Żużel. Brakuje im torów lub zawodników. Coraz gorsza sytuacja w kilku krajach

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Anże Grmek
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Anże Grmek

Na palcach jednej ręki można policzyć główne kraje sportu żużlowego. Oczywiście prym w tym zestawieniu wiedzie Polska i PGE Ekstraliga. Speedway jednak nie kręci się wokół zaledwie kilku nacji.

Czarny sport jest obecny w znacznie większej liczbie krajów, lecz w wielu z nich zawodnicy i działacze zmagają się z ogromnymi problemami. U niektórych brakuje żużlowców do ścigania, a w innych krajach, gdzie zawodnicy są, to... nie mają oni gdzie jeździć. Są takie nacje, gdzie sytuacja jest naprawdę niewesoła i można powiedzieć, że żużel w tych miejscach chyli się ku upadkowi.

Austria

Jeden z kilku krajów, gdzie sytuacja nie jest wesoła. Ostatnimi austriackimi reprezentantami w naszych rozgrywkach ligowych byli z kolei Manuel Hauzinger i Fritz Wallner, którzy po raz ostatni w kraju nad Wisłą ścigali się w 2010 roku.

Na dzień dzisiejszy austriacki speedway, to zaledwie dwóch zawodników - Daniel Gappmaier, który cztery lata temu związał się kontraktem z Kolejarzem Opole oraz Sebastian Kossler, którego kilkukrotnie mogliśmy oglądać w akcji na polskich torach podczas turniejów w klasie 250cc. W kraju Mozarta zawody żużlowe rozgrywane są już tylko w dwóch ośrodkach - w Mureck oraz w Sankt Johann, gdzie przed dwoma laty speedway powrócił po trzech latach przerwy.

ZOBACZ WIDEO Jest objawieniem PGE Ekstraligi, ale ma problem ze zrobieniem... pompki. Wszystko przez jeden upadek

Wspomniany Wallner niedawno przyznał w rozmowie z jednym z portali, że żużel w jego kraju jest już praktycznie martwy, a wina w tym wszystkim leży po stronie promotorów, którzy zamiast stworzyć wspólną siłę, to rywalizują ze sobą, a to nie wpływa dobrze na przyszłość tego sportu w Austrii. Czy sytuacja ta ulegnie poprawny? Jest to mocno wątpliwe.

Bułgaria

Sytuacja żużla w tym kraju jest wręcz tragiczna. Bułgarzy mają zaledwie jednego czynnego zawodnika w rozgrywkach i jest nim Milen Manev, który ściga się jednak sporadycznie – przeważnie w mistrzostwach Rumunii i Pucharze MACEC. Jeszcze do niedawna w lewo jeździł m.in. Christo Christow, któremu występy pomagali sfinansować tata oraz wujek, jednakże dobra praca zawodowa sprawiła, że torowy partner Manewa porzucił czarny sport.

Zawodnik CSM Braila w jednym z niedawnych wywiadów przyznał, że w jego ojczyźnie nie ma obecnie żadnego toru, a on sam na treningi przyjeżdża m.in. do Polski, gdzie dzięki pomocy Stanisława Burzy kręci kółka w Krośnie, Tarnowie, Rzeszowie i Krakowie. Bułgar ma pewne marzenie - chciałby nieopodal swojego miejsca zamieszkania wybudować tor na wzór węgierskiego Nagyhalasz, gdzie mieściłby się również mini tor.

Na razie jego plany krzyżuje pandemia i obostrzenia, ale sam zainteresowany wierzy w powodzenie projektu i w to, że przyciągnie to młodych mieszkańców Targowiszcze i okolic do uprawiania speedwaya.

Holandia

W mistrzostwach tego kraju na torze klasycznym wystartowało zaledwie... siedmiu zawodników. W kraju tulipanów znacznie bardziej popularnymi odmianami ścigania w lewo są long i grasstrack, czyli wyścigi na torach długich i trawiastych. Lars Zandvliet nie ukrywa, że małe zainteresowanie żużlem spowodowane jest małą liczbą treningów, a drogimi licencjami, które kosztują nawet do dwóch tysięcy złotych i jest to nieopłacalne, jeśli później żużlowiec ma wziąć udział w jednym czy dwóch turniejach.

W rozwoju nie pomaga infrastruktura, bowiem z informacji, które przekazał nam były uczestnik gali lodowej Sławomira Drabika wiemy, że jedynym torem do jazdy jest teraz tak naprawdę ten mieszczący się w Veenord. Plan jednak zakłada jego usunięcie i wybudowanie po drugiej stronie ulicy, jednakże te plany są już od wielu lat i jak na razie nie zanosi się na ich realizację.

Jest jeszcze kilka innych owali, ale: w Blijham ścigają się teraz głównie samochody, Lelystad używane jest przede wszystkim przez flat trackowców, a stan toru w Vledderveen jest tak zły, że nawet ciężko tam odbyć sesję treningową. Pocieszające jest jednak to, że nowy zarząd ciężko pracuje, aby przywrócić go do stanu używalności.

Słowenia

Dobre wyniki "Komandosa" Zagara to za mało, aby myśleć o rozwoju speedwaya na Słowenii. O ile na braki kadrowe narzekać nie mogą, bo jest jeszcze m.in. Matic Ivacic (Wolfe Wittstock), Nick Skorja (Trans MF Landshut Devils) oraz utalentowany Anże Grmek, ale co z tego, skoro w kraju tym są zaledwie dwa obiekty do rozgrywania zawodów.

Pierwszym z nich jest doskonale znany owal w Krsko, gdzie Grand Prix wygrywali m.in. czterej Polacy - Tomasz Gollob (2008), Jarosław Hampel (2013), Patryk Dudek  (2018) oraz Bartosz Zmarzlik (2019), a drugim tor w Lendavie. Niedawno zamknięty został obiekt w Lublanie, skąd pochodzi zawodnik Marwis.pl Falubaz Zielona Góra. Grmek jakiś czas temu przyznawał, że tamtejsi działacze robią wszystko, aby żużel odżył na nowo, aby stadiony znów były pełne kibiców, ale jednoczenie nie ukrywał, że słoweński speedway walczy o przetrwanie.

Czytaj także:
Po bandzie: Rozmontują Betard Spartę? Nie wierzę [FELIETON]
Żużel według Jacka. Janowski czy Zmarzlik? A może czarny koń mistrzem Polski [FELIETON]

Źródło artykułu: