Wśród ubiegłorocznych sukcesów Jakuba Miśkowiaka są zwycięstwa w Indywidualnych oraz Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów. Triumfował też w Srebrnym Kasku, a dodatkowo został najlepszym młodzieżowcem w kraju po raz drugi w karierze, wygrywając w finale MIMP (pierwsze złoto wywalczył w sezonie 2019 w Tarnowie). Do tego pod koniec sezonu doszło zwycięstwo z kolegami z Częstochowy w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów.
Do wymienionych triumfów dołożył jeszcze srebro zdobyte w Speedway of Nations w Manchesterze oraz drugie miejsce w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski Par Klubowych. W PGE Ekstralidze miał najlepszą średnią spośród startujących w niej juniorów, jednak mimo tego chciałby jeździć na jeszcze wyższym poziomie, niż miało to miejsce do tej pory.
- Myślę, że ubiegły sezon był dla mnie rzeczywiście bardzo dobry. Indywidualnie wszystko zakończyło się świetnie, dodatkowo doszły te wspomniane dwa srebrne medale. Fajnie, gdyby one też były złote, ale nie można mieć wszystkiego. Jeśli chodzi o moje występy ligowe, to myślę, że również było dobrze. W niektórych meczach brakowało mi jeszcze trochę tej "kropki nad i" i nie poszły one po mojej myśli, więc tutaj pod kątem ligi mogłoby być jeszcze lepiej, do czego będę dążył. To jest taki mój główny cel - chciałbym jeszcze się poprawić i być bardziej systematycznym zawodnikiem, dobrze punktującym w lidze - mówi Jakub Miśkowiak, w rozmowie z portalem polskizuzel.pl.
Nie narzuca na siebie presji
W październiku ubiegłego roku częstochowski młodzieżowiec został najlepszym juniorem świata. Czasami, gdy zawodnik zdobędzie ten tytuł, nie podchodzi do rywalizacji w kolejnej odsłonie tych zmagań. Jak będzie w tym przypadku?
ZOBACZ WIDEO Żużlowiec z PGE Ekstraligi zaskoczył. To nie jest obecnie popularny wybór wśród zawodników
- W każdym sporcie jest tak, że ten, kto wygrywa, przeważnie chce bronić tego tytułu. Ja tak naprawdę nie narzucam na siebie żadnej presji. Wiem, że mam już ten tytuł na swoim koncie, ale wiadomo, że po to się przygotowuję, cały czas trenuję zimą i w sezonie, żeby jak najlepiej jeździć i dawać z siebie wszystko na torze. Tak też będę robił. Zawsze chcę wygrywać i tak również będzie w sezonie 2022 - dodaje.
Po trzecim finale IMŚJ, który odbył się 1 października 2021, po końcowej dekoracji medalistów, miejsce na podium obok zwycięzcy zajął także jego wujek, Robert Miśkowiak. Były zawodnik również wywalczył ten tytuł, a miało to miejsce 11 września 2004 roku, na torze we Wrocławiu. Po raz pierwszy zatem doszło do tak wyjątkowej sytuacji. Jak wspomina to ubiegłoroczny triumfator?
Był to ich wspólny sukces
- To był dla mnie świetny wieczór. Na pewno zostanie on w mojej pamięci na bardzo długo. Zdobycie tego tytułu zawsze było moim marzeniem. Bardzo cieszę się z tego, że udało się to osiągnąć. Wcześniej ten tytuł zdobył mój wujek, a ja zawsze też chciałem go mieć. Gdy razem staliśmy na podium z tym medalem, to był to tak naprawdę nasz wspólny sukces - mój, jego, całego teamu, razem z mechanikiem. Stanowiło to zatem takie fajne podsumowanie i przeżyłem wtedy naprawdę piękne chwile. Jak już mówiłem, pozostaną one na długo w mojej pamięci - podkreślił.
Pod koniec sezonu wystąpił w dwóch imprezach na Wyspach Brytyjskich - w finale Speedway of Nations oraz w sparingu z Wielką Brytanią. W Manchesterze przez dwa dni na torze pojawił się on w dwóch biegach, przyjeżdżając do mety na 2. i 3. miejscu. Natomiast na trudnym torze w Glasgow startował dwukrotnie.
W rywalizacji z najlepszymi nie było najgorzej
- W Manchesterze nie wiedziałem do końca, kiedy wyjadę na tor. W ciągu dwóch dni działo się to chyba pod koniec zawodów. W sobotę fajnie zapoznałem się z torem i motor miałem dobrze spasowany. W niedzielę udało mi się wyjechać również w końcowej części turnieju. Troszeczkę zabrakło mi tam przy ustawieniach i może nieco źle odczytałem ten tor. Myślę, że w Speedway of Nations nie było najgorzej, ale mogło być jeszcze trochę lepiej - relacjonował.
- Jeśli natomiast chodzi o mecz w Glasgow, to zdobyłem tam nowe doświadczenie. W pierwszym swoim biegu wywalczyłem dwa punkty i tak naprawdę już za linią mety zahaczyłem trochę o płot i mój pierwszy motor nie nadawał się już do jazdy. Później w drugim biegu lekko mnie pociągnęło i zanotowałem uślizg, zahaczając kolegę z Wielkiej Brytanii. Wtedy rozwalił mi się drugi motor i nie miałem już dalej na czym jechać. Myślę, że gdyby mój sprzęt był jeszcze sprawny, to kontynuowałbym te zawody - przyznał.
W lipcu zawodnicy rozpoczną rywalizację w finałach Indywidualnych Mistrzostw Europy. Wcześniej jednak, aby dostać się do cyklu SEC trzeba przebrnąć przez eliminacje. Zawodnik Eltrox Włókniarza Częstochowa zdradza, czy będzie zainteresowany zmaganiami o tytuł czempiona Starego Kontynentu.
- Myślę, że tak. Będę próbował dostać się również tam, przez zawody eliminacyjne. Jeśli będzie taka okazja, to jak najbardziej chciałbym tam startować i wówczas dawałbym z siebie wszystko - zaznaczył zawodnik częstochowskich Lwów.
Całość obszernego wywiadu z Jakubem Miśkowiakiem znajduje się na stronie www.polskizuzel.pl.
Czytaj także:
Polacy polecą na mecz do Stanów Zjednoczonych. Chcą stworzyć ciekawe widowisko
Dominik Kubera: Wierzę w złoto z Motorem. Jestem też pełen uznania dla Apatora