O tych transferach dużo się mówi. Wymowny komentarz menedżera

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck

Aforti Start Gniezno pokonał Zdunek Wybrzeżem Gdańsk 52:37 i tym samym zanotował pierwszy triumf w 2022 roku. Menedżer czerwono-czarnych Błażej Skrzeszewski wskazał, komu należą się największe słowa uznania. Odniósł się też do transferowych plotek.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Co było kluczem do waszego triumfu w Gdańsku? Jakie nastroje w zespole po tym triumfie? Spodziewał się pan, że ten mecz ułoży się w ten sposób?
Błażej Skrzeszewski, menedżer Aforti Startu Gniezno: [/b]

Wiadomo, że po tym meczu u siebie z Orłem Łódź, drużyna jechała do Gdańska z takim nastawieniem, by wygrać. Matematyki się nie oszuka i te punkty są potrzebne. Jak najbardziej był głód walki i zwycięstwa. Na szczęście, dzięki zaangażowaniu zawodników, udało się wyszarpać to zwycięstwo w Gdańsku.

Co z Peterem Kildemandem? Jak się czuje po tym upadku w 14. biegu? 

Nie wiemy, co jest nie tak. Peter wraca z Gdańska do domu. W poniedziałek uda się na szczegółowe badania. Wydaje nam się, że nie ma jakiegoś większego urazu, ale w poniedziałek będzie miał wizytę u lekarza i myślę, że około południa będziemy wiedzieć coś więcej. Uskarżał się na kostkę, coś w okolicach kostki.

ZOBACZ WIDEO Baron o meczu ze Stalą: Sędziował człowiek, który mógł popełnić błędy

Wszyscy mówią o fenomenalnej jeździe Oskara Fajfera, ale i o Szymonie Szlauderbachu. To zawodnik, który zaskoczył bardzo pozytywnie.

Tak, jak najbardziej. Chciałbym pochwalić całą drużynę, ale największe słowa uznania po tym meczu trzeba skierować w stronę Szymona. Ten jego dorobek przesądził o końcowym rezultacie.

Ernest Koza jechał w kratkę i lepsze biegi przeplatał gorszymi. We wcześniejszych meczach też nie wyglądało to zbyt dobrze. W czym tkwi jego problem?

Myślę, że to kwestia czasu, by sobie to wszystko poukładał. To jest taka dziwna sprawa... On kupił tyle sprzętu, jest tak dosprzętowiony i doinwestowany, że musi coś znaleźć. Nigdy nie był w takiej sytuacji, jak jest obecnie. Dziwnie to brzmi, ale on nigdy nie miał nowych silników, nie miał tyle sprzętu i po prostu trzeba poszukać ten odpowiedni. Tak to wygląda. Na razie nie może znaleźć optymalnego silnika. W niedzielę była taka sinusoida. Jestem jednak zadowolony z niego, jako z zawodnika. Będę na niego stawiał, bo wiem, że ma duży potencjał, tylko trzeba poszukać to, co poszukał Szymon.

Ponownie ani jednej szansy nie dostał Philip Hellstroem-Baengs. Co dalej z tym zawodnikiem? Co dalej z Antonio Lindbaeckiem?

Philip nie wyjechał, bo mecz układał się tak, że nie było gdzie go wstawić. Nie było takiej opcji. Na razie nie ma żadnej opcji wypożyczenia. Zostają w klubie.

A czy docierają do was głosy, że inne kluby się interesują tymi zawodnikami? Ja o takim zainteresowaniu słyszałem.

Tak, ale to wszystko sprawy medialne. Powiem szczerze, że do nas tak naprawdę nie wpłynęła żadna konkretna oferta. Nikt nie zadzwonił i nie powiedział, że chce tego czy tego, dajemy tyle i tyle. Wszystko to tylko medialne doniesienia. Telefonu czy maila z propozycją od jakiegoś klubu nie było.

Ale chyba w razie co nie będziecie hamować zawodników, by w konsekwencji cały sezon przesiedzieli na ławce? 

Panie redaktorze, Antonio Lindbaeck, podpisując kontrakt, wiedział, że jest zawodnikiem oczekującym. Wiedział, jaka jest jego rola. Podobna sytuacja jest z Philipem Hellstroemem-Baengsem. Wiedział, że jest dwóch zawodników na pozycje U24. Nie możemy teraz roztrząsać tej sprawy, że my będziemy blokować zawodników. Szczególnie Antonio Lindbaeck od początku wiedział, że jest zawodnikiem oczekującym.

Tym bardziej mogło w zasadzie zaskoczyć to, że ten zawodnik oczekujący już na pierwszy mecz wskoczył do składu.

W pełni sił nie był Peter Kildemand. Doszedł jednak do siebie. Teraz miał niefortunny upadek w środę, ale ja już tego dnia wieczorem wiedziałem, że wbrew pozorom jest z nim wszystko w porządku. Zadzwonił koło północy i wiedziałem, że nie został w szpitalu. Wiedzieliśmy, że w niedzielę będzie dobrze. Teraz kolejna sytuacja. Musimy czekać do poniedziałku, choć myślę, że to się znowu skończyło na strachu. Trzeba jednak się wstrzymać, bo ja nie jestem lekarzem. Musi udać się do specjalisty.

Przejdźmy jeszcze do waszego kolejnego spotkania u siebie. Czy zostały wyciągnięte odpowiednie wnioski po klęsce z Orłem Łódź? Jeśli tak, to jakie wnioski? Co zamierzacie zmienić?

Będziemy robić tak, żeby było dobrze i żeby wszyscy zawodnicy byli zadowoleni i by kibice byli zadowoleni, żeby było widowisko. Mamy nadzieję, że to się uda w kolejnym meczu i wpadek już nie będzie.

A potwierdza pan słowa Stanisława Gały, że on zrobił ten tor tak, jak chcieli zawodnicy?

Nie mogę się wypowiadać na ten temat, bo to były słowa pana Stanisława.

Ale ja pytam, czy pan potwierdza. Czy rzeczywiście zawodnicy chcieli taki tor?

Nie będę się wypowiadać na ten temat.

A czy możemy się spodziewać, że podczas kolejnego meczu ta nawierzchnia będzie wyglądać inaczej?

Musi na to się złożyć wiele czynników - pogoda i inne rzeczy. Będziemy starać się przygotować taki tor, który będą chcieli zawodnicy i który będzie do walki.

Czytaj także:
Szalona pogoń Lokomotivu. Polonia roztrwoniła przewagę, ale nie została z niczym [RELACJA]
Cichy bohater Aforti Startu Gniezno. Wcześniej nigdy nie jeździł do Gdańska z uśmiechem na twarzy

Źródło artykułu: