W rozmowie z WP SportoweFakty wychowanek gorzowskiej Stali opowiedział o swojej historii w Unii. Wspomniał o tym, że po jego dołączeniu do "Jaskółek", w Tarnowie "czarny sport" był bardzo popularny, porównując to do obecnej sytuacji w jednym z ośrodków.
- Kocham Unię Tarnów, to jest druga połowa mojego serca. W latach 80. poszedłem tam do drugiej ligi, z której oni chcieli awansować przez czternaście lat. Wtedy w Tarnowie zainteresowanie żużlem było ogromne. W latach 1985 i 1986 na stadionie bywało 25-30 tysięcy ludzi i ogólnie nie szło się tam pomieścić. Wydaje mi się, że to był w Tarnowie taki okres, jak dzisiaj w Lublinie. Po roku czasu, od kiedy objąłem drużynę, awansowaliśmy do pierwszej ligi. To było naprawdę wielkie przeżycie. Kibice wtedy bardzo mocno angażowali się w to wszystko. Mieliśmy ogromne poparcie i oczywiście nadzieje na przyszłość. Krótko potem był ten mój wypadek i przez to moje plany związane z Unią zostały przerwane. Ale w późniejszych latach ona się pozbierała i była trzykrotnie Drużynowym Mistrzem Polski, sprowadzając do Tarnowa choćby Tomasza Golloba czy Tony'ego Rickardssona - mówił, wspominając czasy spędzone w Unii, Bogusław Nowak.
Cofając się o ponad 30 lat, nasz rozmówca przypomniał nieco atmosferę, jaka wówczas panowała wokół tarnowskiego żużla. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację Unii, która zmierza w kierunku 2. Ligi Żużlowej, ma on nadzieję, że jest to przejściowe.
ZOBACZ WIDEO Wyraźny progres u Pawła Przedpełskiego. Co stoi za jego odmianą?
- W Tarnowie była fajna atmosfera i do dzisiaj kibice mnie tam pamiętają. Na pewno mamy do siebie wzajemną sympatię. Byłem jeżdżącym trenerem i przede wszystkim jako zawodnik musiałem się realizować, żeby móc wymagać od kolegów lepszej postawy, czy odpowiedniego zachowania się. Wszystko dobrze się układało. Głównym opiekunem były wówczas Zakłady Azotowe. Mieliśmy niesamowite wsparcie i możliwości, dlatego to wszystko szło w dobrym kierunku. Dzisiaj Unia ma naprawdę trudne czasy. Myślę, że to jest przejściowe, bo przecież niedawno wydawało się, że Krosno się rozwiąże i nie wytrzyma, a jednak obecnie prowadzi w lidze i tak chyba przebojowo może wejść do ekstraligi. Myślę, że to czeka i Unię, bo to jest taki moment, gdzie trzeba się przeorganizować - podkreślił.
Praca z młodzieżą może być przyszłością
Były zawodnik "Jaskółek", odnosząc się do obecnej sytuacji, podkreśla również, jak ważne może być postawienie na szkolenie.
- W Tarnowie jest bardzo dobra praca z młodzieżą. Tam zawsze mieli bardzo dużo tych młodych i zdolnych chłopaków. Mirek Cierniak prowadzi jeszcze szkółkę, a Janusz Kołodziej pracuje ze swoją i liczymy na tych zawodników. Najgorzej byłoby, gdyby skreślono Unię i wyżywano się na niej. Po prostu bywa czas obfity w sukcesy i czas kryzysu. To trzeba przetrwać i iść do przodu - wyraźnie zaznaczył.
Kariera Bogusława Nowaka została brutalnie przerwana na torze w Rybniku podczas finału Mistrzostw Polski Par Klubowych. Od tamtego czasu porusza się on na wózku inwalidzkim. Niespełna 9 lat temu kibiców jego byłych drużyn, czyli Stali Gorzów i Unii Tarnów, zjednoczył jeden cel, wsparli oni bowiem zbiórkę na nowy wózek, który był dosyć kosztowny. Wspomniane środki zbierano m.in. podczas meczów finałowych pomiędzy Unią a Stalą w październiku 2012. Ostatecznie cała akcja zakończyła się powodzeniem.
- W 2012 roku była przeprowadzona zbiórka na mój wózek, który kosztował 20 tysięcy złotych. Dlatego w tamtym sezonie, zarówno w Tarnowie, jak i w Gorzowie zbierałem na ten cel środki. Narodowy Fundusz Zdrowia przekazał na to tylko ponad trzy tysiące złotych, a mnie nie stać było na wydatek 20 tysięcy, więc ktoś mi to doradził. Nie zawiodłem się na kibicach, bo dzięki temu dostałem ten wózek i mam go do dzisiaj.
Wkrótce spotkanie z dawnymi kolegami z toru z okazji historycznej rocznicy
Bogusław Nowak regularnie wizytuje Tarnów, starając się wówczas odwiedzić Jaskółcze Gniazdo. W tym roku zawita do tego miasta na początku sierpnia, jednak dzień wcześniej w Rybniku zaplanowane jest spotkanie, zorganizowane w 50. rocznicę bardzo ważnego wydarzenia w historii polskiego speedwaya.
- W Tarnowie jestem co roku, na tydzień lub czasami nawet na dwa. W tym roku również planuję przyjazd 8 sierpnia, gdyż jadę tam w odwiedziny. Dzień wcześniej, 7 sierpnia, organizujemy spotkanie w Rybniku. Odbędzie się ono z okazji 50-lecia Mistrzostwa Świata Par, które zdobyli Andrzej Wyglenda z Jerzym Szczakielem. Miało to miejsce w 1971 roku, dlatego teraz mija 50 lat od tego wydarzenia i chcemy to uczcić. Poza tym będą na tym spotkaniu Erwin Brabański (wychowanek Śląska Świętochłowice - przyp. red.) i Andrzej Wyglenda, którzy w lutym i maju skończyli 80 lat oraz Józef Jarmuła, który skończy tyle we wrześniu. Chcemy ich zebrać wszystkich i jakoś uhonorować - opowiedział o tej słusznej inicjatywie.
Dla byłego zawodnika możliwość spotkania z kolegami jest bardzo ważna, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że grono wybitnych nazwisk, które mogą wziąć udział w takich wydarzeniach, z roku na rok staje się niestety coraz mniejsze.
- Myślę, że warto się spotykać, bo to mogą być jedne z ostatnich okazji. Wiemy, że co roku ktoś odchodzi. Teraz pochowaliśmy Zdzicha Dobruckiego, w tamtym roku mojego przyjaciela Zenka Plecha, mojego trenera Andrzeja Pogorzelskiego i oczywiście Jerzego Szczakiela. Ubywa nam co chwilę tych moich starych znajomych i kumpli. Dobrze, że jest taka inicjatywa, żeby się po prostu spotkać. Myślę, że to wszystko fajnie wypali. Co roku coś organizujemy. Wojtek Żabiałowicz w Toruniu zbierał nas na Grand Prix, gdzie przyjeżdżaliśmy w kilkunastu i się spotykaliśmy. W tamtym roku nie byliśmy jednak, z powodu pandemii, dlatego w tym spróbujemy właśnie w Rybniku zebrać się razem z tej okazji.
Trzeba odbić się od dna, aby wznieść się do góry
Na koniec rozmowy wróciliśmy jeszcze do Tarnowa. Czy były, utytułowany zawodnik Unii miałby jakąś radę, dotyczącą przyszłości drużyny, która znalazła szczególne miejsce w jego sercu?
- Ja myślę, że tu trzeba takiego spokoju i wyrachowania. Konieczne jest przetrwanie, postawienie na swoją młodzież i na szkolenie. Jestem przekonany, że Unia musi się odbić od dna. Trzeba czasami na nie trafić, żeby wznieść się do góry. Te lata bardzo dobre dla Unii jeszcze przyjdą. Na pewno będą, jeśli nie skreśli się klubu, czy ludzi, którzy tam pracują. Wszyscy chcą dobrze, jednak na razie to nie wychodzi tak, jak powinno. Mam nadzieję, że ten klub się podniesie i będziemy jeszcze przeżywali wspólne mecze Stali Gorzów z Unią Tarnów w ekstralidze - zakończył rozmowę z WP SportoweFakty Bogusław Nowak.
Czytaj także:
Bauhaus-Ligan. Pewna wygrana Indianerny. Oskar Fajfer najlepszy z Polaków
Rasmus Jensen mówi o tym, co odmieniło Wybrzeże. W rewanżu może nie pojechać