Justyna Kowalczyk mówi o walce z depresją. "Potrzebuję silnych leków, by móc spać w nocy"

Newspix / TOMASZ MARKOWSKI  / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk
Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk wygrała w sporcie praktycznie wszystko, co było do wygrania. Najważniejsza walka nadal jednak nie została zakończona. Polka opowiedziała o swojej depresji.

[tag=4144]

Kowalczyk[/tag] zachorowała na ciężką depresję rok przed igrzyskami olimpijskimi w Soczi. Przyczyn choroby było wiele, a główną z nich mogło być poronienie wiosną 2013 roku.

- Byłam wtedy naprawdę chuda. Jak tylko coś zjadłam, od razu poszłam do łazienki, by wszystko zwymiotować. Było to sześć miesięcy przed igrzyskami w Soczi - powiedziała reprezentantka Polski fińskiemu portalowi Ilta-Sanomat.

- Ciężko trenowaliśmy, miałam szczęście w zawodach. Były dni, kiedy nie mogłam opuścić mojego pokoju, ale moje wyniki się nie zawaliły - dodała.

Zwycięstwo w Soczi można rozpatrywać w kategoriach cudu. Polka startowała na igrzyskach nie tylko w czasie najcięższej depresji, ale i ze złamaną kością śródstopia. Mimo wszystkich przeciwności sięgnęła po złoto w biegu na 10 km.

Depresja wpłynęła na wydajność zawodniczki. - Czułam, że moje wyniki się zawalą. Byłam bezsilna i naprawdę chora. Nie chciałam żyć. Nie wstawałam z łóżka przez dwa tygodnie - zdradziła.

Rodzice i brat Kowalczyk rozmawiali z trenerem Aleksandrem Wierietielnym, aby już dwa miesiące po igrzyskach rozpoczął z zawodniczką lekkie treningi. To nie pomogło. Reprezentantka Polski rozpoczęła terapię, a o swojej chorobie zdecydowała się opowiedzieć w mediach.

- Przez całe życie słuchałam smutków innych ludzi. Przyszła moja kolej, aby poprosić o pomoc i opowiedzieć o wszystkich moich problemach. To był ostatni sposób na ułatwienie mi życia. Nie musiałam się już uśmiechać, gdy nie chciałam - przyznała.

Proces leczenia nadal jest w toku. Najbliższym sportowym celem Justyny Kowalczyk są nadchodzące igrzyska olimpijskie w Pjongczangu. Zdobycie medalu byłoby kolejnym małym cudem. Proces powrotu na ścieżkę sukcesu nie jest łatwy. Największym przeciwnikiem Kowalczyk jest ona sama.

- Uśmiech powraca na moją twarz, a życie wydaje się normalne. Są jednak chwile, gdy obawiam się, że depresja wróci. Nadal potrzebuję silnych leków, by móc spać w nocy - zakończyła.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wsparcie Lorda Vadera nie pomogło
[color=#000000]

[/color]

Komentarze (47)
avatar
Ahmed Pol
20.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
znam trochę tego parfjanowicza wybitny cebulak ci co znają go lepiej twierdzą to samo na jakim głodzie "bolcowania" trzeba być aby zadać się z tym cherlawym konusem?!?!?! jak przycisnęło trze Czytaj całość
avatar
Jan Kowalski
19.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Justynko, roztrwaniasz cały kapitał sympatii kibiców, który zdobyłaś przez lata swoich wielkich sukcesów okupionych ciężką pracą.
Udowodniłaś, że potrafisz zwyciężać w sporcie i jednocześnie db
Czytaj całość
Andrzej Marek Cytryniak
19.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Każdy ma swoje 5 minut. Czas odpocząć i zająć się normalnym życiem. Rodzina i pracą a nie tylko przyjemnościami. Np na iść pracować na kasę do Biedronki tak jak to robią tysiące Polek. 
avatar
Andrzej Rosiński
19.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niczego nie musi na siłę udowadniać . Zrobiła już swoje . Brawo p. Justyno za odwagę . Pełen szacunek . Życzę dużo zdrowia . 
avatar
akilijan
19.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
JEST JUZ STARA I NIECH KONCZY KARIERE A PO DRUGIE JEJ KONSKI USMIECH NIE NADAJE SIE DO REKLAM !!!!!!!!!