Marcowe mistrzostwa świata kobiet w boksie przebiegają w atmosferze ogromnego skandalu. IBA, dowodzona przez Umara Kremlowa, blisko powiązanego z Władimirem Putinem, zdecydowała się dopuścić sportowców z Rosji i Białorusi.
Co więcej, mogą oni startować pod własną flagą. Wywołało to oburzenie większości państw Zachodu w tym USA, Polski, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Zdecydowali się oni zbojkotować mistrzostwa.
Jedyną osobą z bojkotującego kraju, która pojechała do Indii, była Megan de Cler. Holenderka wystartowała w neutralnych barwach.
Sprawa ma jednak drugie dno. Przelot do Indii Holenderce sfinansowała sama federacja IBA. Ta pieniądze najprawdopodobniej miała od Gazpromu. To jeden z głównych sponsorów organizacji.
Oprócz de Cler sfinansowano przelot sportsmenkom z 23 krajów w tym Słowacji, Mołdawii Afganistanu, Meksyku czy Kamerunu. Wszystko po to, by miał kto zastąpić państwa, które zbojkotowały mistrzostwa. Ostatecznie wystartowało 65 federacji.
Kremlow próbuje jednak zbudować zasłonę dymną. - Wsparcie finansowe IBA ma na celu to, by pomóc mniejszym i mniej zamożnym państwom uczestniczyć w zawodach na arenie międzynarodowej oraz pomóc zdobywać niezbędne doświadczenie - mówi.
Udział w turnieju będzie mocno opłacalny dla zawodniczek, które staną na podium. Mistrzynie otrzymają 100 tysięcy dolarów (ok. 430 tysięcy złotych - przyp. red), srebrne medalistki 50 tysięcy dolarów, a brązowe 25 tysięcy.
Czytaj więcej:
Tutaj nie chcą widzieć Rosjan i Białorusinów. Wykreślili ich z listy