Jeszcze stosunkowo niedawno Kowalczyk była w gronie tych narciarek, które praktycznie nie opuszczały zawodów Pucharu Świata - jej nieobecności można było policzyć na palcach jednej ręki i dotyczyły zwykle sprintów stylem dowolnym. Polka startowała co tydzień w zawodach najwyższej rangi i czyniła to na tyle skutecznie, że z wielką przewagą wygrywała klasyfikację generalną Pucharu Świata.
Najbliższa zima będzie całkowicie inna. Przez znaczną część sezonu Kowalczyk będzie poza zasięgiem telewizyjnych kamer i bezpośrednich relacji z zawodów. W pucharowym cyklu pobiegnie w sobotę i niedzielę w Kuusamo, następnie za tydzień w Lillehammer, a później na długo zniknie. Polki próżno będzie wypatrywać m.in. na trasach Tour de Ski - do rywalizacji w biegach najwyższej rangi wróci dopiero podczas próby przedolimpijskiej na początku lutego przyszłego roku. Później wystąpi jeszcze w Otepaeae, skąd uda się prosto do Lahti na mistrzostwa świata.
Nie znaczy to jednak, że Kowalczyk w ogóle nie będzie startować w żadnych zawodach przez blisko dwa miesiące. Polka biegać będzie często, tyle że w imprezach niższej rangi. W kalendarzu Pucharu Świata są liczne biegi stylem dowolnym, które naszej reprezentancie nie są do niczego potrzebne. Kowalczyk jest na takim etapie kariery, że Kryształową Kulę zostawia młodszym rywalkom. Problemy z bolącymi piszczelami sprawiły, że definitywnie zarzuciła treningi "łyżwą" - w tej technice wystąpi tylko raz w Lillehammer, a i to tylko dlatego, że taki bieg jest elementem mini-Touru, który Polka zamierza ukończyć. Rezygnacja z jednego stylu oznacza za to pełne skupienie się na drugim. Chcąc regularnie występować w zawodach techniką klasyczną Kowalczyk znalazła dla siebie biegi niższej rangi zaplanowane na grudzień i styczeń.
Biegi FIS nie są jednak oczywiście celem samym w sobie. Każdy start w stylu klasycznym jest kolejnym krokiem na drodze, na której metą jest występ na 10 kilometrów na mistrzostwach świata w Lahti, oczywiście "klasykiem". Próbą generalną przed lutową walką o kolejny medal w karierze będzie pucharowy start w Otepaeae, miejscowości dla Polki bliskiej i lubianej. Dobry wynik w Estonii to cel numer dwa na zimę 2016/2017, zaraz po odpowiednim rezultacie w Finlandii.
ZOBACZ WIDEO Pracowity weekend Justyny Kowalczyk: sprint i 10 km (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Zmiana priorytetów i ustawienie Pucharu Świata na znacznie dalszym planie to zamiar w pełni świadomy i całkowicie słuszny. Kowalczyk wie, że medal w Lahti jest naprawdę realny. Zdrowie dopisuje znacznie bardziej niż przed rokiem, a wyniki z niedawnych biegów FIS otwierających w Muonio nowy sezon mogą napawać optymizmem - Polka była tam wyraźnie najszybsza i triumfowała przed wszystkimi czołowymi Finkami.
Nowy sezon może być dla Kowalczyk najlepszym od 2014 roku, choć paradoksalnie z uwagi na opuszczenie większości biegów będzie daleko w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ocena udany-nieudany zależna będzie praktycznie od jednego startu, gdyż wcześniejsze tygodnie są kolejnymi etapami przygotowań do imprezy docelowej. Ten sam scenariusz ma się powtórzyć także za rok, na drodze do Pjongczang, gdzie w stylu klasycznym odbędą się dwa biegi.
Na razie Kowalczyk jeszcze się pokaże szerszej publiczności. Sobotnie i niedzielne biegi w Kuusamo warto śledzić, gdyż Polkę już teraz stać na dobry wynik. A to tylko przedsmak tego, co również w Finlandii ma się stać w lutym.