To nie były najlepsze dni dla Olivera Berntzona. Szwed zadebiutował w piątek w cyklu Grand Prix, ale cudów w elitarnym gronie nie zwojował. - Podczas sesji treningowej przed pierwszym turniejem w Pradze eksplodował mi mój najlepszy silnik. Później jeszcze skasowałem motocykl. To nie był mój weekend. Niestety, w lidze w Ostrowie też się nie przełamałem - mówił po meczu z ROW-em Rybnik załamany 28-latek, którego pocieszali ostrowscy kibice.
Póki co jednak, nie widać żadnych symptomów, by forma Berntzona miała wrócić choćby do poziomu, jaki prezentował w zeszłym sezonie. Szwed zmienił barwy klubowe, by ścigać się na swoim ulubionym torze w Ostrowie. Jednak już przed startem rozgrywek widać było, że uczestnik cyklu Grand Prix jest wolny i brakuje mu szybkości. - Za mną naprawdę ciężki weekend. W Ostrowie pod koniec meczu silnik zaczął pracować lepiej, ale ciężko było mi znaleźć ustawienia, która spisywałoby się nieźle na tym twardym torze. Faktycznie w końcówce zawodów byłem już nieco szybszy niż na początku, ale to jeszcze nie to, czego oczekuję. Praktycznie przez cały mecz nie miałem szybkości - tłumaczył Szwed.
Problemem Benrtzona w tym sezonie jest nie tylko brak szybkości, ale także fatalne starty. O ile w lidze czasami można coś nadrobić na dystansie, o tyle w Grand Prix, gdzie ścigają się najlepsi żużlowcy świata ze słabym wyjściem spod taśmy, próżno szukać dobrego wyniku. - Zgadzam się w zupełności, że starty nie są moją mocną stroną w tym sezonie. Cały czas szukamy przełomu w ustawieniach, by to wyglądało lepiej. Tym razem znów się nie udało. Będziemy próbować dalej - zapewnia uczestnik SGP.
ZOBACZ WIDEO To pięta achillesowa cyklu Grand Prix. Potrzeba reformy!
Szwed przed rokiem płakał ze wzruszenia, kiedy awansował do cyklu wyłaniającego mistrza świata. Nikt nie wróżył mu tam wielkich sukcesów i na razie filigranowy Szwed potwierdza te przypuszczenia. - To jest jednak Grand Prix. O tym marzy każdy żużlowiec, który zaczyna się ścigać. Jestem w cyklu, bo tam się zakwalifikowałem. Nikt mi tego miejsca nie podarował w prezencie. Sam je wywalczyłem. Zdawałem sobie sprawę, że będzie ciężko i jest ciężko. Od początku sezonu nie mogę znaleźć formy i nadal jest nie mam. Nie załamuję się, tylko ciężko nadal pracuję i robię wszystko, by wrócić do dyspozycji, którą prezentowałem w przeszłości - podkreśla Berntzon.
- To jest żużel i czasami wpadasz w dołek, bo nic kompletnie nie idzie. Mam niesamowitego pecha w tym sezonie. Rozleciał mi się najlepszy silnik na treningu przed Grand Prix. To jest częścią tego sportu. Awarie silników, kontuzje, defekty. Trzeba dalej walczyć i tyle. Muszę znowu zainwestować w sprzęt i pracować, by było lepiej. Innego wyjścia nie mam. Całe szczęście, że mój zespół wygrał ten trudny i ważny mecz z Rybnikiem. Dzięki temu powinniśmy znaleźć się w play-offach, ale przed nami jeszcze dwa ciężkie spotkania - zakończył Oliver Berntzon.
Szwed ma dopiero 29. średnią w eWinner 1.Lidze. 1.750. W poniedziałek zdobył dla Arged Malesy 4 punkty i bonus, ale męczył się niemiłosiernie. W niektórych wyścigach miał problem, by wygrywać z juniorami rybnickiej drużyny. Dopiero pod koniec meczu znalazł szybkość i powalczył nawet z Rune Holtą.
Zobacz także: Mecz życia Piotra Gryszpińskiego
Zobacz także: Marek Cieślak o debiucie Apgrena i stanie zdrowia Trofimowa