W tym artykule dowiesz się o:
Brak pomysłu na DPŚ
Szefowie BSI promują Speedway of Nations jako nową jakość w speedwayu, ale zapominają o swoim innym dziecku - Drużynowym Pucharze Świata. Rozgrywki w tym formacie powstały w 2001 roku i jak widać nie przetrwały nawet 20 lat. Sytuacja, w której DPŚ będzie rozgrywany naprzemiennie z SON może ostatecznie doprowadzić do likwidacji tego pierwszego, ale o tym się teraz nie mówi.
Obecnie każda szanująca się dyscyplina sportowa organizuje drużynowe mistrzostwa świata. Widoczny jest nawet trend polegający na zwiększaniu liczby drużyn biorących w niej udział, bo gwarantuje to dotarcie na nowe rynki oraz większe wpływy.
Co robi BSI? Gdy w imprezie od kilku lat dominują Polacy, zmienia reguły gry i zmniejsza składy zespołów, bo tylko Biało-Czerwoni są w stanie znaleźć pięciu żużlowców w formie i wygrywają kolejne DPŚ. Gdy to nie pomaga, odchodzi się od składów czteroosobowych i serwuje rywalizację w formie par. Dokąd zaprowadzi nas ta droga?
SGP stoi w miejscu
Gdy w roku 1995 organizowano po raz pierwszy w historii cykl Speedway Grand Prix, liczył on sześć turniejów. Wszystkie miały miejsce w Europie. Po latach żużlowcy będą najprawdopodobniej rywalizować o Indywidualne Mistrzostwo Świata w dziesięciu rundach.
Najprawdopodobniej, bo nadal nie wiadomo co stanie się z Australią. Jeśli impreza na Antypodach nie wypali, wrócimy do sytuacji, w której żużel bawi się jedynie w europejskich miastach.
Imponować może wzrost liczby zawodów w ciągu roku, ale nie należy zapominać, że obecnie aż trzy rundy mistrzostw świata są organizowane w naszym kraju. BSI w pełni korzysta z żużlowego boomu nad Wisłą, zapominając o docieraniu do nowych kibiców w innych zakątkach świata.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"
Inni się rozwijają
Warto porównać żużlowe SGP do nieco starszej i bardziej doświadczonej konkurencji pod postacią Formuły 1 czy MotoGP. Wprawdzie z punktu widzenia speedwaya to dwa odległe świata, ale Brytyjczycy często podawali F1 jako przykład, który chcą naśladować.
W roku 1995, gdy rodził się cykl SGP, kierowcy z F1 rywalizowali w siedemnastu wyścigach. Jedenaście z nich odbywało się w Europie. Po latach widać spore zmiany w tej kwestii. Obecnie kalendarz królowej motorsportu liczy aż dwadzieścia jeden imprez. Na Starym Kontynencie rozgrywanych jest ledwie dziewięć. To mniej niż połowa Grand Prix w trakcie sezonu.
Podobnie jest w przypadku motocyklistów. W roku 1995 motocyklowe mistrzostwa świata składały się z trzynastu wyścigów. Osiem było organizowane przez miasta w Europie. Po latach statystyki wyglądają inaczej. W sezon 2018 zawodnicy z królewskiej kategorii wchodzą ze świadomością, że przyjdzie im rywalizować o punkty w dziewiętnastu Grand Prix. Za dwanaście z nich odpowiadają Europejczycy.
Brak wiary w esport
Może się to komuś podobać lub nie, ale esport staje się coraz popularniejszy. Pojawiają się nawet postulaty, by stał się dyscypliną olimpijską. Dostrzegają to przedstawiciele innych sportów.
W zeszłym roku Formuła 1 po raz pierwszy zorganizowała e-mistrzostwa dla swoich fanów. Zgłosiło się do nich 60 tys. kibiców. Najlepsi gracze otrzymali zaproszenie na finałową rundę w Abu Zabi, gdzie mogli poznać kierowców i otoczkę towarzyszącą F1. Swoją drużynę esportową założył też Fernando Alonso.
Podobnie jest w MotoGP. Tam w zeszłym roku też odbyły się pierwsze mistrzostwa dla graczy. Zwycięzca całej serii otrzymał... BMW M2.
A w żużlu? Cisza. Brytyjczykom z BSI nie pomaga jednak fakt, że żużel nie posiada porządnego symulatora czy też gry, przy której fani mogliby się rozluźnić.
Elektryczna przyszłość
Świat idzie w kierunku elektryczności. Kwestią kilkunastu lat jest sytuacja, w której silniki spalinowe odejdą w cień na rzecz jednostek elektrycznych.
Motorsport to widzi. Od kilku lat sukcesywnie rozwija się Formuła E, również w Formule 1 niektórzy chcieliby widzieć silniki elektryczne. Dodatkową serię wyścigową, w której rywalizować będą motocykle elektryczne stworzyli też szefowie MotoGP.
BSI, jako firma odpowiedzialna za mistrzostwa świata, nie robi nic aby żużel trafił w nowe gusta. Co ciekawe, prace nad stworzeniem silnika elektrycznego rozpoczęły się też w rallycrossie. Za mistrzostwa tej serii odpowiada firma IMG, która jest właścicielem... BSI.
Niewykorzystanie potencjału mediów społecznościowych
BSI oraz żużel zostają w tyle również jeśli chodzi o media społecznościowe. Jedyną atrakcją dla kibiców pozostaje konkurs, w którym do wygrania jest program z danego Grand Prix.
Pod tym względem wzorem dla Brytyjczyków powinno być MotoGP. Organizatorzy tych mistrzostw od pewnego czasu rozwijają akcję #MotoGPBuzz. Fani mogą dyskutować pod tym hashtagiem, a ci najbardziej aktywni otrzymują zaproszenie na wyścig. Mogą też zajrzeć za kulisy, wejść do padoku, porozmawiać z zawodnikami.
Kibic, w trakcie wyścigu, otrzymuje też na bieżąco krótkie filmiki przedstawiające wydarzenia z toru. Jeśli ktoś nie może śledzić zawodów na żywo albo w telewizji, to dla niego dobra opcja. Fanom SGP pozostaje... relacja tekstowa.