Waldemar Ossowski: Kradzież na oczach milionów (komentarz)

Newspix / MICHAL STAWOWIAK / Na zdjęciu: Artur Szpilka
Newspix / MICHAL STAWOWIAK / Na zdjęciu: Artur Szpilka

Przy całym patriotyzmie trzeba być obiektywnym. Artur Szpilka nie wygrał w Łomży z Siergiejem Radczenką. Werdykt z walki wieczoru jest skandaliczny i słusznie wywołał lawinę hejtu w internecie. To kradzież na oczach milionów.

W tym artykule dowiesz się o:

Pojedynek wieczoru gali Knockout Boxing Night 10 był nie tylko transmitowany w TVP Sport, ale także w TVP 1, aby mogło obejrzeć go jak największe grono sympatyków pięściarstwa. To miał być początek nowego, wielkiego rozdziału w karierze Artura Szpilki. Tak się jednak nie stało.

Radczenko do Polski przyjechał pewny siebie. Ukrainiec wiedział, jaka jest jego mocna broń i miał świadomość, że jeśli Szpilka nie skoryguje błędów z przeszłości, to będzie dla faworyta poważnym zagrożeniem. Tak też było. Opuszczona prawa ręka co rusz prowokowała Ukraińca do śmiałych ataków. Ciosy wchodziły jeden za drugim, a w 3. rundzie trzeba było przetrzeć oczy ze zdziwienia, bo Szpilka liczony był po raz pierwszy. To był początek poważnych problemów 30-latka.

Rundy mijały, a "Szpila" nie wydawał się mieć recepty, jak dobrać się do skóry rywala, który nic nie robił sobie z jego ciosów. 5. runda, Szpilka znowu na deskach, a błędy nadal te same. Dopiero w ostatniej rundzie polski pięściarz ruszył do ataku. Decyzja wydawała się być oczywista, ale nie dla sędziów z Austrii. Dwóch z nich dało wygraną Szpilce. To absurd. Remisową punktację jeszcze można w jakimś stopniu wybronić.

W internecie zawrzało. Żadna z szanujących się osób, które znają się na boksie, nie dała Szpilce zwycięstwa. Fala hejtu ponownie wylała się na boksera z Wieliczki, choć w dużym stopniu niesłusznie. Co prawda "Szpila" w Łomży pokazał się z marnej strony, ale przecież to nie on sędziował pojedynek. Winić można tylko osoby siedzące za stolikiem sędziowskim.

Z mojej perspektywy Radczenko zwyciężył walkę w Łomży przewagą czterech punktów. Jako jednak, że nie jestem profesjonalnym sędzią, postanowiłem sprawdzić, jak ten pojedynek punktowali ci, którzy mają autorytet w środowisku pięściarskim. Dla przykładu Maciej Miszkiń widział wygraną Ukraińca w stosunku 95-92.

Przegrany nie protestował. Sergiej Radczenko dobrze wie, skąd wpłynie wypłata na jego konto. O mistrzostwo świata raczej nie zawalczy, miał tylko sprawdzić "Szpilę" i zrobił aż za wiele. Przesadził. Takiego journeymana w Łomży się nie spodziewano. Zapewne nie ma co liczyć, że ekipa Radczenki wniesie protest.

Z szacunkiem należy wyrazić się o komentatorach gali. Piotr Jagiełło i Sebastian Szczęsny, wiedząc że TVP Sport jest związane dłuższą umową z Knockout Promotios, nie zamierzali mydlić ludziom oczu. Jako dziennikarze zachowali obiektywizm, bo oni również nie widzieli, aby to Artur Szpilka w Łomży zwyciężył. Do dyskusji przyłączył się też Marek Szkolnikowski. Sądząc po wpisie dyrektora TVP Sport, współpraca z grupą Andrzeja Wasilewskiego może stanąć pod znakiem zapytania. "Także tego... skandaliczne decyzje sędziów, jest mi przykro i przepraszam wszystkich widzów. Mam sporo kwestii do przemyślenia. Wstyd"

Na koniec. Nie ma co winić Szpilki, który stwierdził na gorąco, że wygrał starcie z Radczenką. Z perspektywy ringu być może czuł to zupełnie inaczej niż widzowie przed telewizorami. Jak zobaczy walkę na chłodno z odtworzenia, być może zmieni swoje zdanie na temat pojedynku.

Sędziom z Austrii należy jednak zapisać sprawstwo jednego z największych skandali w historii polskiego boksu zawodowego.

Waldemar Ossowski
[urlz=/inne/waldemar-ossowski]Inne teksty autora >>>

[/urlz][b]ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #43. Marcin Różalski wraca do walk! "Tylko kataklizm mógłby mu przeszkodzić"

[/b]

Źródło artykułu: