- Uważam, że zaszło to za daleko. Jeszcze niedawno takie wydarzenia miały miejsce głównie w pierwszym łuku, a teraz dzieją się dosłownie wszędzie. Zapominamy, na czym polega żużel. To jest ściganie na wąskim torze, więc wielkich odległości między wyprzedzającymi się żużlowcami nie będzie - mówi nam Krzysztof Cegielski.
Szef stowarzyszenia żużlowców "Metanol" i menedżer Janusza Kołodzieja zauważył, że ostatnio mamy plagę upadków. Jego zdaniem zawodnicy, którzy czują, że za chwilę zostaną wyprzedzeni, przy drobnym kontakcie przewracają się na tor. Czasami wręcz go szukają. - Zmierzamy w niepokojącym kierunku. Wszystko nie może sprowadzać się tylko do zasady, że wyprzedzający musi uważać, bo tego wyprzedzanego też powinny obowiązywać pewne reguły. Nie można między innymi kontrować motocykla w stronę tego, który atakuje, bo to się kiedyś źle skończy - zauważa Cegielski.
- Od razu jednak dodam, że nie chodzi mi o to, by teraz atakujący zawodnik mógł wszystko. To nie o to chodzi. Zbyt agresywną jazdę należy karać, ale ostatnio przesadzamy w odwrotnym kierunku - przyznaje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Regulamin zmienił się, a Cegielski przyzwyczaił się, że to co mówi bywa podważane
Problem widzi także były trener kadry Marek Cieślak. - Z tym że dla mnie jest stary jak świat. Nic nowego się nie dzieje. Tak było kiedyś i nadal jest w żużlu - przyznaje szkoleniowiec, który obecnie pracuje w pierwszoligowym ROW-ie Rybnik.
Dla Cieślaka rozwiązanie tego problemu jest oczywiste. - Można to bardzo szybko wyplenić, jeśli arbitrzy będą wykluczać tych, którzy celowo się kładą. Wtedy problem zniknie, bo zawodnicy zobaczą, że im się to opłaca. Tak samo działa to w piłce nożnej. Dobry sędzia zawsze rozstrzygnie, czy w polu karnym ktoś udawał, czy rzeczywiście był faul - tłumaczy trener.
- Poza tym uważam, że cały problem bierze się w dużej mierze z jednego pytania, które non stop zadaje wiele osób. Ono brzmi: czy był kontakt? Powinniśmy z tym skończyć! Liczy się to, co wydarzyło się na torze, zanim doszło do tego kontaktu czy upadku. Teraz panuje przeświadczenie, że trzeba wywalić z biegu tego, który kogoś dotknął. A taki zawodnik nie zawsze jest winny, bo chwilę wcześniej ten przed nim mógł za mocno zmienić tor jazdy - tłumaczy Cieślak.
Trener kadry zauważa jednak, że w tym sezonie mamy jednak także poprawę w innych kwestiach związanych z decyzjami sędziowskimi. - Podoba mi się za to, że przestaliśmy tyle gadać o niewielkich ruchach na starcie. Zrobiło się spokojniej. I bardzo dobrze. Wcześniej wszyscy szukali, czy ktoś się minimalnie ruszył i to było zupełnie niepotrzebne - podsumowuje doświadczony trener.
Zobacz także:
Ważna deklaracja Smektały odnośnie Woryny
Grzyb o Stali, Zmarzliku i Apatorze