquiao tworzy jedną z najwspanialszych historii w boksie. Odwieczni oponenci rywalizowali ze sobą aż czterokrotnie - w 2004 roku sędziowie orzekli remis, cztery lata później "Pac Man" wygrał niejednogłośnie na punkty i tak samo było w 2011 roku.
Ostatni rozdział był napisany w 2012 roku i niemal wszyscy byli przekonani, że ponownie zatriumfuje Filipińczyk, ale nie pozostawiając tym razem złudzeń. Od pierwszego gongu między linami rozgorzała straszliwa wojna, obaj postawili wszystko na jedną kartę i wymieniali się najmocniejszymi ciosami. W trzeciej rundzie po raz pierwszy na deskach wylądował Paquiao, ale w piątej udanie się zrewanżował i wydawać się mogło, że szala zwycięstwa zaczyna przechylać się na jego stronę. I potem nastąpiło coś niewyobrażalnego, "El Dinamita" przepuścił atak wściekłego mistrza i znakomicie skontrował prawym sierpowym, krusząc twardą przecież szczękę Manny'ego. To był nokaut roku, a może nawet dekady. A sama akcja - bliźniaczo podobna do tej, którą w 1996 przeprowadził Torrecampo.