Rafał Suś, WP SportoweFakty: W 80. rocznicę wyzwolenia więźniów KL Auschwitz rozmawiamy o mało oczywistym aspekcie - mianowicie o tym, że w tych strasznych okolicznościach funkcjonował sport. Jak do tego doszło, że odbywały się tam zawody?
Renata Koszyk, kuratorka wystawy z 2021 roku "Sport i sportowcy w KL Auschwitz": Były zawody, bo w obozie byli sportowcy. Trafiali tam za działalność konspiracyjną, byli traktowani jako element niebezpieczny, a polskie kluby od początku drugiej wojny, jako siedliska patriotyzmu, został zamknięte albo zlikwidowane. Najpierw do obozu zostało deportowanych wielu narciarzy schwytanych na tym, jak pomagali Polakom w przekraczaniu południowej granicy. Tamtędy nasi rodacy chcieli się dostać do formującego się we Francji polskiego wojska. Wśród nich był słynny polski narciarz Bronisław Czech, który w 1944 zginął w obozie.
Potem, skoro trafiali tu na przykład pięściarze czy zapaśnicy, więźniowie funkcyjni wymyślili bokserskie mecze. Zresztą tak działo się w wielu niemieckich obozach koncentracyjnych, także tych funkcjonujących przed wojną.
Czytaj także: 80. rocznica wyzwolenia więźniów Oświęcimia. Polak nokautował Niemców. Walczył o chleb i prawdę o Auschwitz
Wśród więźniów funkcyjnych, a byli to kapo, blokowi, wielu było wysportowanych i w wolnych od pracy godzinach popołudniowych czy w niedziele, to oni między sobą prowadzili pierwsze walki, pierwsze zawody zapaśnicze, grali w piłkę. To był jeden ze sposobów spędzania wolnego czasu.
Natomiast wśród tej, ograniczonej jednak liczebnie, grupy, raczej nie było zawodowych sportowców wysokiej klasy, więc żeby uatrakcyjnić zmagania, zaczęli szukać kogoś, kto mógłby z nimi stanąć w szranki. I tym pierwszym, chronologicznie, był polski zapaśnik Lucjan Sobieraj.
Kiedy to było?
Z jego relacji możemy się domyślić, że ta pierwsza walka odbyła w grudniu 1940 roku, może ewentualnie w styczniu 1941, i to ten moment, od którego możemy mówić, że sport pojawił się w więźniarskim życiu obozowym. Niewiele później, bo w marcu Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski stoczył swoją pierwszą obozową walkę bokserską z niemieckim kapo Walterem Düningiem, który, choć umiał się bić, przegrał. Ten pojedynek zapoczątkował obozową karierę bokserską "Teddy'ego".
O Pietrzykowskim powstał nawet film fabularny w 2020 roku - "Mistrz".
Tak, film jest inspirowany losami Tadeusza Pietrzykowskiego. To pięściarz, który w obozie Auschwitz stoczył około czterdziestu walk. Potem, po wojnie, mieszkał i pracował w Bielsku-Białej. Był nauczycielem i wychowawcą sportowym młodzieży.
Jacy jeszcze inni znani sportowcy trafili do Auschwitz?
Wśród wybitnych bokserów był jeszcze Antoni Czortek. To trzykrotny mistrz Polski, wicemistrz Europy, uczestnik olimpiady w Berlinie. Co ciekawe, był osobą, która miała znaczne problemy zdrowotne, w czasie okupacji został zraniony i miał przestrzelone ścięgno w nodze. Ale wygrywał walki, stoczył ich w obozie kilkanaście, bił się także z Düningiem. Trafił do obozu, gdy już nie było w nim Pietrzykowskiego. Po wojnie był trenerem bokserskim i taksówkarzem, zmarł w 2004 roku.
Byli pięściarze z innych krajów Europy?
Tak, i to najwyższej światowej klasy. Do najbardziej utytułowanych należał Leendert Leen Sanders. To wielokrotny mistrz Holandii, wicemistrz Europy, to z nim "Teddy" przegrał jedną ze swoich walk w obozie. Sanders przeżył wojnę, potem wyemigrował do Los Angeles, gdzie zarabiał na życie sprzątając szkoły. Przed śmiercią wrócił do Rotterdamu.
Byli też inni: grecki Żyd Salamo Arouch, który w czasie kariery stoczył ponad 200 walk, a na podstawie jego historii powstał amerykański film "Triumf ducha". Był też mistrz świata wagi muszej Victor Joung Perez, reprezentujący Francję. Choć przeżył pobyt w Auschwitz, niestety zginął podczas tak zwanych Marszów Śmierci, czyli przymusowej ewakuacji, którą przeprowadzali esesmani, widząc zbliżający się front.
Czy zdarzały się walki bratobójcze?
Oczywiście, a czasem bokserzy, choć nie chcieli walczyć między sobą, byli do tego zmuszani, czego przykładem jest starcie wspomnianego wcześniej mistrza Polski Czortka z jego klubowym kolegą Zygmuntem Małeckim.
Czy w te niedzielne popołudnia było kilka walk czy raczej tylko jedna?
Najczęściej to było całe przedstawienie. Dzisiaj byśmy powiedzieli - show sportowy. Na przykład podczas jednego z nich planowano najpierw walki zapaśnicze, potem bokserskie, a gdy wchodzili zawodnicy, grała obozowa orkiestra.
Ponura rozrywka w tych dramatycznych okolicznościach.
Tak, ale rozrywki sportowe dawały więźniom chwilę zapomnienia. A najgorsze były niedzielne popołudnia, kiedy mieli wolne i wtedy naprawdę dopadało przygnębienie. Na to - proszę mi wierzyć - dobrym lekarstwem były zawody, w których albo się uczestniczyło, albo kibicowało. Można było na chwilę zapomnieć o tej okrutnej obozowej rzeczywistości. Tak relacjonowali to ci, którzy przeżyli.
Jakie jeszcze zawody sportowe odbywały się w Auschwitz?
Grali w piłkę nożną, siatkówkę i koszykówkę. Są nawet fotografie lotnicze, na których widoczne jest pełnowymiarowe boisko piłkarskie w Birkenau. W pierwszym meczu wystąpił gracz Wisły Kraków Antoni Łyko, który niestety nie przeżył obozu. Nie przeżył też Eddy Hamel. To pierwszy piłkarz amerykański, który został ściągnięty do Europy, do Ajaksu Amsterdam. Za to przeżył inny zawodnik, napastnik krakowskiej Wisły Jan Reyman. To brat Henryka, którego imieniem jest nazwany obecny stadion klubowy.
Były mecze między nacjami?
Tak, szczególnie w Birkenau, gdzie był tygiel narodowościowy. Takie mecze szczególnie często odbywały się wiosną i latem 1944 roku.
Straszny jest realistyczny opis Tadeusza Borowskiego z jednego z takich meczów.
To wstrząsająca relacja, bo faktycznie boisko w Birkenau było usytuowane obok rampy wyładowczej i krematorium nr 3. Dlatego gdy w opowiadaniu "Ludzie, którzy szli" relacjonuje, że w meczu pomiędzy jednym a drugim rzutem rożnym za jego plecami wpędzono do komór gazowych trzy tysiące ludzi, to daje świadectwo tej okrutnej rzeczywistości obozowej.
Więźniowie, sportowcy byli zmuszani do walk i meczów, czy chcieli uczestniczyć?
Często można przeczytać, że byli zmuszani. Otóż - poza pewnymi wyjątkami - z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że większość chciała brać udział w życiu sportowym obozu. Jeśli tylko mieli siłę, chcieli walczyć, bo to wiązało się z pewnymi przywilejami. Za wygraną mogli dostać dodatkowe jedzenie, prawo wyboru lepszej pracy, przestawali być tylko numerami. O sportowcach kapo mówili bokser, piłkarz, stawali się rozpoznawalni. Niektórzy mogli nawet trenować, gdy w 1943 roku w bloku numer 7 powstała całkiem dobrze wyposażona sala treningowa.
Ilu sportowców było w Auschwitz?
Raczej nigdy nie ustalimy dokładnej liczby, choć nadal są prowadzone badania historyczne. Mam nadzieję, że niebawem zostanie opublikowana książka na ten temat, a w niej leksykon, w którym zapewne uda się wymienić kilkadziesiąt spośród kilkuset sportowców, którzy do KL Auschwitz trafili.
Rozmawiał Rafał Suś, WP SportoweFakty