Przypominamy najlepsze materiały żużlowe mijającego roku.
***
Kariera jednego z największych talentów współczesnego speedwaya została brutalnie przerwana 23 sierpnia 2015 roku w Zielonej Górze. Miał wówczas 23 lata.
To był ostatni wyścig meczu, w którym przesądzone było już zwycięstwo miejscowego Falubazu. Reprezentujący gospodarzy Darcy Ward na wyjściu z wirażu zahaczył o tylne koło Artioma Łaguty, przekoziołkował i wylądował na torze. Doszło u niego do przerwania rdzenia kręgowego (wypadek można zobaczyć
).
- Nie będę czarował, że to po mnie spłynęło. Takie rzeczy robią wrażenie. Miałem tego chłopaka na kolanach, ściągając mu kask i szykując do transportu do szpitala, wiedziałem już wtedy, że uraz jest bardzo poważny - wspominał jakiś czas temu Jacek Frątczak, menedżer drużyny.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Lorek odpowiada na zarzuty kibiców Motoru Lublin
O Wardzie mówiło się, że jest cudownym dzieckiem speedwaya. Niesamowite czucie motocykla, niesamowity balans, świetnie atakował. Ale miał też niepokorny charakter, przez który nieraz popadał w kłopoty. 17 sierpnia 2014 roku był nietrzeźwy przed rozpoczęciem żużlowej rundy mistrzostw świata o Grand Prix Łotwy.
Efekt? Dziesięciomiesięczne zawieszenie. Do sportu wrócił rok później, mocny jak nigdy dotąd. Błyszczał formą i był bardzo trudny do zatrzymania, gdziekolwiek się pojawiał. Wszystko zatrzymał fatalny wypadek w Zielonej Górze.
Dziś 29-letni Darcy Ward mieszka w rodzimej Australii. Założył rodzinę i ciągle jest obecny przy żużlu, choć w innej roli.
Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Wypadek, który miał miejsce w 2015 roku, zmienił twoje życie o 180 stopni. Jak wygląda ono obecnie?
Darcy Ward: Jestem promotorem zawodów dla młodych zawodników, co mocno mnie pochłania. Pomagam chłopcom, prowadzimy pewnego rodzaju szkółkę. Można powiedzieć, że jestem trenerem, a pomaga mi Davey Watt (były zawodnik, przez 12 lat ścigający się w lidze polskiej - dop. red.). To bardzo budujące. Mamy obiekt w Brisbane i przynajmniej raz w miesiącu organizujemy taką imprezę. Cała organizacja i "papierkowa robota" są na mojej głowie.
Planuję też projekty koszulek i mam nadzieję, że wkrótce wszystko będzie gotowe. Teraz czeka nas intensywny czas, bo część chłopaków po sezonie w Europie wraca do Australii, więc na pewno będzie dużo ludzi i świetne ściganie. To wszystko cały czas trzyma mnie przy sporcie.
Minęło już sześć lat od tego fatalnego zdarzenia, w którym przerwany rdzeń kręgowy zakończył twoją karierę. Jak długo zajęło ci poukładanie spraw mentalnych na nowo?
Myślę, że trzy, cztery lata. Pomagało mi to, że w Brisbane mam wielu przyjaciół, z którymi spędziłem mnóstwo czasu, gdy byłem żużlowcem, a po tym wszystkim bardzo mi pomogli.
Początkowo mogłem siedzieć pośród ludzi, ale czułem się sam. W ogóle nie kręciło mnie pojawianie się w parku maszyn, nie przywiązywałem do tego uwagi. Po tym wszystkim podkreślałem, że różnię się od pozostałych, że jestem inny.
Teraz mam po swojej stronie żonę, która zrobiła dla mnie naprawdę wiele. Pewnie nadal miałbym problemy z akceptacją własnej sytuacji, nadal czułbym się dziwnie, gdyby nie ona. To najważniejsza osoba w moim życiu. Ona sprawia, że rzeczy stają się dla mnie prostsze, łatwiejsze. A ja czuję się bardziej zaradny, mądrzejszy. Jest super.
Co ci daje teraz największą radość?
Jestem tatą. Mam syna, dla mnie to wielki powód do dumy. Sprawy rodzinne też mnie mocno pochłaniają, mam tutaj wiele do zrobienia.
Znalazłeś nową energię i chęć do pracy z młodymi żużlowcami. Jak bardzo jesteś w to zaangażowany?
Mój weekend jest bardzo intensywny. Jeden dzień potrafię być non-stop na torze, w następny oglądamy chłopaków na innych motocyklach. W żużlu staram się dobrze nakierować tych chłopaków, przekazać im cenne wskazówki i nauczyć tego, co sam zrobiłem. Bardzo mi się to podoba, gdy widzę jak się rozwijają. Wiem, że tu jest teraz moje życie, ono będzie kręcić się wokół żużla. Nie ma mowy o pracy w trybie od 9 do 17, a żużel uwalnia mnie i daje poczucie radości. Jestem za to wdzięczny, że mam takie możliwości w Brisbane. Przy okazji zapraszam wszystkich na moją nową stronę, dw43.com.au, gdzie można przyjrzeć się mojej działalności.
Możesz w tym momencie powiedzieć, że jesteś szczęśliwym człowiekiem i odnalazłeś sens własnego życia?
Na pewno. Moje życie jest super. Mam wspaniałą żonę, cudowne dziecko, nadal jestem przy żużlu, zarabiam pieniądze, mam świetny dom przy Gold Coast. Widzę, że wciąż mam wielu fanów, a ludzie nadal się kręcą wokół mnie. Odnalazłem się w nowej rzeczywistości. Nigdy więcej nie będę jeździł na motocyklach, co było moją pasją i miłością, ale jest, co jest, i nic więcej z tym nie zrobię. Życie toczy się dalej. Jest dobrze.
Organizujesz zawody, pomagasz młodym - kiedy zobaczymy nowego Darcy'ego Warda w żużlu? A może ktoś taki już jest? Nie mówię tylko o Australijczykach, ale też zawodnikach z innych krajów.
Za zawodnika podobnego do mnie uważam Daniela Bewley'a. Podoba mi się jego sposób prowadzenia motocykla i podjeżdżania pod przeciwnika. Rozmawialiśmy kiedyś i powiedział, że oglądał wiele filmików z moim udziałem i stara się to naśladować. Interesuje go na pewno, jak to robiłem. Przed nim świetlana przyszłość, ma całkiem dobry start w żużlu. Już pozbierał trochę cennego doświadczenia, a gdy jeszcze poprawi starty i będzie miał więcej jazdy z najlepszymi, to powinien zostać mistrzem świata w przyszłości.
Co do młodych w Australii - uwierz mi, jest naprawdę wielu, którzy garną się do żużla. Mówię o grupie 12-, 15-latków. Niektórzy prezentują się znacznie lepiej niż ja, gdy byłem w tym wieku. Oczywiście, czeka ich bardzo długa droga od regularnej jazdy po mistrzostwo świata. Zobaczymy jak będą się rozwijać, jednak uważam, że australijski żużel ma obiecującą przyszłość.
Dla młodych jesteś wzorem i inspiracją. Na pewno czujesz się potrzebny. Czy jest to jedyne zajęcie, którym chcesz się zajmować na stałe?
Myślę, że to, co robię w Brisbane, jest dobre dla mnie jak i tego sportu. To jest mój cel na najbliższe lata, szkolić tych chłopaków i pomóc dostać im się do Anglii, a może i Polski. Sprawić, by zrobili ważny krok w swoim życiu, by ich kariera nabrała rozpędu i by podejmowali mądre decyzje. Wymieniam się wiadomościami z zawodnikami, m.in. Ryanem Douglasem, w kwestii ustawień sprzęgła, sprzętu, pokazujemy sobie nagrania i wyjaśniam, co dla nich będzie najlepsze. W tym roku jestem zaangażowany mocniej niż kiedykolwiek. Czy czuję się potrzebny? Może. Cieszy mnie to, że po tym wszystkim pytają mnie, co robić dalej. Chłopaki z Anglii doceniają moją wiedzę.
Czy utrzymujesz kontakt z Leigh Adamsem albo Tomaszem Gollobem? Czujesz jakąś wspólną więź z nimi? Spotkał was podobny los.
Gdy miałem wypadek, dużo przegadaliśmy z Leigh, ale z biegiem czasu to ustało. Nie rozmawiamy za dużo, mamy swoje obowiązki. Ostatni raz widzieliśmy się około rok temu na zawodach w Mildurze. Mieliśmy wspólne spotkanie przy grillu. Z Tomaszem nie mam kontaktu. Wspólna więź? Nie sądzę. Sytuacja każdego z nas jest inna, mieszkamy w innych miejscach. Trudno to porównywać.
Bezpieczeństwo to jedna z najważniejszych kwestii w żużlu. Masz jakiś pomysł, by ten sport był jeszcze bardziej bezpieczny?
To bardzo trudne pytanie. Mamy dmuchane bandy, które wniosły naprawdę dużo. Nie widzę nic nowego, co by gwałtownie zmieniło bezpieczeństwo. Żużel to twardy, czasem brutalny i trudny sport.
Darcy Ward z małżonką:
Jakie są twoje wnioski po tegorocznym cyklu Grand Prix?
Na wstępie muszę złożyć wielkie gratulacje dla Artioma Łaguty, Bartosza Zmarzlika i Emila Sajfutdinowa za zdobycie medali.
Łaguta ma rewelacyjne starty, powiedziałbym, że to jakieś wariactwo w jego wykonaniu. Nawet jego motocykl był tak znakomicie przygotowany, że nie widziałem szybszej maszyny, która mogłaby się temu oprzeć. Te silniki Kowalskiego są naprawdę genialne. Był słabszy moment, ale zastępcze maszyny też ma świetne. Osobiście chciałem widzieć Zmarzlika na pierwszym stopniu podium, żeby zdobył tak wiele tytułów mistrza świata, jak to tylko możliwe. Ten chłopak jest wyjątkowy. Poza tym lubię jak ktoś dominuje w sporcie. Gdy ja jeździłem, pragnąłem być dominatorem w żużlu.
Miło było widzieć Emila na podium, po tych kilku trudnych sezonach. Lekką niespodzianką był Tai Woffinden. Wiadomo, że jego celem w każdym sezonie jest być w TOP3, ale jak widać, jest trudniej niż myślał. Maciek Janowski? To jest wielkie pytanie, co się stało?
Miałeś ulubioną rundę w tym sezonie? Coś szczególnego ci się spodobało?
Myślę, że ostatnia runda była najlepsza. Toruń to najlepszy tor do ścigania, te zawody na pewno sprawiły dużo frajdy. Rosja też była całkiem ok. Tor był trochę g****ny, ale mi to odpowiada, bo zawodnicy mogą się wykazać umiejętnościami. W Polsce wszystkie tory są właściwie takie same, wygłaskane. Trochę materiału po zewnętrznej i wszyscy jadą w podobny sposób. Togliatti sprawiło, że musiałeś mieć jaja, energię i moc, by po tym jechać. Jednak Toruń wytworzył najlepsze ściganie w tym roku.
Większość myślała, że to Emil Sajfutdinow będzie pierwszym mistrzem świata z Rosji. Tymczasem to Artiom Łaguta zdobył złoto. Jakie są mocne strony tego zawodnika?
Wyjścia spod taśmy, świetna kontrola motocykla, do tego motocross i na pewno on sam przyzna, że to mu pomaga stawać się lepszym żużlowcem. Nie popełnia błędów, utrzymuje dobrą prędkość przez cały wyścig. Na pewno zasługuje na mistrzostwo świata. Pokazał wielkie umiejętności na torze w Togliatti, co jeszcze bardziej mnie o tym przekonało.
Tak szczerze, spodziewałeś się takiego wyniku z jego strony? Wielu typowało, że będzie kręcił się wokół podium i namiesza. Hans Nielsen mówił przed startem rozgrywek, że to kandydat na niespodziankę sezonu i tak się stało.
Może nie typowałem tak wielkiego wyniku, ale wiedziałem, że stać go na wiele. Przez cały rok był szalenie szybki. Może nie spodziewałem się, że da radę utrzymać tę formę przez cały rok. Zmarzlik był takim zawodnikiem, ale Artiom dotrzymał mu kroku cały czas. Na pewno był kandydatem do dobrego wyniku w Toruniu, Wrocławiu, czy Togliatti. Pamiętajmy też, że ten rok znów jest inny, bo nie było Cardiff, Warszawy czy Kopenhagi. Jazda w zamkniętych obiektach, to już coś innego. Mnie też to weryfikowało. Jednak w pełni zasłużył na złoto i na pewno trochę mnie zaskoczył.
Bartosz Zmarzlik był największym faworytem tego sezonu. Jason Crump mówił, że to zawodnik do zdominowania żużla przez następne dziesięć lat.
Zdecydowanie. Można powiedzieć, że ja byłem dobry i w opinii wielu wyjątkowy, ale gdy spojrzę wstecz, to jest to samo, co ma Zmarzlik obecnie. Ma skuteczny, szalony styl wyprzedzania, cały pakiet umiejętności. Jest dobrym człowiekiem, uwielbiany przez kibiców, którzy chcą się z nim utożsamiać, chociażby przez gadżety. Bardzo rodzinny, religijny. To cały zestaw by dominować w żużlu przez kolejne lata. Wielką sztuką jest dominowanie w motosporcie, a on ma potencjał, by to zrobić. W przeszłości miałem cel, by być ciągle najlepszym, a on na pewno ma taki sam plan na swoje życie.
Powiedziałeś, że Emil Sajfutdinow wróci do wielkiego ścigania, do walki o tytuł, ale nie od razu. Co roku jest w czubie, ale czegoś mu brakuje. Domyślasz się, dlaczego nie może zgarnąć złotego medalu?
Emil stracił swoją wielką szansę jakiś czas temu, zanim pojawili się młodzi i głodni złota zawodnicy. A zamiast łatwiej, jest z roku na rok coraz trudniej. Czego mu brakuje? Nie dam odpowiedzi na to pytanie, zatrzymam to dla siebie. Czasami pewne rzeczy nie idą po twojej myśli. Możesz być świetnie przygotowany, ale to nie da efektów i nie masz argumentów by odpowiedzieć dlaczego? Spójrzmy na Leigh Adamsa. Przez wiele lat był najlepiej jeżdżącym zawodnikiem na świecie, a nigdy nie został mistrzem. Bywa i tak, że nie zaskoczy to wszystko, tak jak trzeba.
Mówiło się, że to może być sezon Macieja Janowskiego. Greg Hancock stwierdził, że "Magic" jest gotowy do walki o złoty medal. Mimo świetnego początku, znowu skończył cykl "tylko" na czwartym miejscu.
To jest wielkie pytanie, nie tylko dla mnie, ale dla samego Maćka, co się wydarzyło. Słyszałem opinie, że jak zabrakło Grega, to nie wszystko szło tak jak trzeba. Nie uważam jednak, że Maciek potrzebuje Grega w każdej sytuacji, jest już tak doświadczony, że radzi sobie bardzo dobrze. Może sprzęt przestał być tak samo mocny jak w tych pierwszych rundach? Zauważalne jest to, że miał słabe wyjścia spod taśmy. Z kolei trasa była dobra, wyprzedzał nawet w Pradze, co wydaje się niemożliwe. Mam nadzieję, że wróci silniejszy w przyszłym roku.
A co możesz powiedzieć o swoich rodakach? Zarówno Jason Doyle jak i Max Fricke skończyli sezon pod kreską.
Od Jasona mogliśmy oczekiwać czegoś więcej. Jechał naprawdę dobrze w Polsce czy Szwecji. Myślałem, że będzie parł do podium, więc to co się z nim stało, to też zagadka. Widać było, że zmagał się z brakiem prędkości, zaliczał też sporo błędów. Czasami zbyt kurczowo trzymał się krawężnika. Nadal ma jednak formę by jeździć w mistrzostwach świata i walczyć o najwyższe cele. Będzie lepszy w następnym roku, zgarnie kilka silników i powinno się poszczęścić. Max? Każdego roku notuje progres. Robi wszystko, co najlepiej potrafi. Zbiera cenne doświadczenie wśród najlepszych. Wierzę w kolejną poprawę w następnych rozgrywkach.
Stałe "dzikie karty" na przyszły sezon powędrowały do Jasona Doyle'a, Roberta Lamberta, Leona Madsena, Andersa Thomsena i Martina Vaculika. Jak oceniasz te wybory?
W pełni zgadzam się z nimi.
Ryan Sullivan powiedział, że do Grand Prix pasowałby Grigorij Łaguta? Co ty na to?
Pewnie. Też bym chciał go tam zobaczyć, ale wydaje mi się, że on nie chce. Gdy jeździliśmy razem uważałem, że to pewniak do tytułu mistrza świata. To był jeden z moich ulubionych zawodników, był naprawdę twardy, szybki, zdecydowany i czasami szalony. Jednak on nigdy nie miał pragnienia, by być mistrzem świata. Może wystarczy mu zarabianie pieniędzy i bycie lokalną gwiazdą? Niektórzy tak wolą.
Jest też grupa zwolenników uważająca, że w cyklu powinien ścigać się Jack Holder.
Myślę, że jego czas powoli nadchodzi. Tamten sezon był lepszy niż ten, do tego doszła kontuzja, co może trochę martwić, ale teraz wszystko przed nim, by poustawiać wszystkie kwestie, by być jeszcze mocniejszym. Musi przejść przez GP Challenge. Nie sądzę, by dostał dziką kartę, a na pewno będzie chciał to sobie wywalczyć, do czego jest w pełni zdolny. GP Challenge nie jest łatwe, bo wszystko może się zdarzyć. Na pewno Chris miał tam pecha, bo prowadził w jednym z biegów, ale popełnił błąd i stracił ważne punkty.
Mamy nowego promotora cyklu, grupę Discovery. Jak oceniasz kalendarz na nowy rok? Może jest jakieś miejsce, gdzie chciałbyś zobaczyć cykl w przyszłości?
Kalendarz wygląda całkiem OK. Bardzo fajnie wrócić do Gorican, ale mam nadzieję, że będzie trochę lepszy tor, a nie taki piaskowy. Warszawa? Największy event w roku. Praga, ikona tego sportu, ale słaby tor. Togliatti i Gorzów, czyli bardzo dobre miejsca. Cardiff wspaniałe. Wrocław i Malilla świetne tory do ścigania. Oceania? W Australii może być ciężko, zobaczymy jak potoczy się pandemia. A jeśli się uda, to może Sydney? Jest nowy stadion do sportów motorowych, ale jest konflikt interesów. Mamy dwóch zawodników w GP i chcemy oglądać tu mistrzostwa świata. Powinno się udać.
Zobacz także:
- Obudził go telefon. "Palą się hale". Teraz wie, kto zrujnował mu firmę
- To trzeba zobaczyć jeszcze raz! Genialne ściganie i dramat Falubazu