Żużel. Świdnicki i Orwat w nowej roli. "Był stres, by nie palnąć czegoś głupiego"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki przed Wiktorem Lampartem
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki przed Wiktorem Lampartem

Na co dzień naszych ulubionych zawodników podziwiać możemy na dwa sposoby - na żywo na trybunach lub za pośrednictwem licznych transmisji telewizyjnych. Coraz częściej żużlowcy pojawiają się również po tej drugiej stronie kamery.

Zasiadają oni ze słuchawkami na uszach w telewizyjnym studio lub w kabinie komentatorskiej.

Śledząc transmisje na antenach nSport+ i Eleven Sports usłyszeć można m.in. indywidualnego mistrza świata z 2010 roku Tomasza Golloba, sensacyjnego triumfatora VII Memoriału Łukasza Romanka Patryka Malitowskiego czy również Kamila Cieślara i Mirosława Jabłońskiego.

Na podobny ruch zdecydowała się również stacja Motowizja, na której to antenie oglądamy zmagania w 2. Ligi Żużlowa. W ostatnim czasie u boku tamtejszych komentatorów pojawili się dwaj reprezentanci OK Bedmet Kolejarz Opole - Tomasz Orwat oraz jeżdżący tam w ramach instytucji "gościa" - Mateusz Świdnicki.

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec Falubazu odpiera zarzuty: Nie spanikowałem

- Dostałem telefon od Tomasza Pietrzykowskiego, który miał komentować to spotkanie, z pytaniem, czy nie chciałbym przyjechać do Opola i nie skomentować tego meczu razem z nim. Spodobała mi się ta propozycja i oczywiście ją przyjąłem - mówi Mateusz Świdnicki w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty.

Żużlowiec od początku transmisji pozostawał nieco w tle komentatora z Częstochowy, jednakże junior tak samo, jak podczas zawodów - z biegu na bieg radził sobie coraz śmielej. - Nie ukrywam, że trochę się stresowałem, by nie powiedzieć czegoś głupiego, ale myślę, że dałem radę. Fajnie było się sprawdzić w nowej roli i jeśli tylko będzie jeszcze okazja skomentowania meczu, to jak najbardziej - dodaje.

Zawodnik, którego w weekendy oglądamy w rozgrywkach PGE Ekstraligi, nie ukrywa, że choć było to dla niego nowe wyzwanie, to nie odczuwał żadnej tremy, ani nie przygotowywał się w żaden szczególny sposób do swojego telewizyjnego debiutu. - Oprócz delikatnego stresu związanego z komentowaniem, to nie było to dla mnie nic trudnego. Postawiłem na żywioł. Nie da się tego wyćwiczyć, ponieważ to, co trzeba powiedzieć, wynika tylko z danej sytuacji - kończy.

Czytaj także:
- Heroiczna walka o punkt. Gdy przekroczył metę, praktycznie zemdlał!
- Duńczycy komentują karę dla Nickiego Pedersena. "To w końcu musiało się wydarzyć"

Komentarze (0)