Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Proszę przyjąć gratulacje dla Kuby Miśkowiaka za zdobycie tytułu mistrza świata juniorów. Z tej okazji byliście ostatnio na gali FIM Awards w Monte-Carlo. Jakie emocje wam towarzyszyły?
Robert Miśkowiak, były żużlowiec i mistrz świata juniorów, wujek Jakuba, członek jego teamu: Było to nietuzinkowe, niesamowite wydarzenie, więc przeżycia z nim związane są naprawdę fajne. Z powodu pandemii w zeszłym roku się ono nie odbyło, dlatego teraz w jednym miejscu spotkali się mistrzowie z dwóch lat. Dużo ciekawych nazwisk i fajnie było poznać kogoś nowego. Na pewno był to dla nas pożyteczny wyjazd.
Nie było dotąd zawodników, których łączyłyby tak bliskie więzi rodzinne, którzy sięgnęliby po mistrzowskie tytuły w kategorii juniorskiej. Miśkowiakowie zrobili to jako pierwsi.
Na początku o tym nie myśleliśmy i nie zwracaliśmy na to uwagi. Z perspektywy czasu, jak już opadły emocje, prasa to wyszukała i w sumie to naprawdę miłe. Jest to na pewno bodziec do dalszej ciężkiej pracy. Cieszę się, że wkładany przez nas wysiłek przynosi efekty. To także świetna motywacja do pójścia naprzód.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Znany młodzieżowiec o zagranicznych juniorach: "To polska liga, więc niech startują Polacy".
Czy jest pan w ogóle zaskoczony tak szybkim rozwojem Kuby, czy jednak spodziewał się pan tego ze względu właśnie na wykonywaną przez was pracę?
Nie zastanawiałem się nad tym. Dla nas najważniejsze, aby iść do przodu i nie ma znaczenia, czy stanie się to przez szybszy, czy wolniejszy rozwój. Patrzymy tu i teraz, nie wybiegamy za daleko w przyszłość, bo, mówiąc w cudzysłowie, możemy się w ten sposób przewrócić. Z doświadczenia wiem, że to nic nie daje. Robimy to, co na dany moment możemy. Stawiamy krok za krokiem i oczywiście cieszymy się, że tak się to na razie układa. Cały czas wyciągamy wnioski, aby z nich czerpać.
Kuba błyszczał w meczach PGE Ekstraligi w Gorzowie czy Toruniu i w ogóle był czołową postacią Eltrox Włókniarza Częstochowa w minionym sezonie. Co jest tajemnicą tak dobrej formy? To zasługa systematycznej pracy, przygotowań czy może znaleźliście coś w sprzęcie?
Na to złożyło się wiele czynników. Praca to jedno, współpraca między nami drugie, dobre silniki trzecie. Sprzęt jest świetnie dopasowany pod Kubę. Mamy silniki od pana Ryszarda Kowalskiego, któremu dziękujemy, ponieważ współpraca bardzo dobrze nam się układa. Wyciągamy wnioski, zwracamy uwagę na to, co jest dla nas lepsze, a co nam nie pasuje. Bardzo solidnie konsultujemy między sobą wszystkie elementy składowe. W żużlu nie ma złotego środka, do wszystkiego dochodzi się metodą prób i błędów. Gdyby wystarczył najlepszy sprzęt, to przecież wszyscy by wygrywali. W tym okresie, kiedy to Kuba imponował pokaźnymi zdobyczami punktowymi, wszystko pasowało.
Czy wujek ma zawsze rację? Pytam, bo Kuba bodajże po domowym meczu z GKM-em Grudziądz powiedział, że coś mu tam nie wyszło, bo postawił na swoim, a powinien był posłuchać pana.
To nie jest tak, że zawsze mam rację. Nie chcę decydować za Kubę, ja mogę podpowiedzieć czy coś zasugerować. W tamtym czasie sytuacja była taka, że pewne ustawienia nie pasowały w danych warunkach. W meczu, po którym Kuba tak powiedział, były one jednak odmienne, było chłodniej, dlatego mówiłem, by zrobić pewną zmianę w sprzęcie, bo przyniesie ona efekt na trzeci wyścig. Kuba się jednak na to nie zdecydował i przyjechał czwarty. Potem dokonaliśmy korekt i ponownie wygrał.
Jaka jest pana rola w teamie? Wiadomo, że służy pan swoim doświadczeniem Kubie, ale co poza tym? Kwestie logistyczne, kontraktowe, to wszystko jest na pana głowie?
Każdą decyzję wspólnie konsultujemy, ale pilnuję, by wszystko było zapięte na ostatni guzik, jeśli chodzi o sprawy kontraktowe czy logistyczne właśnie. Tak jak ostatnio, gdy wybieraliśmy się do Monako, trzeba było uporządkować przeloty itd. To samo tyczy się kwestii technicznych, ustawień sprzętu. Ustalamy to razem, czyli ja, mechanik i Jakub. Nasz team stanowi monolit, w którym wymieniamy poglądy. Ja też jestem tylko człowiekiem i nie jestem nieomylny. Jeśli ktoś ma swoje przemyślenia, ma je głośno mówić, bo co dwie głowy to nie jedna. Czasami jest tak, że Kubie nie idzie, bo nie czuje toru czy nawierzchni, a my sami nie wiemy, co zmienić. Potrzebna jest wtedy burza mózgów, niekiedy natomiast trzeba po prostu zaryzykować.
Odnoszę wrażenie, że Kuba jest pozbawiony układu nerwowego. Nawet błędnie przerwany mu start przez arbitra nie jest w stanie wytrącić go z równowagi. Rzeczywiście cały czas jest taki spokojny czy zdarza mu się w bardziej ekspresyjny sposób okazać emocje?
Jedni emocje okazują bardziej, inni mniej i Kuba należy do tej drugiej grupy. Bywa, że czasami się ze sobą nie zgadzamy, ale raczej jest zawodnikiem spokojnym. Zresztą ja mu cały czas tłumaczę, że w tym sporcie trzeba mieć bardzo dużo pokory. To, że wygrasz trzy, cztery czy pięć wyścigów, to nie znaczy że tak musi być ciągle. Kuba ma tę świadomość, dlatego stara się to wszystko brać na chłodno.
Po tak świetnym sezonie dostaliście pewnie sporo ofert. Może pan to potwierdzić i zdradzić, które kluby chciały Kubę?
Rzeczywiście były zapytania czy jesteśmy chętni do zmian, to bardzo miłe, bo świadczy o tym, że jest nami zainteresowanie, ale my już wcześniej mieliśmy pewne rzeczy z prezesem Michałem Świącikiem ustnie ustalone. W związku z tym nie podjęliśmy rozmów co do zmiany barw klubowych.
Domyślam się, że współpraca z Włókniarzem i prezesem Świąckiem układa się wam dobrze, skoro rokrocznie wybieracie jazdę w Częstochowie. Od razu więc zapytam, dlaczego ta umowa jest podpisywana tylko na jeden sezon?
Zawsze byłem zwolennikiem podpisywania rocznej, maksymalnie dwuletniej umowy. Jeśli wszystko jest dobrze, jest chemia w drużynie i dobre relacje między prezesem, zawodnikiem i całym zespołem, to nie ma sensu tego zmieniać. Dla nas najważniejsze są pewne ustalenia z prezesem i ich realizacja. Chcemy jeździć w Częstochowie i tam się rozwijać. Życzymy sobie i robimy wszystko, aby Kuba był mocnym punktem zespołu również jako senior. Sądzę, że dalej będziemy reprezentować Włókniarz, ponieważ traktowani tam jesteśmy jak swoi zawodnicy. W Częstochowie czujemy się jak w domu, a mieszkamy przecież 200 km dalej. Moim zdaniem to, że co roku przedłużamy kontrakt, a nie podpisujemy od razu kilkuletniej umowy podkreśla zaufanie pomiędzy nami, a klubem. Zbudowaliśmy takie relacje, że wystarczą nam ustalenia ustne.
Prezes Świącik w wywiadzie dla naszego serwisu powiedział, że m.in. Kuba Miśkowiak nie był zainteresowany jazdą na pozycji U-24 (tu przeczytasz całą rozmowę ->>). To w kontekście sugestii, że Włókniarz powinien był korzystać z trzech młodzieżowców.
Nie było żadnej rozmowy o startach z pozycji U-24 ze strony klubu. Po drugie, sądzę, że takie rozwiązanie ogranicza wówczas możliwości taktyczne dla drużyny. Po trzecie, by doświadczenie ligowe Kuby rosło zdecydowaliśmy się na jazdę w lidze szwedzkiej. Tam startuje on z trudnym numerem. Kuba tak naprawdę jako senior już jeździ, ale na razie w Szwecji. Ma się on w ten sposób przyzwyczajać do startów z pozycji seniorskiej. Wytłumaczyłem to też prezesowi i z nim uzgodniłem, że większość zawodów młodzieżowych odpuścimy właśnie na rzecz szwedzkich rozgrywek. Uważamy, że dzięki temu przejście do grona seniorów będzie płynniejsze. Myślę, że zyskamy na tym my i zyska Włókniarz, bo będzie miał zawodnika z pewnym bagażem seniorskich doświadczeń.
Jak pan ocenia brak zmian w składzie Włókniarza na nadchodzący sezon? Niektórzy kibice oczekiwali wzmocnień wobec braku awansu do fazy play-off w ostatnich dwóch latach. Tymczasem prezes Świącik zdecydował się na kontynuację projektu, który zapoczątkował przed rokiem.
Prezes wszystko sobie poukładał i jest konsekwentny. Uważam, że w zawodnikach Włókniarza jest duży potencjał. Proszę zwrócić uwagę na mecze wyjazdowe. Albo wygrywaliśmy, albo przegrywaliśmy najniższą różnicą punktów w porównaniu do innych zespołów. Najprościej jest zmienić, ale może warto popracować z tymi zawodnikami, którzy są. Drużynę się buduje przez jakiś okres czasu. Moim zdaniem zespół jest zgrany i naprawdę ma świetnych zawodników, którzy potrafią jechać znakomicie. Wydaje mi się, że to będzie już widoczne w przyszłym roku.
Jakie są wasze cele na 2022? Poprzeczka idzie zdecydowanie w górę, czy, tak jak pan powiedział na początku, spokojnie krok po kroku chcecie iść do przodu?
Przede wszystkim nie nakładamy na siebie dodatkowej presji. Na pewno chcemy utrzymać poziom, a jeśli się uda, to iść trochę ponad. Dokonujemy zmian, przygotowujemy sprzęt i normalnie jedziemy. Powiedziałem, że chcemy się rozwijać krok za krokiem, ale to przecież oczywiste, że gdy stajemy pod taśmą to chcemy wygrywać.
To już na koniec, niedawno to pan wsiadł na motocykl i potrenował w Częstochowie. Czyli co, ciągnie wilka do lasu? Choć w pana przypadku powinienem chyba powiedzieć, że ciągnie "Miśka" do lasu.
Na pewno, trochę potrenowałem, a przy okazji coś spróbowaliśmy pod kątem ustawień sprzętu dla Kuby. Mieliśmy chwilę spokoju i taką możliwość, więc się przejechałem. Czułem się na motocyklu świetnie. Jeżeli ktoś jest w formie fizycznej i jest na bieżąco z kwestiami sprzętowymi, to tego się nie zapomina. Muszę też przyznać, że tworzymy z Kubą świetny team, szkoda by mi było to wszystko zostawić, więc cały czas dalej idziemy razem. Rzeczywiście, tak jak pan powiedział, ciągnie "Miśka" do lasu.
Zobacz także:
-> Kibice w szale radości ukradli mu buty. Świętował z nimi tak mocno, że zarwali dach