Jeszcze kilka lat temu morsowanie kojarzyło się jedynie z wchodzeniem przez nielicznych śmiałków do lodowatej wody. Moda na morsowanie w Polsce zatacza jednak coraz szersze kręgi. I nie chodzi już tylko o zimne kąpiele, ale także o tzw. morsowanie na sucho, czyli w śniegu. Są również śmiałkowie, którzy tylko w samej bieliźnie biegają po górach.
Ta ostatnia aktywność jest bardzo niebezpieczna. Przekonała się o tym turystka, która w takim stroju wybrała się na Babią Górę. W ciężkim stanie trafiła do szpitala. Na szczęście lekarzom udało się ją uratować. Przed podobnymi akcjami ostrzegła Justyna Kowalczyk-Tekieli.
"Niektórych tak już poniosło, że w góry wyszli w bieliźnie. Fajna moda. Tylko bardzo niebezpieczna" - napisała polska mistrzyni. Przypomniała, że w górach - niezależnie od warunków pogodowych - trzeba być odpowiednio przygotowanym.
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Na taką drużynę czekaliśmy od lat? "Zawsze patrzyłem z zazdrością na Norwegów"
"I o ile zanurzanie się w wodzie i szybkie ubieranie jeszcze można zrozumieć, o tyle osoby, które bez przygotowania - ba, bez plecaka pełnego ubrań – wybierają się w zimie biegać w góry, są, delikatnie mówiąc, nieodpowiedzialne.
Nawet jeśli raz im się uda czy nawet trzy razy, to za kolejnym fortuna może przestać sprzyjać" - dodała Kowalczyk-Tekieli.
W takich warunkach może dojść do bardzo niebezpiecznej dla życia hipotermii. Niebezpieczny dla życia jest już spadek temperatury ciała do 28 stopni. Przy 24 następuje zatrzymanie krążenia. W przypadku skręcenia nogi w miejscu, w którym nie ma zasięgu o na pomoc może być za późno. "Do tragedii jeden krok" - ostrzegła.
Czytaj także:
Kibice zaniepokojeni skokami Polaków. Wojciech Fortuna uspokaja
Pierwsza taka sytuacja w tym sezonie. Bez przeliczników kilka zmian