O Anlasach głośno zrobiło się w ubiegłym roku przy okazji turniejów Grand Prix. Wtedy Krzysztof Cegielski zwrócił uwagę, że są one zbyt miękkie. Wybuchła potężna afera i ostatecznie opona straciła homologację, ale teraz temat wraca. W środowisku słychać głosy, że część zawodników nadal z nich korzysta. Jeden z działaczy rzuca podejrzenia na Betard Spartę Wrocław.
Od władz polskiego żużla słyszymy, że cała sprawa wydaje się bardzo wątpliwa. Powód? Podczas wszystkich meczów PGE Ekstraligi odbywają się obowiązkowe kontrole techniczne. A wtedy wszystkie opony są dokładnie weryfikowane. Dopuszczenie do użytku ubiegłorocznych Anlasów jest mało prawdopodobne. Jeden z działaczy PGE Ekstraligi mówi, że numer homologacji jest wtopiony w oponę, a więc podejrzenia dotyczące możliwych modyfikacji, które nie zostałyby zauważone przez komisarzy, są absurdalne.
Mało prawdopodobny wydaje się również scenariusz, że w trakcie spotkania mechanicy wyciągają z busa inne opony, niż te, które przeszły kontrolę. Takie praktyki z pewnością zostałyby w końcu dostrzeżone przez rywala, który zgłosiłby je sędziemu.
Poza tym o pomysłach dotyczących starych Anlasów w PZM słyszeli już kilka miesięcy temu, jeszcze zanim wystartował sezon. Z tego powodu osoby, które zajmują się kontrolą sprzętu, zostały o tym poinformowane.
Tak czy inaczej, temat Anlasów znowu wrócił i podczas najbliższych meczów PGE Ekstraligi komisarze techniczni z pewnością jeszcze uważniej będą przyglądać się oponom, z których korzystają żużlowcy.
Zobacz także:
Obejrzyj Magazyn PGE Ekstraligi
Zengota przekazał dobre wieści
ZOBACZ WIDEO Żużel. Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 8. kolejki