Kariera sportowa praktycznie bez kontuzji, a później rozegrał się dramat

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Leigh Adams
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Leigh Adams

Uprawiał niebezpieczny sport, jakim jest żużel, ale zdrowie stracił na innym motocyklu, przygotowując się w Australii do pustynnego rajdu. W dramat Leigh Adamsa nadal wielu nie może uwierzyć, wszak zawsze wychodził z opresji bez szwanku. Do czasu.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć jest Australijczykiem, został legendą polskiego klubu i honorowym obywatelem Leszna. Przez całą karierę żużlową nie nabawił się żadnej groźniejszej kontuzji. Gdy skończył ze speedwayem, przewrócił się na motorze i połamał kręgosłup.

Leigh Adams 28 kwietnia 2021 roku obchodzi okrągłe 50. urodziny. Niedawno świętował je też Tomasz Gollob. Obu wybitnych żużlowców łączy podobny dramat. Poruszają się obecnie na wózkach inwalidzkich. W wypadkach nie na torze żużlowym, a na innych motocyklach połamali kręgosłupy i uszkodzili rdzeń kręgowy. Obaj walczą o powrót do zdrowia i sprawności.

Skończył karierę żużlową bez szwanku

Leigh Adams do Leszna trafił w 1996 roku. Wierny Unii pozostał do końca swojej kariery żużlowej. Odchodził po sezonie 2010, mając na koncie jeden tytuł indywidualnego wicemistrza świata. Złotego medalu nigdy nie zdobył, choć przez lata zaliczał się do ścisłej czołówki światowej.

ZOBACZ WIDEO Strach przed nieznanym jest najgorszy. Greg Hancock mówi o walce żony i życiu rodzinnym

W Lesznie został legendą i ikoną tego klubu. - Z piętnastu lat, które spędził w Unii, dziewięć przypadło na czasy, kiedy byłem prezesem - wspomina były szef tego klubu Rufin Sokołowski. W 2007 roku Adams został honorowym obywatelem Leszna. Z Unią dwukrotnie zdobywał Drużynowe Mistrzostwo Polski. Sięgnął również po dwa srebrne medale.

- Był to idealny zawodnik na ligę, przede wszystkim dlatego, że nie był kontuzjogenny. Z powodu urazu opuścił jeden mecz w Unii. Był to pojedynek w drugiej lidze, kiedy jechaliśmy do Świętochłowic. W sobotę było Grand Prix we Wrocławiu, podczas którego złamał obojczyk. Następnego dnia musieliśmy sobie radzić bez Australijczyka. To jedyna pauza Adamsa w Unii z powodu kontuzji - zaznacza Rufin Sokołowski.

Solidność to mało powiedziane

Przez lata Australijczyk był jednym z liderów leszczyńskiego klubu. Choć kuszony zmianą barw, pozostał wierny do końca Unii, co nieczęsto zdarza się we współczesnym sporcie żużlowym. - Leigh Adams nie schodził poniżej pewnego poziomu. Był niezwykle solidnym żużlowcem. Z perspektywy czasu mogę się śmiać, bo jednym z zarzutów, jakie czynili wobec mnie moim następcy było to, że Adams otrzymywał za przyjazd na mecz 9 tysięcy złotych i do tego miał tysiąc złotych za punkt. Przy komplecie mógł zatem zarobić 24 tysiące złotych. Zdobywał zazwyczaj w granicach 13 punktów, czyli średnio dostawał 22 tysiące za mecz - mówi Sokołowski.

- Moi następcy stwierdzili, że to jest niegospodarność, bo z jakiej racji żużlowiec miał otrzymywać pieniądze za sam przyjazd na mecz. Podpisali z nim kontrakt, za który Australijczyk był im bardzo wdzięczny. Zabrali mu podstawę za przyjazd, ale za to dali mu cztery tysiące za punkt. Adams nadal robił po 13 punktów, ale kasował za to ponad 50 tysięcy złotych - śmieje się po latach były włodarz Unii Leszno.

Perfekcjonista i profesjonalista

- Czuł motocykl jak mało kto. Na mecz przywoził dwa. Jeden był zawsze w rezerwie, na drugim jeździł. Co siedem meczów zabierał silnik na przegląd. Bez względu na to, czy był twardy tor czy przyczepny, potrafił się dopasować do warunków torowych i pogodowych. Nie było z nim żadnych problemów natury wychowawczej. Za moich czasów po meczu pozwolił sobie maksymalnie na jedno piwo - wspomina Sokołowski.

Adams pracował także dla drużyny. Jak trzeba było, dzielił się sprzętem. - Problem polegał na tym, że nie każdy umiał jechać na jego motocyklach, bo on tak mocno miał skręcone sprzęgło. Większość zawodników, która siadała na jego motory, po starcie frunęła do góry - wspomina Sokołowski.

Jeździł czysto i fair

Leigh Adams uchodził za jednego z dżentelmenów żużlowych torów. Nie pakował rywali w płot, nie faulował i być może sam przez to też nie doświadczył wielu kontuzji. Przez ponad dwadzieścia sezonów nie przytrafił mu się żaden uraz, który wykluczyłby go z jazdy na torze żużlowym na kilka miesięcy. Był lubiany zarówno w środowisku zawodniczym, jak i w gronie kibiców, nie tylko tych leszczyńskich.

Był wymieniany jako jeden z tych, którym tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu się należał, ale nigdy go nie zdobył. W tym sporcie nie ma mowy o tym, że się komuś coś należy. Wszystko trzeba wyszarpać na torze. Kończył karierę bez złotego medalu IMŚ, ale za to cały i zdrowy. Miał plany i marzenia na życie po speedwayu. Chciał szkolić swoich następców. Niestety, los okrutnie go doświadczył. Wylądował na wózku inwalidzkim.

Złamał kręgosłup na motocyklu

W czerwcu 2011 roku, czyli niedługo po tym, jak skończył przygodę z żużlem przygotowywał się do startu w wyścigu terenowym Finke Desert Race. To największy australijski wyścig pustynny, którym biorą udział motocykle i samochody terenowe. Trenował na motocyklu Honda CRF450R. Przewrócił się przy prędkości ponad 100 km/h. Upadł tak niefortunnie, że uszkodził kręgosłup. Kilkugodzinna operacja uratowała mu życie. Do pełni zdrowia jedna nie powrócił. Cały czas walczy, ale w tego typu urazach potrzeba wiele czasu.

Wkrótce minie 10 lat od feralnego wypadku Australijczyka. Środowisko żużlowe ciągle jest w szoku, że taki mistrz wylądował na wózku inwalidzkim. - Moja żona powiedziała znamienne słowa. Kiedy Leigh Adams podjął decyzję, że kończy z motocyklami, powinien definitywnie się tego trzymać. Niepotrzebnie próbował czegoś jeszcze na zupełnie innych motocyklach. Nie mogę zrozumieć tego do tej pory. Spotkało go coś bardzo niesprawiedliwego - kończy Rufin Sokołowski.

Z okazji 50. urodzin Leigh Adamsa także z Polski do Australii popłynie wiele życzeń i ciepłych słów. Przewijać się będzie z pewnością to najważniejsze - powrotu do zdrowia i stanięcia na własnych nogach.

Zobacz także: Paweł Miesiąc rozchwytywany
Zobacz także: Fatalny wypadek Andrieja Karpova

Źródło artykułu: