Justyna Kowalczyk nie zdołała wspiąć się na Alpe Cermis. Kilkaset metrów przed metą rozegrał się dramat polskiej biegaczki. Osłabła, przewróciła się, zemdlała. Służby medyczne odwiozły ją do szpitala.
- Gdyby nie jej ambicja, to po prostu by zeszła wcześniej z trasy - mistrz świata w biegach (z 1978 roku) Józef Łuszczek rozpoczął rozmowę z Sportowymi Faktami. - Ale nie! Ona musiała walczyć do końca. Mimo że nie czuła się fizycznie idealnie. Zamiast powiedzieć: „dziękuję, nie dzisiaj”, to doprowadziła swój organizm do skrajnego wyczerpania. Trzymam kciuki, że to tylko omdlenie i już jutro wróci do treningu. Nie ma czasu na dłuższą przerwę w zajęciach.
Zwłaszcza, że za pięć tygodni najważniejsza impreza sezonu, mistrzostwa świata. Jak można poprawić formę Kowalczyk?
- Blado to widzę. Norweżki są o lata świetlne od reszty stawki, w tym i Justyny. To jest przepaść. Na dodatek nie tylko Bjoergen czy Johaug są w formie. Praktycznie cała reprezentacja Norwegii jest lepsza od całego świata. Mimo wszystko w miesiąc można sporo zmienić.
Trzeba zrezygnować z kolejnych zawodów Pucharu Świata?
- Tak. Nie ma innej możliwości. Jeżdżąc na kolejne imprezy, Justyna nie zbuduje formy. Trzeba się zaszyć w głuszy i przygotować odpowiedni plan treningowy, a potem go zrealizować. Sztab szkoleniowy Justyny, to doświadczeni ludzie, dadzą radę.
To wystarczy, aby powalczyć o medal w sprincie w stylu klasycznym i na 30 km „klasykiem”?
- Oczywiście, że nie wystarczy. Być może Bjoergen czy Johaug nie będzie się dało już dopaść. Dobrze, że Justyna koncentruje się tylko na klasyku. To daje nadzieję, iż przygotuje się odpowiednio.
Problem w tym, że ta mocna siła naszej zawodniczki, czyli „klasyk”, podczas Tour de Ski zawiodła. Kowalczyk przegrywała biegi w tym stylu.
- Przegrywała, bo nie jest dobrze przygotowana do sezonu. Jej forma jest daleka od ideału.
Dlaczego nie udało się wypracować formy? Kwestia późniejszego startu w przygotowaniach?
- Nie uważam, że te siedem tygodni opóźnienia w rozpoczęciu treningów można tak prosto przełożyć na to, w jakim teraz jesteśmy miejscu. Czynników pewnie było wiele.
A może chodzi o to, o czym polscy kibice aż się boją głośno rozmawiać. Może po prostu Kowalczyk nie jest w stanie już ścigać się na takim poziomie, jak przez ostatnie lata? Organizmu się nie oszuka.
- Dobrze, że pan to powiedział. Teraz na pana głowę spadną zarzuty, że wychyla się z takimi pomysłami. A tak na poważnie, obawiam się, że ma pan rację. Oczywiście chciałbym się mylić, ale na razie wszystko na to wskazuje. Dlatego teraz Justyna powinna postawić sobie jedno pytanie: czy bieganie sprawia mi przyjemność? Jeżeli tak, biegam dalej, przygotowuję się do MŚ. Jeżeli nie, odchodzę, kończę karierę. Powinna wziąć przykład z Adama Małysza, który moim zdaniem zakończył przygodę ze skocznią w idealnym momencie. Teraz kibice pamiętają jeszcze o Kowalczyk, jako o mistrzyni olimpijskiej z Soczi. Jednak kilka takich porażek, jak dzisiaj i jej wizerunek się diametralnie zmieni. Zapamiętamy ją jako ciągłą przegraną, zmęczoną, skwaszoną.
[b]Rozmawiał Marek Bobakowski
[/b]
ale człowiek nigdy nie jest silniejszy od gór!
Postrzegam Ją, podobnie jak himalaistów ciągle wracających w góry!