W tym artykule dowiesz się o:
Pożegnanie ze stylem łyżwowym Justyny Kowalczyk i udany niedzielny pościg
W Lillehammer Justyna Kowalczyk po raz pierwszy i ostatni w tym sezonie wzięła udział w biegu rozgrywanym w całości techniką łyżwową (w lutym pokona nią jeszcze część dystansu skiathlonu w Pjongczang). Cudu nie było - Polka nie trenuje tego stylu, więc zajęła dopiero pięćdziesiąte trzecie miejsce. Po stronie pozytywów można zapisać fakt, że było to pożegnanie z "łyżwą", a także to, co stało się dzień później. W niedzielę Kowalczyk skutecznie goniła rywalki w biegu na dochodzenie - na dystansie 10 kilometrów minęła aż dwadzieścia sześć narciarek! Polka uzyskała dziewiąty czas dnia, który jest niezłym wynikiem, choć oczywiście wciąż jeszcze jest przed nią sporo pracy do wykonania.
Nowa narciarska królowa
Nie ma wątpliwości - Lillehammer Tour należał do Heidi Weng. Nie chodzi nawet tylko o suche wyniki, które czasami bywają mylące, ale o styl w jakim biegała Norweżka. 25-latka była bezsprzecznie najlepszą uczestniczką zawodów rozegranych w jej kraju i pokazała, że ten sezon może należeć do niej. Weng długo pozostawała w cieniu sławniejszych rodaczek, jednak po zawieszeniu Therese Johaug i przy słabszej formie Marit Bjoergen wskoczyła na pozycję numer jeden i nie wydaje się, aby miała ją komuś oddawać.
ZOBACZ WIDEO: Szczere słowa Wojciecha Fortuny: nie uniosłem ciężaru popularności
Marit Bjoergen ustępuje pola rywalkom
Nie da się ukryć - to rozczarowanie zawodów w Lillehammer. Marit Bjoergen nie biegała oczywiście źle i wciąż plasowała się w czołówce, ale jednocześnie była wyraźnie słabsza od najgroźniejszych rywalek. Na starcie biegu na dochodzenie miała tylko kilkanaście sekund straty do Weng, a na mecie była od niej wolniejsza już o prawie minutę. Po ubiegłotygodniowym triumfie w Kuusamo wydawało się, że w swojej ojczyźnie Bjoergen będzie kontynuowała marsz po kolejne sukcesy, ale tym razem było jednak inaczej.
Fińskie objawienie sezonu
Krista Parmakoski od lat zalicza się do czołówki. Nazywanie Finki objawieniem sezonu może być pewną przesadą, ale nie sposób nie zauważyć, że w tym roku biega dobrze jak nigdy dotąd. W stylu klasycznym za Parmakoski naprawdę ciężko nadążyć - w niedzielnym biegu na dochodzenie awansowała na trzecie miejsce i uzyskała najlepszy czas dnia. Na mistrzostwach świata w Lahti Finka będzie niezwykle groźna w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym.
[b]
Powrót Norwega na szczyt[/b]
Lato było trudne dla Martina Johnsruda Sundby'ego. O Norwegu mówiło się głównie w kontekście wyjścia na jaw zastosowania przez niego za dużych dawek leków na astmę, przez które stracił wszystkie trofea wywalczone w sezonie 2014/2015. Tydzień temu w Kuusamo Sundby był mocny, ale po niedawnym skandalu pozostawał w cieniu rywali. Również Lillehammer pierwsze dwa biegi wygrał Calle Halfvarsson, ale podczas finałowego etapu Norweg wyprzedził szwedzkiego rywala i jako pierwszy przeciął linię mety. Sundby znów jest więc królem męskich biegów.
Kolejny świetny bieg młodego Norwega
Johannes Hoesflot Klaebo to sensacyjne objawienie sezonu. Norweg ma zaledwie 20 lat, ale walczy z rywalami niczym zawodnik znacznie bardziej doświadczony. O ile w sprincie zdarza się, że młody narciarz szybko dołączy do czołówki, o tyle w biegach dystansowych ma to miejsce zdecydowanie rzadziej. Tymczasem w Lillehammer Klaebo błysnął także na 15 kilometrów stylem klasycznym - w biegu na dochodzenie finiszował jako drugi i potwierdził nieprzeciętne zdolności.