Marek Laskowski (9-8-2, 1 KO) od września jest zawodowym mistrzem Szkocji w wadze lekkiej. Sięgnął po ten tytuł jako pierwszy Polak w historii, odbierając pas Andrew MacKayowi. 29-latek mieszka w Szkocji od 2009 roku, a na przeprowadzkę zdecydował się, by być bliżej swojej ówczesnej dziewczyny.
- Nie chciałem jej stracić, więc rzuciłem wszystko i poleciałem za nią. Bez pieniędzy, bez znajomości języka, bez załatwionej pracy - mówi bokser "Super Expressowi".
Od pięciu lat Laskowski pracuje na złomowisku, a jego pracodawca jest jednocześnie jego trenerem: - Teoretycznie jeżdżę na wózku widłowym, ale w praktyce robię wszystko. Śmieję się, że jestem malarz, tynkarz, akrobata, bo zajmuję się też klientami i używam ciężkich maszyn.
Faworytem sobotniej walki zdaje się być Damian Wrzesiński (12-1-1, 5 KO), ale Laskowski nie przejmuje się bilansem swojego rywala.
- W ringu boksują ludzie, a nie cyferki. Mam taki bilans, bo od początku kariery byłem rzucany na głęboką wodę. Nie biłem się z Bułgarami o bilansie 1-40 i nie mam napompowanego rekordu. I cieszy mnie to, bo dzięki temu wiem, na co mnie stać - zapewnia pięściarz z Aberdeen.
ZOBACZ WIDEO: Polski maratończyk zaskoczył wszystkich. Takiego wyniku nikt się nie spodziewał