Mateusz Hencel: Co z tym Izu? Przed Ugonohem niezwykle ważna walka (komentarz)

Getty Images / Na zdjęciu: Izu Ugonoh
Getty Images / Na zdjęciu: Izu Ugonoh

Kariera Izu Ugonoha w ostatnich latach przypomina sinusoidę. Pięściarz w najbliższą sobotę zmierzy się z Łukaszem Różańskim, lecz ma być to tylko przystanek przed dużymi walkami, na które Polak ma niewątpliwie potencjał. Czy nie jest jednak za późno?

W tym artykule dowiesz się o:

Wielu kibiców i ekspertów pięściarstwa zastanawia się, dokąd tak naprawdę zmierza kariera Izu Ugonoha. Polak z nigeryjskimi korzeniami stara się wyjść na prostą i już w najbliższą sobotę wystąpi w walce wieczoru na gali Knockout Promotions. Jego przeciwnikiem będzie Łukasz Różański, lokalny bohater, który postara się sprawić niespodziankę.

Dlaczego jednak kariera Izu Ugonoha jest tak wyboista i ostatnie lata z całą pewnością nie należą do najlepszych? Ciężko na te pytania znaleźć jednoznaczne odpowiedzi, jednak w dużej mierze miała na to wpływ postawa pięściarza, który odrzucał proponowane mu pojedynki, jak chociażby ten na ostatniej gali Mateusza Borka. Ugonohowi zarzucano także, że jego kariera przypomina bardziej życie celebryty niż pięściarza, z czym niestety ciężko się do końca nie zgodzić. Pewne jest, że to już ostatni dzwonek, aby na poważnie zaistnieć w wadze ciężkiej.

Zobacz także: Hitowa gala w Las Vegas z Błachowiczem. Zobacz kartę walk UFC 239

Kariera gdańszczanina po raz pierwszy stanęła w miejscu w 2013 roku. Ugonoh po dziewięciu zwycięstwach w Polsce, występując w kategorii junior ciężkiej, miał ponad półtora roku przerwy. Na ring powrócił w Nowej Zelandii, startując w wadze ciężkiej u boku Josepha Parkera, byłego mistrza świata federacji WBO.

ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #34: co czeka Rafała Kijańczuka po dwóch porażkach?

Ugonoh z powodzeniem kontynuował swoją przygodę, jednak rywale, z którymi boksował, pozostawiali wiele do życzenia. W międzyczasie pięściarz postanowił zrobić kolejną przerwę, tym razem przeznaczając czas na udział w piątej edycji programu Dancing with the Stars, ostatecznie zajmując piątej miejsce. Izu nokautując kolejnych przeciwników w końcu doczekał się prawdziwego wyzwania. W lutym 2017 roku Polak zmierzył się z Dominicem Breazeale'em.

Od samego początku starcie było bardzo dynamiczne, zawodnicy postawili na mocne ciosy, wkładając w nie całą siłę. W trzeciej odsłonie Amerykanin posłał Izu na deski. Polak odpłacił tym samym w czwartej rundzie, będąc bardzo blisko zakończenia walki. Ta sztuka mu się jednak nie udała, co przypłacił dużą utratą sił. W kolejnym starciu to Breazeale postawił "kropkę nad i", wygrywając przez techniczny nokaut.

Ugonoh mimo porażki, wpoił w serca kibiców nadzieję, że może skutecznie rywalizować z zawodnikami czołówki królewskiej dywizji wagowej. Zabrakło w walce z Breazeale'em głównie doświadczenia w trudnych bojach, które miały nadejść. Niestety, kariera Polaka ponownie stanęła w miejscu.

Blisko półtora roku później doszło do rywalizacji Ugonoha z Fredem Kassim -Kameruńczykiem, który kilka miesięcy wcześniej postawił się Tomaszowi Adamkowi. Z tym pojedynkiem wiązano duże nadzieje, niewygodny Kassi miał sprawdzić umiejętności Ugonoha, jednak i tym razem nad Polakiem zawisły czarne chmury. Kameruńczyk po drugiej rundzie zrezygnował z rywalizacji tłumacząc się... bólem głowy.

Miało być tylko lepiej... Niedługo po tej walce zapowiadano galę w Gdańsku - debiut promotorski Dariusza Michalczewskiego, podczas którego Polak miał wystąpić w walce wieczoru z Ali Demirezenem. Bezsprzecznie okoliczności bardzo sprzyjające, świetna hala, jaką jest Ergo Arena, pojedynek w mieście, w którym Izu się wychował. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Wydarzenie zostało przesunięte, następnie odwołane i Ugonoh ponownie pozostał na lodzie.

Zobacz także: KSW 50: Damian Grabowski rywalem Philipa De Friesa. Stawką pas wagi ciężkiej

Do starcia z Łukaszem Różańskim dochodzi rok po kompromitującej walce z Kassim. Z całą pewnością należy cieszyć się, że Izu wraca na ring i zaprezentuje się na naprawdę dobrej gali w walce wieczoru. Łukasz Różański jest solidnym rywalem biorąc pod uwagę okoliczności, jednak Ugonoh będzie musiał udowodnić, że z takimi przeciwnikami radzi sobie bez problemu. Jeżeli walka potrwa pełen dystans, a gdańszczanin będzie męczył się z niżej notowanym Różańskim, wtedy będzie trzeba poważnie zastanowić się nad przyszłością i możliwościami rywalizacji z najlepszymi.

Bez wątpienia w Izu drzemie nadal duży potencjał, jednak najważniejsza obecnie jest regularność startów. Jeżeli pomiędzy jego pojedynkami wciąż będą pojawiały się roczne przerwy, to nie nie ma mowy o dołączeniu do czołowej dwudziestki kategorii ciężkiej. Cieszyć może nawiązanie współpracy z Romanem Anuczinem, szkoleniowcem Artura Szpilki. Temat Anuczina jest w ostatnim czasie mocno pomijany, a sądzę, że to bardzo ważny czynnik, zarówno zbliżającej się walki, jak i kontynuacji kariery. Głęboko wierzę w to, że podjęta współpraca zaowocuje wyrazistymi i regularnymi startami.

Z całą pewnością dobrym krokiem było ponowne nawiązanie współpracy z Andrzejem Wasilewskim, największym polskim promotorem, który doprowadził wielu polskich pięściarzy do walk o mistrzostwo świata. Wasilewski współpromuje Ugonoha, jednak jego głównym promotorem jest Dariusz Michalczewski, do którego należą ostateczne decyzje. Pozostaje mieć nadzieję, że Ugonoh na dłużej zagości na galach Knockout Promotions, wraz z upływem kolejnych walk doczeka się prawdziwych testów i dołączy do szerokiej czołówki wagi ciężkiej. Potencjał? Tak, ale czy nie jest za późno?
 
Mateusz Hencel

Źródło artykułu: